Mundial trwa w najlepsze i wywołuje mnóstwo różnych emocji. Łzy radości i smutku, wściekłość i rozczarowanie to jedne z wielu odczuć, jakie przeżywamy w trakcie tak ważnej imprezy. My możemy jedynie poczuć namiastkę tego, co przeżywają piłkarze w trakcie meczu, a już szczególnie podczas rzutów karnych. Ta wojna nerwów bardzo mocno wpływa na zawodników, co przekłada się często na zmarnowany strzał z 11 metrów.
Dziś jednak nie chcę pisać o strzelcach, bo to zupełnie inna para kaloszy przy bramkarzach. Oni mają dopiero ciężki kawałek chleba. Zwłaszcza wtedy, gdy oceniane są ich interwencje, bo to będzie główny temat mojego biadolenia. Ileż razy mówi się po obronionym karnym, że strzał był słaby, że trawa była nierówna (pozdrowienia dla Xaviego), czy wreszcie za krótko strzelec nabiegał na piłkę. Takie tłumaczenia są na porządku dziennym. No ale jeśli bramkarz wybije futbolówkę po 11-tce, to zaraz pojawiają się najbardziej popularne teorie mówiące o tym, że golkiper wyszedł za daleko od linii bramkowej!!!
Wiele dyskusji pojawiło się po niedzielnych meczach 1/8 finału mistrzostw świata. Głównie dotyczących zmiany aktualnie obowiązujących przepisów o ustawieniu bramkarza przy rzucie karnym. No ale ok – jest sobie przepis, tylko czy on jest w ogóle przestrzegany? No właśnie nie jest… To jedna z regulacji piłkarskich, która określana jest mianem martwej.
Zgodnie z aktualnymi przepisami: jeśli bramkarz ruszy się z linii za wcześnie i gol nie zostanie zdobyty, to powinien dostać żółtą kartkę. Za drugie podobne przewinienie – drugą żółtą i czerwoną. Życie pokazuje jednak, że to tylko teoria. @sport_tvppl https://t.co/jN9A1TI1MJ
— Rafał Rostkowski (@RafalRostkowski) 2 lipca 2018
Bardzo dobrze ujął to Rafał Rostkowski, czyli były międzynarodowy sędzia piłkarski. Ten przepis to rzeczywiście czysta teoria, bo tak naprawdę nikt nie traktuje tego poważnie. Mam wręcz wrażenie, że sędziowie unikając egzekwowania tego rozwiązania chcą zachować swoją nieskazitelność i poważanie. Bardzo podobnie to wygląda w przypadku stosunku do VAR-u. Część arbitrów jest sceptycznie nastawiona do tego pomysłu technologicznego i wręcz momentami boi się sprawdzić sytuację w wozie. Spytam Was, drodzy Panowie: czego Wy się boicie? To przecież ma Wam pomagać, a nie szkodzić Waszym autorytetom.
Wróćmy jednak do tych bramkarzy i stania na linii. U większości z nich i u każdego z nas niemożliwym jest, by stać idealnie bez ruchu w jednym miejscu. Zawsze jakakolwiek część naszego ciała będzie w ruchu, tak samo jak u bramkarza. Golkiperzy wręcz nie mają szans na to, by stać bezczynnie w oczekiwaniu na strzał, bo wtedy byliby z góry przegrani. Muszą oni w sposób mniej lub bardziej wyraźny ruszyć się z linii, by mieć jakąkolwiek szansę na obronę. Taka jest bowiem nasza natura i z tym nic nie zrobimy.
Kilka takich sytuacji było w meczach Hiszpanii z Rosją i Chorwacji z Danią. W obu obronionych przez Igora Akinfiejewa strzałach można doszukać się popularnego błędu wyjścia przed linię. No ale właśnie – sędzia nie cofnął decyzji i jedenastka została obroniona. Gdyby arbiter był bardziej skrupulatny, to mógłby powiedzieć Akinfiejewowi, że popełnił błąd. Jednak sędzia Rostkowski powiedział też inne zdanie – „gdy sędziowie wcześniej reagowali na takie błędy, to krytykowano ich za aptekarstwo”. Rzeczywiście coś w tym jest, bo jednak piłkarze i kibice byli wściekli za notoryczne anulowanie strzelonych karnych.
Trudno postawić się po którejś ze stron, ponieważ obie mają swoje racje. Sędziowie chcą zachować swoją powagę, a piłkarze chcą tworzyć widowisko. Złoty środek jest bardzo mało prawdopodobny. Podobnie jak w meczu Rosji było w starciu Chorwatów z Danią. Tam było jeszcze więcej obronionych karnych i równie dużo kontrowersji. Pierwszą z nich możemy znaleźć jeszcze w 116 minucie meczu, gdzie Kasper Schmeichel wyszedł przed linię i obronił strzał Modricia. Jak wszyscy widzieliśmy, sędzia nawet nie zawahał się i od razu kazał grać dalej. Gdyby podszedł do tego z duchem przepisów, to natychmiast dałby bramkarzowi Danii żółtą kartkę i nakazał powtórkę jedenastki.
Nie inaczej było już w konkursie rzutów karnych. Tam co prawda piłkarze, którzy psuli swoje strzały robili to w sposób jeszcze gorszy, niż Modrić podczas dogrywki, no ale mimo to bramkarze i tak wychodzili za linię. Czyli wychodzi na to, że niektóre przepisy da się ot tak obejść? Skoro tak, to dajmy pełną swobodę golkiperom, pozwólmy zatrzymywać się piłkarzom po rozbiegu, bo to będzie dodatkowa rozrywka dla kibiców.
W moim odczuciu ta sytuacja jest co najmniej niepoważna i sędziowie powinni jasno określić swoje stanowisko, co do rzutów karnych. Jeśli tak się nie stanie, to wszyscy inni wejdą im na głowę.
Wojciech Anyszek