Słowem wstępu: liderem pozostaje Real Sociedad, drugi z Reali (ten z Madrytu) przegrywa po katastrofalnej grze w obronie na Mestalla, trzeci Real (Betis) dostaje oklep od Barcelony na Camp Nou. Poza tym Atletico nadal pozostaje niepokonane, a Villarreal ogrywa Getafe na Coliseum Alfonso Perez. Zapraszam do lektury!
Elche 1-1 Celta Vigo
Bramki: Fidel 4’ (rzut karny); Santi Mina 41’
Dziewiątą serię gier otwierało spotkanie na Estadio Manuel Martinez Valero. Elche podejmowało u siebie pogrążoną w kryzysie Celtę Vigo. Zawodnicy Jorge Almirona mocno weszli w ten mecz. Już w czwartej minucie Ricardo de Burgos Bengoetxea podyktował dla nich rzut karny, który pewnie na bramkę zamienił Fidel. Po tym wydarzeniu Elche zaczęło grać w sposób, który pokazują już od początku sezonu. Mamy prowadzenie, murujemy dostęp do własnej bramki. Nie zdało to jednak rezultatu, bo jeszcze w pierwszej połowie do wyrównania doprowadził Santi Mina, oddając precyzyjny strzał po ziemi zza szesnastki. Druga połowa? Bez historii. Celta atakuje, ale nieskutecznie. Obie drużyny mogą dopisać sobie jeden punkt do ligowej tabeli. Ten mecz okaże się najboleśniejszym w skutkach dla Oscara Garcii, który już pożegnał się z posadą trenera Celty.
Huesca 1-1 Eibar
Bramki: Rafa Mir 67; Esteban Burgos 38’
Sobotnie zmagania w LaLiga zaczęliśmy od odwiedzenia Estadio el Alcoraz, gdzie Huesca mierzyła się z Eibarem. Od razu mogę zdradzić, że Damian Kądzior nie powąchał murawy ani przez minutę. Od początku grę starali się prowadzić gospodarze. Po strzale Mikela Rico piłkę z linii wybijał Esteban Burgos. Ten sam zawodnik kilka minut później znalazł się pod bramką Hueski i wykorzystał zamieszanie po rzucie rożnym, umieszczając piłkę w bramce Andresa Fernandeza. W drugiej odsłonie spotkania prym na boisku nadal wiedli gracze Michela, którzy ostatecznie zdołali wepchnąć futbolówkę do siatki rywali, a konkretnie zrobił to Rafa Mir. Drugi mecz kolejki – drugi na remis 1-1.
Barcelona 5-2 Real Betis
Bramki: Ousmane Dembele 22’, Antoine Griezmann 49’, Lionel Messi 61’ (rzut karny) 82’, Pedri 90’; Antonio Sanabria 45+2’, Loren Moron 73’
Barcelona przez sytuację w tabeli przystępowała do tego starcia z nożem na gardle. Zawodnicy „Blaugrany” nie mogli sobie pozwolić na kolejną stratę punktów. Tym bardziej zaskoczyło wszystkich to, że Ronald Koeman zdecydował się pozostawić Leo Messiego na ławce rezerwowych. Zawodnicy Barçy zaczęli mecz z wysokiego C. Sytuacje na potęgę marnował Antoine Griezmann. W 22. minucie spotkania drugi z Francuzów postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Ousmane Dembele popisał się solową akcją w polu karnym „Verdiblancos” i atomowym strzałem pokonał Claudio Bravo. Sędzia Cuadra Fernandez w 33. minucie zmuszony został do podjęcia decyzji o przyznaniu rzutu karnego dla Barcelony po faulu na Ansu Fatim (Hiszpan doznał przez to kontuzji wykluczającej go z gry na ok. cztery miesiące). Do jedenastki, pod nieobecność Leo Messiego, podszedł Antoine Griezmann. Oddał fatalny strzał i chilijski golkiper Betisu mógł cieszyć się z obronionego karnego przeciwko swojej byłej drużynie. Na sam koniec pierwszej części spotkania po złym zachowaniu obrony Barcelony do siatki Ter Stegena piłkę skierował „Tony” Sanabria. Można powiedzieć, że tym gracze Betisu rozwścieczyli bestię. Leo Messi zameldował się na boisku zaraz na początku drugiej połowy, zdobył dwie bramki, w tym pierwszą z gry w tym sezonie i można było się rozejść. Gola dołożył jeszcze Pedri, a dla Betisu trafił Loren, który, co ciekawe, w zeszłym sezonie też strzelił gola na Camp Nou, a spotkanie również zakończyło się wynikiem 5-2.
Sevilla 1-0 Osasuna
Bramki: Lucas Ocampos 59’ (rzut karny)
Przedostatni sobotni mecz był pojedynkiem Sevilli z Osasuną. Po passie trzech porażek z rzędu podopieczni Julena Lopeteguiego potrzebowali zwycięstwa jak tlenu. Osiągnęli je, ale w jakim stylu… „Los Nervionenses” nie przekonywali. Podobnie jak w całym sezonie. Lucas Ocampos, w przeciwieństwie do poprzedniej kampanii, znajduje się pod formą. Mimo tego zdołał wywalczyć rzut karny, a potem zamienić go na bramkę. Definicją formy Sevilli może być to, że na ich stadion, znany z bycia jedną z najlepszych twierdz w LaLiga, przyjechała Osasuna i oddała więcej strzałów od gospodarzy.
Atletico 4-0 Cadiz
Bramki: Joao Felix 8’ 90’, Marcos Llorente 22’, Luis Suarez 51’
Świetny Felix, świetne Atletico. Rywal z najniższej półki, ale takich „Los Colchoneros bezproblemowo punktują na początku sezonu. W spotkaniu zamykającym piłkarską sobotę z LaLiga nie pozostawili złudzeń beniaminkowi, który, o dziwo, bardzo dobrze sobie radzi na początku kampanii 20/21. Po dziewięciu kolejkach mają na koncie 14 punktów. Z kolei Atletico to drużyna, która jeszcze nie przegrała żadnego ze swoich meczów tego sezonu. Kolejny, popisowy wręcz występ zaliczył Joao Felix (o nim szerzej wypowiedziałem się tutaj). Co tu dużo opisywać, Atletico nie dało żadnych szans słabszemu rywalowi i pewnie wygrało swój mecz nie w sposób, do jakiego nas przyzwyczaiło, czyt. 1-0 lub 2-0 po usypiającym spotkaniu. Pokazali jednak, że potrafią grać widowiskowo i podkreślać swoją wyższość nad rywalem ciesząc się grą w piłkę, w czym na pewno pomaga osoba Felixa.
Getafe 1-3 Villarreal
Bramki: Mauro Arambarri 16’; Paco Alcacer 11’, Manu Trigueros 17’, Gerard Moreno 62’
Niedziela z hiszpańskim futbolem miała swój początek na Coliseum Alfonso Perez pod Madrytem. Defensywne Getafe podejmowało ofensywny Villarreal. Drużyna Unaia Emery’ego nie podzieliła losów Barcelony i nie poniosła porażki na terenie Bordalasa. Już w 11. minucie strzelanie rozpoczął Paco Alcacer, ale pięć minut później znakomitym strzałem popisał się Mauro Arambarri. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to jego najpiękniejsza bramka w życiu. Jednak drużyna „Żółtej Łodzi Podwodnej” strzeliła drugiego gola w akcji bezpośrednio po wznowieniu ze środka boiska. W drugiej połowie celne podanie Paco Alcacera pod bramką rywala spożytkował Gerard Moreno i przypieczętował triumf Villarrealu, który stał się wiceliderem Primera Division.
Real Sociedad 2-0 Granada
Bramki: Nacho Monreal 22’, Mikel Oyarzabal 27’ (rzut karny)
Na to spotkanie Granada wysłała jedynie siedmiu zawodników pierwszej drużyny z powodu ogniska koronawirusa po meczu z Omonią Nikozja w czwartkowy wieczór. Niemal pewnym stało się zwycięstwo rozpędzonego Realu Sociedad. To, co działo się na boisku, opisuje jeden wyraz: dominacja. „Txuri-urdin” szybko zdobyli dwie bramki i włączyli tryb ekonomiczny. Granada nawet nie próbowała się odgryzać. Trochę po rozpoczęciu drugiej połowy Real Sociedad dostał drugą „jedenastkę” w meczu. Tym razem do piłki podszedł Willian Jose. Naprzeciw niego stanął debiutant w LaLiga – 18-letni Angel Jimenez, który obronił strzał Brazylijczyka. „Nazaries” nie mieli nic do powiedzenia aż do 86. minuty, kiedy czerwoną kartkę otrzymał obrońca Sociedad – Robin Le Normand. W ostatniej akcji meczu goście mieli szansę na gola po rzucie karnym, ale nie wykorzystał go Darwin Machis.
Real Valladolid 2-1 Athletic Bilbao
Bramki: Fabian Orellana 19’ (rzut karny), Marcos Andre 48’; Inaki Williams 86’ (rzut karny)
Tragiczne Valladolid podejmuje słabe Bilbao. Starcie dwóch drużyn, których styl opiera się na bronieniu dostępu do własnej bramki, nie było najlepszą opcją dla widza w niedzielny wieczór. Pierwsi na prowadzenie wyszli gospodarze, którzy za sprawą Fabiana Orellany ściągniętego przed sezonem z Eibaru, wykorzystali rzut karny. Drugi gol Valladolid? Dobitka Marcosa Andre po strzale Pablo Herviasa. „Los Leones”, mimo wielu ataków na bramkę Jordiego Masipa, nie potrafili mu zagrozić. Dopiero w 86. minucie golkipera rywali skutecznym strzałem z wapna pokonał Inaki Williams. Drużyna „Pucelanos” dodają do swojego konta trzy punkty i opuszczają ostatnie miejsce w tabeli LaLiga.
Levante 1-1 Alaves
Bramki: Jose Luis Morales 52’; Lucas Perez 4’
Gol, a po nim czerwona kartka. Tak wyglądała pierwsza część meczu w wykonaniu Deportivo Alaves. Już w 4. minucie Lucas Perez ucieszył kibiców swojego zespołu siedzących przed telewizorami. Tych samych fanów dobrego humoru pozbawił Edgar Mendez, który po obejrzeniu żółtego kartonika w 24. minucie, już dziesięć minut później musiał opuścić boisko przedwcześnie. Wtedy Levante wzięło się za konstruowanie akcji ofensywnych. Chwilę po wyjściu na drugą część meczu bramkę dającą remis strzelił kapitan zespołu „Granotas”, czyli Jose Luis Morales. Widać było, że brakuje mu kompana w ataku – Rogera Martiego, który nie mógł zagrać z powodu kontuzji. Luki po nim nie udało się zapełnić Daniemu Gomezowi. Młody napastnik nie będzie postrzegał tego występu jako wykorzystanej szansy.
Valencia 4-1 Real Madryt
Bramki: Carlos Soler 35’ 54’ 63’ (3x rzut karny) Raphael Varane 43’ (gol samobójczy); Karim Benzema 23’
Przenieśmy się na ostatni stadion w tej kolejce. Na Estadio Mestalla w niedzielny wieczór pogrążona w kryzysie organizacyjnym Valencia podejmowała będącą pod formą drużynę Realu Madryt. Mimo powyższych czynników szykowało się naprawdę ciekawe widowisko. I takie też było! W 23. minucie bramkę po strzale finezyjnym zdobył Karim Benzema. „Los Ches” nie pozostali dłużni „Królewskim”. Już kilka minut później sędzia Gil Manzano wskazał na jedenasty metr od bramki strzeżonej przez Thibauta Cortouisa po zagraniu ręką Lucasa Vazqueza. Belg obronił strzał Carlosa Solera, ale był bezradny wobec dobitki 17-letniego Yunusa Musaha. Sęk w tym, że Anglik za wcześnie wbiegł w pole karne Realu i rzut karny musiał zostać powtórzony. Młody Hiszpan się już nie pomylił i Valencia doprowadziła do remisu. Przed końcem pierwszej połowy bramki pomylił Raphael Varane i dzięki jego niefrasobliwości, gospodarze wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie Carlos Soler zamienił jeszcze dwie jedenastki na gole. Jedną po faulu Marcelo na Maxim Gomezie, a drugą po grze w siatkówkę Sergio Ramosa we własnym polu karnym. Tym sposobem Real Madryt spada na czwartą pozycję w tabeli, a Valencia wspina się na dziewiątą lokatę.
Dawid Lampa