Gladbach lepsze w derbach Borussii!

Rundę rewanżową w Bundeslidze zainaugurował nam prawdziwy hit. W Monchengladbach Borussia podejmowała swoją imienniczkę z Dortmundu. Punktem wspólnym obu ekip jest z pewnością nazwa, ale od jakiegoś czasu także osoba Marco Rose, trenera Gladbach. Wszystkie znaki na niebie wskazują bowiem, że od przyszłego sezonu przeniesie się on na dortmundzki Signal Iduna Park. Dzisiaj stanął przed szansą udowodnienia swoim przyszłym pracodawcom, że wybrali odpowiednio. Czy mu się udało?

Mecz rozpoczął się idealnie dla gospodarzy. Już w 40. sekundzie do siatki trafił Florian Neuhaus, pokonując Romana Burkiego technicznym strzałem w „okienko” bramki. Euforia zawodników Gladbach została przerwana przez decyzję sędziego. We współpracy z VAR-em dopatrzył się faulu Jonasa Hofmanna na Jude Bellinghamie. Trafienie nie zostało uznane, na tablicy wyników widniał bezbramkowy rezultat, ale gracze Borussii Dortmund wyglądali na kompletnie oszołomionych. Nie potrafili złapać luzu, zapanować nad przebiegiem meczu. Przez pierwsze dziesięć minut być może nawet nie opuścili swojej połowy. Zostali stłamszeni przez rywali, którzy wyraźną przewagę przekuli na gola, tym razem prawidłowego, choć analiza trwała kilka dobrych minut. Jonas Hofmann dośrodkował z rzutu wolnego, a Nico Elvedi wykończył jego dogranie precyzyjnym strzałem głową.

BVB po początkowej fazie szoku, zaczęło przejmować kontrolę nad meczem. Mniej więcej koło 20. minuty gry zaczęło się prawdziwe oblężenie bramki Yanna Sommera. Stwarzane okazje szybko zostały przekute na dwa gole, oba autorstwa duetu Sancho – Haaland. Ten pierwszy asystował, ten drugi strzelał. Dla znakomitego Norwega były to już bramki numer 13 i 14 w obecnym sezonie Bundesligi.

Odpowiedzi ze strony Źrebaków nie musieliśmy długo wyczekiwać. W 32. minucie z rzutu wolnego uderzył Lars Stindl. Piłka prześlizgnęła się przez źle ustawionych piłkarzy w murze. Strzał obronił wprawdzie Burki, ale przy dobitce nie miał żadnych szans. Do siatki znów trafił Elvedi, dla którego jest to już trzecia bramka w dwóch ostatnich meczach. Skuteczność 23-letniego stopera godna rasowego egzekutora.

Po przerwie za robotę szybko się wzięła Borussia Monchengladbach. Ramy Bensebaini z dziecinną łatwością poradził sobie z Julianem Brandtem, następnie z niesamowicie trudnej pozycji oddał strzał, który o dziwo, znalazł drogę do bramki. Golkiper Czarno-żółtych nawet nie zareagował, choć takowej reakcji można było od niego wymagać.

Po zdobyczy strzeleckiej gospodarze cofnęli się, bardzo szczelnie bronili dostępu do swojej bramki i czekali na to, co zrobią goście z Dortmundu. Ci podawali, podawali i podawali, ale nie potrafili stworzyć sobie dogodnej sytuacji do zdobycia gola. Taką wypracowała sobie natomiast ekipa Marco Rose, która po raz trzeci w tym meczu zaskoczyła przeciwników ze stałego fragmentu gry, które są prawdziwą zmorą dortmundzkiej Borussii od początku rozgrywek 20/21. Po dośrodkowaniu Floriana Neuhausa z rzutu rożnego, najwyżej do piłki wyskoczył Marcus Thuram i to on, mocną „główką”, skierował futbolówkę do celu. Dla Francuza był to pierwszy mecz po zawieszeniu za czerwoną kartkę z meczu z Hoffenheim, kiedy to opluł Stefana Poscha.

Po odniesionym zwycięstwie 4-2, Borussia Monchengladbach przeskoczyła w tabeli dzisiejszych rywali i zajmuje czwarte, premiowane awansem do Ligi Mistrzów, miejsce.

Autor: Patryk Stysiński

ZOBACZ TAKŻE: Czy liga hiszpańska traci poziom? [Felieton]

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze