Berlin jest niebieski. Krzysztof Piątek bohaterem Herthy!

Trzecie derby Berlina na poziomie Bundesligi zakończone. Po raz drugi lepsza okazała się Hertha. Stara Dama wygrała, ale momentami od jej gry aż bolały oczy.

Godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego, obie drużyny standardowo do mediów społecznościowych wstawiły składy, w których wyjdą na dzisiejsze spotkanie. Ku niezadowoleniu polskich kibiców w „podstawie” Herthy nie znalazł się Krzysztof Piątek, który ostatnie dwa spotkania rozpoczynał w podstawowej jedenastce. Oprócz braku reprezentanta Polski w wyborze personalnym, u obydwu trenerów można było zauważyć pewną ostrożność, bowiem defensywne ustawienie mogło rzucać się w oczy.

Wreszcie, o godzinie 20:30 z lekkim poślizgiem, na Olympiastadion arbiter główny dał znak do rozpoczęcia meczu pomiędzy Herthą a Unionem.

Z nieba do piekła

Mecz nie powalał. Union grał słabo, Hertha jeszcze słabiej. Pomimo fatalnej postawy piłkarzy obydwu zespołów do siatki w 20 minucie trafił Taiwo Awoniyi, napastnik wypożyczony do Unionu z Liverpoolu. Nigeryjczyk bramkę zdobył, ale potem całkowicie zniknął z radarów, co skończyło się szybką zmianą już w 54 minucie.

Cztery minuty po premierowej bramce dzisiejszego wieczoru czerwoną kartkę otrzymał pomocnik czerwono-białych, Robert Andrich. W brutalny sposób – wyprostowaną nogą w okolice głowy – zaatakował on Lucasa Tousarta. Oczywiście wszystko w ferworze walki, ale liczy się efekt.

Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0-1 dla gości ze wschodniego Berlina. Po czerwonej kartce znacznie ograniczyli oni swoje zapędy ofensywne i skupili się na obronie wyniku. Jak grała Hertha? Lepiej przemilczeć.

Złote zmiany

Bruno Labbadia, szkoleniowiec Herthy, doskonale wiedział, że musi coś zmienić. Porażka w derbach, z rywalem grającym przez większość meczu w osłabieniu – to mogło się skończyć nawet utratą posady, bo wiemy, że berlińczycy na początku sezonu formą nie imponują.

Dlatego 54-latek zdecydował się sięgnąć po posiłki. W przerwie dokonał dwóch zmian. Na boisku zameldowali się Krzysztof Piątek i Javairo Dilrosun. I przyniosły one efekt. Gospodarze w drugiej połowie strzelili trzy gole, chociaż przy każdym poziom szczęścia został wykorzystany do maksimum.

Pierwszy gol zdobyty został już sześć minut po rozpoczęciu drugiej odsłony spotkania. Strzał zza szesnastki oddał Matheus Cunha. Andreas Luthe niefortunnie sparował piłkę tuż pod nogi nadbiegającego Petera Pekarika, a 34-letni Słowak umieścił futbolówkę w bramce.

Kolejne minuty to już pokaz strzelecki Krzysztofa Piątka. Jego bramki przypominały te, z czasów gry w Genoi lub te, z najlepszego okresu w Milanie. Błyskawiczna decyzja, strzał i gol.

Po raz pierwszy piłka po strzale Polaka linię bramkową przekroczyła w 74. minucie. Piątek otrzymał ją z bocznego sektora boiska, przyjął i oddał mocny strzał. Strzał, który bez pomocy Juliana Ryersona z pewnością nie znalazłaby drogi do bramki, ponieważ gdyby nie interwencja Norwega, piłkę bez trudu powinien obronić Luthe.

25-latek nie zamierzał się zatrzymywać. Już po trzech minutach trafił do bramki ponownie. I znów przy golu pomógł mu Julian Ryerson nieporadnie interweniujący w polu karnym.

W kolejnych minutach na murawie nie wydarzyło się już nic istotnego. Hertha wygrała derby i przynajmniej do kwietnia może mówić, że Berlin jest niebieski. Wynik, choć wydawać się może dość imponujący, to jednak mocno zakłamuje on rzeczywistość. Cieszyć może natomiast postawa Krzysztofa Piątka, który poza golami uczestniczył cały czas w grze zespołu – pokazywał się do gry, pracował w pressingu. Robił to, czego oczekuje od niego trener. Liczymy na więcej!

Jestem bardzo szczęśliwy, to niesamowite uczucie. Strzelanie goli dla napastnika jest zawsze bardzo ważne, więc jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem pomóc drużynie. Pokazaliśmy, że jesteśmy lepszym zespołem niż Union – podsumował mecz napastnik reprezentacji Polski.

Hertha 3-1 Union Berlin

Pekarik 51’; Piątek 74’, 77’ – Awoniyi 20’

Autor: Patryk Stysiński

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze