Starcie Manchesteru United z Liverpoolem zawsze wywołuje wielkie emocje. Czerwone Diabły zajmują drugie miejsce w Premier League i przystępują do spotkania bez dodatkowej presji. Z kolei dla podopiecznych Jurgena Kloppa mecz na Old Trafford to tzw. must win. Jeżeli The Reds przegrają, to praktycznie pożegnają się z grą w przyszłorocznej Lidze Mistrzów.
Mało kto wyobraża sobie Ligę Mistrzów bez Liverpoolu. Niemniej ostatnie wydarzenia nie napawają optymizmem. Gdy The Reds przełamali już fatalną passę na Anfield, którą zapoczątkowało 0:0 z Manchesterem United, przyszły kolejne dwa remisy. Podziału punktów w meczach z Leeds i Newcastle dało się uniknąć, ponieważ podopieczni Jurgena Kloppa w obu starciach stracili gole w końcówce spotkania. Niewykorzystane sytuacje i minimalizm zemścił się na Liverpoolu, który nie jest już taką ostoją w defensywie jak jeszcze w poprzednich rozgrywkach. Kibiców na Anfield najbardziej martwi, jednak wypalenie ofensywnego trio. Wprawdzie Mohamed Salah ma na koncie 20 bramek i jest drugi w klasyfikacji strzelców, to Roberto Firmino i Sadio Mane od dawna są w dołku, z którego nie potrafią się wydostać. Na Old Trafford drużynie The Reds musi znowu „zażreć”, inaczej sezon skończy się katastrofą.
Manchester United przegrał zaledwie jedno z ostatnich 23 spotkań. Czerwone Diabły zajmują pewną drugą pozycję w tabeli i są praktycznie pewni awansu do Ligi Mistrzów. Dodatkowo rozpędzony zespół Ole Gunnara Solskjaera zapewnił sobie w czwartek wysoką zaliczkę przed rewanżowym meczem Ligi Europy z Romą. Z Rzymianami prawdziwe show dali Edison Cavani, Bruno Fernandes i Paul Pogba. Wiceliderom Premier League najbardziej zależy na zdobyciu pierwszego trofeum za kadencji Norwega, co nie oznacza, że odpuszczą mecz z Liverpoolem.
Miejmy nadzieję, że niedzielny hit w lidze angielskiej nie skończy się tak jak większość tego typu spotkań w tym sezonie bezbramkowym remisem i zobaczymy prawdziwy hit na miarę Bitwy o Anglię.
Autor: Artur Wahlgren