Artur Rudko antybohaterem Lecha

Lech Poznań przegrał wczoraj ze Śląskiem Wrocław 1:3 i tym samym odpadł z Pucharu Polski. Najsłabszym ogniwem mistrzów Polski znowu okazał się być bramkarz Artur Rudko, który wcześniej był jednym z głównych winowajców odpadnięcia Lecha z eliminacji do Ligi Mistrzów.

Ukraiński golkiper zawiódł swoich kolegów w kluczowym momencie meczu. Przy stanie 1:1 fatalnie interweniował, broniąc strzał z dystansu. Zamiast złapać piłkę lub przynajmniej sparować ją na rzut rożny Rudko wypuścił futbolówkę przed siebie, co wykorzystał John Yeboah, który ucieszył kibiców gości.

Artur Rudko kolejny raz udowodnił, że nawet na polską ligę jest za słabym bramkarzem. Na początku sezonu sztab szkoleniowy Lecha szybko przekonał się o umiejętnościach nowego golkipera. Dzięki błędom Rudki „Kolejorz” odpadł z walki o Ligę Mistrzów już w pierwszej rundzie, ulegając w Baku 1:5 w rewanżowym starciu z Karabachem.

Po tamtej porażce Ukrainiec stracił swoje miejsce w podstawowym składzie. Filip Bednarek lepiej spisywał się między słupkami i w efekcie Rudko musiał obserwować mecze z ławki rezerwowych. 30-letni golkiper nie może być teraz pewny swojej przyszłości w Lechu. Prezes klubu Piotr Rutkowski nie wypowiadał się o nim zbyt pochlebnie:

– Zawodnik przyszedł do nas z dużą pensją. Nie będę oceniał piłkarza po trzech, czterech meczach. Jeśli nie możemy go ocenić to nie możemy powiedzieć na co on zasługuje. Umówmy się, że ocenimy go za pół roku lub za rok. Wtedy powiemy na co on zasługuje lub nie – przyznał Rutkowski.

Czy warto było szukać bramkarza z ligi cypryjskiej? Przecież na polskim podwórku można znaleźć bramkarzy, którzy bronią dużo lepiej. Chyba czas pomyśleć o polskich juniorach zamiast szukać nieudaczników zza granicy. Naprawdę szkoda pieniędzy na tak dalekie i niekorzystne podróże skautów.

Bartłomiej Gliwa