Dziś o 13:00 odbyła się konferencja z udziałem zarządu PZPN i nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Potwierdziły się doniesienia z prasy, które pojawiały się od wczoraj, od momentu kiedy Fernando Santos wylądował na lotnisku w Warszawie. Dziś już wiemy, że Portugalczyk został nowym trenerem kadry.
Santos jest trzecim obcokrajowcem, który poprowadzi polską drużynę narodową. Jest zarazem drugim Portugalczykiem w historii, który obejmuje to stanowisko. W odróżnieniu od Paulo Sousy ma jednak bogate doświadczenie, jeśli chodzi o pracę z reprezentacjami narodowymi. Takim CV wyróżnia się również na tle pozostałych, poprzednich selekcjonerów.
Pierwszą narodową drużyną, którą kierował trener Santos była reprezentacja Grecji. Piłkarzami z Hellady dowodził w latach 2010-2014. Wcześniej pracował na Półwyspie Bałkańskim jako trener AEK Ateny i Panathinaikosu. Wprawdzie z reprezentacją Grecji nie zdobywał żadnych sukcesów, to jednak osiągał z tym zespołem w miarę zadowalające wyniki.
Po raz pierwszy trenera Santosa mieliśmy okazję poznać podczas EURO 2012, które współorganizowała Polska. W meczu otwarcia gospodarze podejmowali właśnie Grecję. Spotkanie, jak dobrze pamiętamy, zakończyło się remisem 1:1. Dla nas turniej okazał się być klapą, natomiast Grecy zdołali wyjść z grupy, a z mistrzostw Europy odpadli dopiero w ćwiercfinale po porażce 2:4 z Niemcami.
Na mundialu w Brazylii Polaków z kolei zabrakło, zaś Grecy zakończyli swoje zmagania w 1/8 finału, gdyż przegrali z Kostaryką po seriach rzutów karnych. Jedna niestrzelona jedenastka przez Theofanisa Gekasa spowodowała, że Grecy nie zagrali w ćwierćfinale. W konsekwencji Santos pożegnał się z posadą selekcjonera.
Szybko jednak znalazł nowe zatrudnienie, bowiem zaraz po mundialu objął kadrę Portugalii. W trakcie kadencji Santosa jego rodacy przeżywali najwspanialsze chwile w historii portugalskiej piłki. Obecny selekcjoner polskiej kadry wygrał z Portugalią EURO 2016, rozprawiając się po drodze m. in. „Biało-Czerwonymi”, którzy odpadli w ćwierćfinale. Wielu kibiców będzie teraz oczekiwać od Santosa, żeby w Niemczech przynajmniej powtórzył wynik, jaki we Francji osiągnął Adam Nawałka. Najpierw jednak trzeba zakwalifikować się do mistrzostw Europy i to będzie pierwsze zadanie, z którym zmierzy się nowy trener.
Poza zwycięstwem z Portugalią na mistrzostwach Europy Santos wygrał jeszcze z tą drużyną premierową edycję Ligi Narodów. Wcześniej jako trener FC Porto sięgał po mistrzostwo Portugalii (1998/99) Puchar Portugalii (1999/00, 2000/01) oraz Superpuchar Portugalii (1999, 2000). Listę jego dokonań zapełnia Puchar Grecji wywalczony przez AEK Ateny w 2002 r.
Teraz czas na Polskę
Mając więc na pokładzie trenera z tak bogatym dorobkiem oraz jednocześnie słabych rywali (za wyjątkiem Czech) w eliminacjach do EURO 2024, ewentualny brak awansu na ten czempionat zostanie odebrany jako wielkie rozczarowanie. Nikt z kibiców na pewno nie będzie zachwycony, jeśli drużyna będzie wykładać się na tle takich rywali jak Albania, Wyspy Owcze czy Mołdawia. Awans na mistrzostwa Europy jest traktowany jako obowiązek, który kadra Santosa będzie musiała bezwzględnie wykonać.
W jaki jednak sposób Santos spróbuje osiągnąć ten cel? Na razie wiemy, co zresztą już zapewnił trener podczas dzisiejszej konferencji, że nie dojdzie w kadrze do żadnej rewolucji. Fernando Santos, podobnie jak jego poprzednik Czesław Michniewicz, jest bardziej nastawiony na grę defensywną. I tak samo jak Michniewicz był krytykowany za taki styl gry. Zarzucano mu, iż mając w składze takich zawodników ofensywnych jak Cristiano Ronaldo, Nani, Bruno Fernandes czy Ricardo Quaresma, nie potrafił w pełni wykorzystać ich potencjału.
Nie należy zatem spodziewiać się gwałtownych zmian w grze, jaką polska kadra stosowała podczas mundialu w Katarze. W przeciwieństwie do Paulo Sousy trener Santos wystawia czterech obrońców, a nie trzech defensorów i dwóch wahadłowych.
Drużyny kierowane przez Santosa nigdy nie grały pięknego futbolu, lecz często był on efektywny. Zresztą to samo można byłoby powiedzieć o Michniewiczu. Przecież polscy piłkarze nie zachwycali swoją grą na ostatnim mundialu, ale mimo to zdołali wyjść z grupy, czego nie zrobili poprzedni trenerzy. O Michniewiczu można wiele złego mówić, lecz zadanie, jakie mu polecono, wykonał. W końcu nikt rozsądny nie liczył na końcowy triumf.
Należy więc tutaj postawić sobie pytanie. Czego kibice, a właściwie zarząd PZPN, oczekuje od nowego selekcjonera? Bo na pewno nie należy liczyć na bardziej ofensywną grę. Jeżeli PZPN brał ten aspekt pod uwagę, to już popełnił ogromny błąd. Santos to zdecydowanie nie ten typ trenera.
Oczywiście można grać defensywny futbol, który jest jednocześnie piękny dla oka. Przykład dało Maroko na mundialu w Katarze, ale też Portugalia, której Santos był do niedawna trenerem. Gra Portugalii na mundialu w porównaniu z nami to było niebo a ziemia. Ta defensywna Portugalia potrafiła przecież nastrzelać Szwajcarii sześć bramek. Da się? Oczywiście, przecież granie defensywną formacją wcale nie musi polegać na stawianiu autobusa przez cały mecz. Czasami po ciągłym odpieraniu ataku rywala może stworzyć się dobra okazja do kontry. Tylko trzeba mieć jeszcze na to pomysł, a tego brakowało w meczach z Meksykiem i Argentyną.
Dlatego nie należy skreślać Santosa już na starcie. Defensywna gra może niektórych razić, ale najważniejszy jest końcowy efekt. Jeżeli trenera będą bronić wyniki, to nikt nie będzie się czepiać brzydkiej gry. Michniewicza też mogłyby bronić wyniki, tylko jego bardziej skompromitowały kwestie pozasportowe. Dlatego nie wracajmy już do przeszłości. Decyzja o powołaniu Santosa wcale nie musi być zła. Wręcz przeciwnie, może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Na rzetelną oceną wyboru przyjdzie jednak jeszcze czas. Pierwszy sprawdzian dla nowego selekcjonera będzie dopiero w marcu, kiedy nasza reprezentacja rozegra dwa mecze eliminacyjne – z Czechami oraz Albanią.
Są jednak inne aspekty, za które trenera Santosa można już pochwalić. U Portugalczyka widać chęć do integracji, nie tylko z polską kadrą, ale ogólnie z polską piłką. Trener zapowiedział, że niedługo przeprowadzi się razem z rodziną do Warszawy. Liczymy przez to, że będzie obserwować Ekstraklasę, a co za tym idzie, zaznajomi się z naszą grą i pewnie będzie powoływać również piłkarzy z polskiej ligi. Santos zamierza dużo poważniej traktować obowiązki selekcjonera reprezentacji Polski niż to robił jego rodak Paulo Sousa.
Gracze Ekstraklasy mogą mieć jednak problemy z powołaniem. Santos bywa uparty, rzadko ulega presji opinii publicznej. Portugalski szkoleniowiec woli stawiać na doświadczonych zawodników. Lewandowski, Szczęsny, Milik czy nawet Krychowiak nie powinni się zatem obawiać o swoje miejsce w podstawowym składzie. Pod warunkiem jednak, że uzyskają wpierw zaufanie od selekcjonera, bo ten atut 68-latek ceni jeszcze wyżej.
Jeżeli Lewandowski zacznie stawiać się nowemu selekcjonerowi, może czekać go taki sam los, z jakim spotkał się Cristiano Ronaldo w trakcie niedawnych mistrzostw świata. Trener Santos potrafi wprowadzać surową dyscyplinę. W Katarze nie miał skrupułów, żeby posadzać Ronaldo na ławkę. Czy Lewandowski rzeczywiście ma się czego obawiać? Czy będzie mógł nadal swobodnie podważać sens swojej gry z Orzełkiem na piersi?
Szczerze mówiąc, na ten moment ciężko sobie wyobrazić reprezentację Polski bez Roberta Lewandowskiego. Nawet jeżeli napastnik Barcelony jest w słabszej formie, to jednak wciąż pozostaje absolutnym liderem naszej drużyny. Odsyłanie Ronaldo na ławkę wynikało raczej z konieczności, aniżeli z arogancji piłkarza. W odróżnieniu od Lewandowskiego portugalski gwiazdor jest kompletnie bez formy. W Manchesterze United rzadko wychodził na boisko. Dopiero niedawno Ronaldo zmienił klub, przenosząc się do Arabii Saudyjskiej.
Poza tym Ronaldo może liczyć w kadrze na zmienników. Polska reprezentacja nie posiada natomiast graczy, którzy mogliby zastąpić Lewego. Nawet Milik nie stanowi dla kapitana „Biało-Czerwonmych” takiej alternatywy. Nie powinniśmy się więc nastawiać na ciągłe pobyty Lewandowskiego na ławce rezerwowych. Ten scenariusz jest raczej mało prawdopodobny.
Podsumowując, wybór Fernando Santosa na selekcjonera reprezentacji Polski wydaje się być na ten moment słuszną decyzją. Z rzetelną oceną nominacji Potrugalczyka trzeba jeszcze poczekać. Prawdziwa weryfikacja może pojawić się najwcześniej w marcu, ponieważ wtedy „Biało-Czerwoni” rozegrają pierwsze spotkania pod wodzą nowego szkoleniowca. Czy Santos sprosta zadaniu? Czy pomoże polskiej piłce wrócić na właściwą ścieżkę? Nikt z nas nie jest prorokiem, więc na te pytania należy odpowiedzieć krótko – zobaczymy, pożyjemy. Eliminacje do EURO 2024 dopiero przed nami. Jeżeli „Biało-Czerwonym” nie uda się awansować na ten turniej, to wtedy, znając życie, kibice i dziennikarze podziękują selekcjonerowi, a Santos będzie mógł już wtedy szukać innego pracodawcy albo po prostu pójdzie na emeryturę, bo w końcu ma już prawie 70 lat. Oby tak się jednak nie stało.