Futbolfaza Anyszka: medalowa Hrvatska

Boban, Suker, Prosinecki, Jarni i wielu innych. Kto z ludzi urodzonych w latach 80 nie pamięta tych legendarnych piłkarzy reprezentacji Jugosławii, a później już niepodległej Chorwacji? Wszyscy ci kojarzą kapitalny w ich wykonaniu turniej mistrzostw świata z 1998 roku, gdy w drodze po złoto zatrzymała ich dopiero Francja, czyli gospodarz. Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, że teraz w Rosji historia zatacza koło. 

Ekipa Zlatko Dalicia, bo o niej dziś chcę powiedzieć, zawładnęła sercami wielu kibiców na świecie. Może styl w fazie pucharowej mógł być ciut lepszy, no ale zwycięzców się nie ocenia. Chorwaci kroczą pewnie od rundy do rundy udowadniając, że nie jest przypadkiem to, iż znaleźli się w półfinale mundialu. Tym bardziej należą się im brawa i uznanie, bo na podobny sukces musieli czekać 20 lat.

Właśnie tamta ekipa, której najważniejsze ogniwa przytoczyłem we wstępie dała pierwsze sportowe powody do dumy dla chorwackich obywateli. To ona sprawiła, że mogli z podniesionym czołem spojrzeć w oczy sąsiadów z bloku bałkańskiego. Tamta Chorwacja zachwycała ludzi i obecna robi to w podobny sposób. Zespół Dalicia gra przede wszystkim do końca i bardzo odważnie. Nie poddają się, nawet jeśli byłoby bardzo źle. Tak różowo przez cały turniej jednak nie było. Już w pierwszym meczu doszło do sytuacji znanej z bałkańskich ekip, kiedy to jeden z zawodników próbuje stanąć ponad zespołem. Mowa tu o Nikoli Kaliniciu, który w meczu z Nigerią odmówił wejścia na boisko z powodu rzekomego bólu pleców. Jest to ciekawe, bo wcześniej nic takiego nie zgłaszał. To sprawiło, że trener Dalić podjął słuszną i męską decyzję – wyrzucił ze zgrupowania w Rosji niepotrzebne ogniwo. Od razu przełożyło się to na lepszą atmosferę i wyniki.

Styl, jak już wspomniałem wcześniej mógł być lepszy. Zwłaszcza już w fazie pucharowej, gdzie drużyna delikatnie mówiąc nie zachwycała. Szczególnie było to widać w meczu z Rosją, kiedy to Chorwaci choćby w dogrywce byli zepchnięci do defensywy. Tylko zmęczenie Rosji sprawiło, że nie zamknęła ona meczu i nie zagrodziła Vatreni drogi do półfinału mundialu. Mówiąc kolokwialnie, podopieczni Dalicia „męczyli bułę”. No ale nawet coś takiego czasami sprawia, że drużyna potrafi awansować do kolejnej rundy. 

Ten zespół ma jednak również swoje mocne strony. Paradoksalnie jest wśród nich Dejan Lovren, czyli piłkarz podchodzący wręcz pod kategorię memu z racji swoich błędów. Ok, można być wyśmiewanym piłkarzem, ale nie przeszkadza mu to w  dobrych występach podczas mundialu. Tak właśnie gra Lovren. On w zasadzie popełnił jeden błąd – w meczu z Argentyną, gdzie omal asystował przy bramce dla podopiecznych Sampaoliego (a może Messiego). Poza tą wpadką tak naprawdę o piłkarzu Liverpoolu jest cicho. Swoją znakomitą dyspozycję jeszcze z Eintrachtu Frankfurt potwierdza również Ante Rebić. Świetnie radził sobie na prawej stronie, gdzie bardzo ciężko było go zatrzymać. To prawda, bo dzięki niemu Chorwacja miała bardzo pokaźną broń w formacji ofensywnej. Sam strzelił gola z Argentyną, dogrywał piłki, mógł też zakończyć mecz z Danią, ale poprzez faul Jorgensena nie dostał tej możliwości (otrzymał ją z 11 metrów Modrić, ale nie strzelił). Na szczęście dla Chorwatów potem naprawił swój błąd.

O Modriciu i Rakiticiu nawet nie warto pisać, bo to jest ich turniej. Klasa, jaką prezentują obaj zawodnicy jest tak ogromna, że aż można się obawiać tego, czy pomieści ona ich obu na boisku. Jak widać, murawa stadionów w Rosji jest na tyle szeroka, że jest to możliwe. Subasicia też można zaliczyć do tego dwuosobowego grona. Wybronienie pięciu rzutów karnych w dwóch seriach jest niezwykłym wyczynem, który może być niezwykle trudny do pobicia. Tak, jak mówi się o tym bramkarzu, że jest elektryczny (jak Lovren), tak w Rosji pokazuje życiową formę i obala wszelkie negatywne teorie dotyczące jego osoby.

Wrzucę niestety jeszcze kamyczek do ogródka Chorwatów, a mianowicie chodzi tu o zachowanie Domagoja Vidy po meczu z Rosją. Można usprawiedliwić go tym, że grał długo w Kijowie i mógł utożsamić się z Ukrainą, ale krzyczenie haseł banderowskich w Rosji na mundialu świadczy o niskim IQ tego piłkarza.

Czy ta Chorwacja ma szansę nawiązać do ekipy z 1998 roku? Moim zdaniem tak, ponieważ zespół Dalicia posiada indywidualności, które tworzą kapitalny monolit. Zwycięstwa jak wszyscy wiemy budują i to pokazuje Chorwacja. Wprawdzie na jej drodze stanie Anglia, a potem wygrany lub przegrany z pary Francja – Belgia, ale wydaje się, że Vatreni kogoś z tej trójki pokonają. Pokazują to po prostu ich umiejętności.

Wojciech Anyszek

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze