W minionych weekend na angielskich boiskach została rozegrana 6 kolejka Premier League, w której nie brakowało hitowych starć, kosmicznych wyników, czy pewnych zwycięstw faworytów. W tej kolejce odbyły się również derby północnego Londynu pomiędzy Arsenalem a Tottenhamem, uznawane za hit kolejki.
Derby na remis
To spotkanie to absolutny hit tej kolejki, po którym na pewno nie możemy narzekać. Obie ekipy przed tą kolejką nie przegrały jeszcze żadnego meczu, zajmując wysokie pozycję w tabeli. Zakończone spotkanie wynikiem 2:2 odbywało się na dużej intensywności i pełnym zaangażowaniu obu ekip, przysporzyło nam wiele emocji i składnych akcji, które mogliśmy celebrować, oglądając tę konfrontację. Początek był bardzo emocjonujący, drużyny tworzyły wiele sytuacji, którym niewiele brakowało do powodzenia. W 26 minucie strzał Bukayo Saki niefortunnie odbił Christian Romero pakując piłkę do własnej siatki. 15 minut później Tottenham odpowiedział, a autorem bramki był Koreańczyk Son, do przerwy wynik pozostał bez zmian. Po przerwie drużyny strzeliły jeszcze 2 bramki, zaczynając strzelanie tuż po przerwie. W 53 minucie arbiter tego spotkania podyktował rzut karny dla Arsenalu po rzekomym zagraniu piłki ręką Christiana Romero, który nie mógł tego spotkania zaliczyć do udanych. Jedenastkę pewnie wykonał Bukayo Saka, wyprowadzając kanonierów na prowadzenie. Tuż po wznowieniu gry od środka Tottenham natychmiast odpowiedział, a drugą bramkę strzelił Son, wynik 2:2. Do końca tego spotkania to Arsenal przeważ, jednak nic z tego nie wynikało, a derbowe starcie zakończyło się remisem.
Koncert Srok na Bramall Lane
Od początku tego sezonu podopieczni Eddiego Howa nie zachwycali, mając na koncie 6 punktów i zajmując 13 pozycję. Po 3 porażkach z rzędu, wyrwanym zwycięstwie z Brendford i szczęśliwym remisie z Milanem nic nie zapowiadało takiej deklasacji, jaką wczoraj zobaczyliśmy na Bramall Lane. Newcastle od samego początku pokazywało wyższość nad rywalami, strzelając pierwszą bramkę w 21 minucie po zagraniu Gordona spod linii końcowej do LongStaffa, który wyprowadził sroki na prowadzenie. Do przerwy strzelili jeszcze 2 bramki, prowadząc dość wyraźnie przed drugą odsłoną gry. Po przerwie to już była totalna miazga goście napędzeni wysokim wynikiem wbijali gola za golem, upokarzając gospodarzy przed własną publicznością. Do 73 minuty było już 7:0, a kilka minut później Alexander Isak ustanowił wynik, strzelając 8 bramkę. Sheffield odniosło największą porażkę w historii, a Newcastle przełamało się w nadzwyczajny sposób. Warto zauważyć, że każdą z ośmiu bramek strzelał inny zawodnik, co jest pierwszą taką sytuacją w historii.
Drużyna Kloppa dalej niepokonana
W ten weekend na Anfield doszło do starcia Liverpoolu z dobrze rozpoczynającym sezon West Hamem Davida Moyesa, który na 5 kolejek przegrał tylko jedno spotkanie i zdobył 10 oczek. The Reds rozpoczęli ten sezon kapitalnie od jednego remisu i 4 zwycięstw, zajmując miejsce w czołowej trójce. Przed meczem spekulowano o powrocie kontuzjowanego Trenta Alexandra Arnolda, który jednak nie zagrał i Klopp musiał wystawić na prawej stronie defensywy nie pewnego dotychczas Joe Gomeza. Piłkarze od samego początku nie stwarzali dużo sytuacji, a w pierwszych 10 minutach najgroźniejszą sytuację mieli goście, gdzie po strzale Soucka kapitalnie interweniował Alisson. 5 minut później w polu karnym młotów sfaulowany został Mohamed Salah, a sędzia podyktował rzut karny, którego Egipcjanin pewnie zamienił na bramkę. Tuż przed przerwą spotkanie nabrało odpowiedniej temperatury, goście za sprawą Bowena wyrównali stan spotkania, a kilka chwil później po kapitalnym zagraniu Dominika Szoboszlaia Curtis Jones wpakował piłkę do siatki, jednak po analizie VAR sędzia anulował bramkę z powodu spalonego, na którym znajdował się młody anglik. Po przerwie Liverpool od samego początku próbował strzelić drugą bramkę, stwarzając sporo sytuacji, udało się dopiero w 62 minucie po fantastycznym zagraniu z głębi pola Alexisa MacAlistera do Darwina Nuneza, który świetnie wykończył sytuację, wyprowadzając Liverpool na prowadzenie. Gospodarze strzelili jeszcze jedną bramkę w tym meczu w samej końcówce, a autorem tej bramki był Diogo Jota. Liverpool zasłużenie wygrał to spotkanie, wskakując na drugie miejsce w tabeli.
Pierwszy punkt Luton, kolejna wpadka Chelsea, wymęczone zwycięstwo czerwonych diabłów i czerwona kartka Rodriego to najistotniejsze wydarzenia pozostałych meczów.
Wyniki 6 kolejki Premier League
Sheffield 0:8 Newcastle
Arsenal 2:2 Tottenham
Brighton 3:1 Bournemouth
Chelsea 0:1 Aston Villa
Liverpool 3:1 West Ham
Burnley 0:1 Manchester United
Brendford 1:3 Everton
Crystal Palace 0:0 Fulham
Luton 1:1 Wolves
Manchester City 2:0 Nottingham
Dominik Ochab