J’aime Fussball: Jerzy Brzęczek – a może to wypali?

W czwartkowy poranek polską piłkę zaskoczyła informacja o nominacji na stanowisko selekcjonera Jerzego Brzęczka. Zaskoczyła, bo chyba mało kto spodziewał się, że to właśnie trener Wisły Płock będzie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski, a w ostatnim czasie przecież też mówiło się, że nowym szkoleniowcem ma być ktoś zza granicy. Dlaczego jednak na ten wybór możemy patrzeć z lekką dozą optymizmu? Nad tym pochylę się w moim felietonie.

Nie ukrywam, że gdy dowiedziałem się, iż to właśnie wicemistrz olimpijski z Barcelony siądzie za sterami kadry lekko się zdziwiłem, bo byłem prawie pewien decyzji Zbigniewa Bońka o sięgnięciu po trenera zagranicznego. W pierwszym momencie bardzo mocno rozczarowałem się tą decyzją, bo uważałem ten wybór za wybór, który nie wyniesie polską kadrę na jeszcze wyższy poziom. W miarę upływu czasu starałem się na chłodno przeanalizować tę decyzję i potrafię dostrzec jej plusy.

Najważniejszy z nich jest taki, że z dostępnych polskich trenerów to właśnie Jerzy Brzęczek był jedną z najlepszych opcji, nie tylko dlatego że miał niezły poprzedni sezon w Wiśle Płock, ale głównie przez to iż przeżył więcej w piłce (głównie jako piłkarz, ale zawsze coś) niż wielu potencjalnych kandydatów z Polski, którzy pojawiali się w spekulacjach medialnych (ponoć drugą najpoważniejszą opcją był Piotr Stokowiec, który uważam byłby jednak gorszą opcją niż Brzęczek).

Oczywiście można mieć obawy co do tego, czy były trener m.in. Rakowa Częstochowa, czy Lechii Gdańsk poradzi sobie na tak odpowiedzialnym stanowisku, bo dotychczas jego kariera trenerska nie była mimo wszystko zbyt imponująca. Sam mam te obawy, ale uważam że nowemu trenerowi należy dać duży kredyt zaufania i trochę czasu. Paradoksalnie jego sprzymierzeńcem może być…. kalendarz i to iż jesienią nie gramy eliminacji do EURO 2020, a tylko Ligę Narodów. Moim zdaniem Ligę Narodów powinniśmy potraktować jako przede wszystkim testowanie i ogrywanie młodych zawodników, a wyniki, oczywiście że ważne, ale nie powinny być główną sprawą podczas tych rozgrywek. Tym bardziej, że wierzę do kadry będzie napływać nowa krew, która z czasem zacznie odgrywać w reprezentacji coraz ważniejszą rolę, bo już w Wiśle Płock trener Brzęczek pokazał brak strachu przed stawianiem na młodych graczy, a to jest ogromny problem polskiej piłki, ponieważ dziś wiele talentów przepada, ponieważ nie ma chęci, aby w porę je wyłowić i na nie postawić, zamiast np. ściągać do klubów polskiej Ekstraklasy bardzo przeciętnych grajków zza granicy.

Myśląc o nowym selekcjonerze nie będę zaprzeczał, bardzo twardo obstawiałem przy opcji zagranicznej. Teraz, gdy patrzę na to wszystko na chłodno, ciągle uważam że ogólnie zagraniczni trenerzy są lepsi niż polscy, ale widzę też kolejne plusy nominacji dla Brzęczka. Przede wszystkim musimy się zastanowić, na jakiego ewentualnie zagranicznego trenera byłoby nas stać. Jeżeli na Bilicia, Prandelliego, rozważyłbym mocno nominację dla któregoś z nich, bo obaj są lepsi niż Brzęczek. Jeżeli tylko na De Biasiego, czy Katanca, miałbym bardzo duży dylemat bo oni akurat od Brzęczka wcale lepsi by nie byli (zwłaszcza Katanec, który ponoć już był bardzo mocno dogadany, a umówmy się nie osiągał jakiś wielkich sukcesów, nie prowadził dużych reprezentacji i nie jest jakimś mocno medialnym i głośnym nazwiskiem) i nie spowodowaliby że reprezentacja Polski weszłaby na jakiś bardzo wysoki poziom.

W tej nominacji dostrzegam też inną logikę. Być może uznano, że warto postawić na kogoś, kto chciałby próbować kontynuować pracę wykonywaną przez ostatnie kilka lat, niż na duże nazwisko, które przyszłoby do kadry po to tylko, aby jak najszybciej zrobić jeden, drugi dobry wynik, by następnie odejść bez żalu, zgarniając za to duże pieniądze. Jestem też ciekaw, gdyby jednak stało się tak, że to zagraniczny trener przejąłby naszą kadrę, czy leżałoby mu na sercu dobro polskiej piłki, czy tylko przyszedłby zgarnąć kasę i zrobić jakiś wynik nie myśląc o tym co będzie za 10 – 15 lat. Założę się, iż sprawdziłby się ten drugi wariant (uważam, że Leo Beenhakker to był wyjątek potwierdzający regułę), a w Polsce jesteśmy w takiej sytuacji, która powoduje nie brak patrzenia tylko na to co jest tu i teraz, a musimy patrzeć na to co będzie za 10 – 15 lat, bo nie jesteśmy obecnie krajem, który jest w stanie hurtowo produkować i wprowadzać do wielkiej piłki talenty jak Francja czy Belgia.

Podsumowując, z jednej strony mam obawy, co do tego czy nowy trener wzniesie reprezentację Polski na jeszcze wyższy poziom, z drugiej jednak strony są argumenty, które przemawiają za tym, że w tym szaleństwie jest metoda. Która opcja się sprawdzi? Przekonamy się w swoim czasie….

Piotr Szymczuk

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze