W nocy z 18 na 19 kwietnia w światowych mediach wybuchła prawdziwa bomba. Projekt Super Ligi, o którym mówiło się na poważnie już od jakiegoś czasu, w końcu ujrzał światło dzienne. Dla postronnego kibica wydawałoby się, że to wizja nowego, wspaniałego świata, ale jak pokazała rzeczywistość – to tylko utopijne myślenie. Kibice, dziennikarze oraz działacze związani z piłkarskim środowiskiem zajęli wspólne stanowisko przeciwko działaniom Super Ligi i już po niecałych 2 dniach angielskie kluby opuściły jej szeregi. Co wiemy obecnie o projekcie dowodzonym przez Florentino Pereza? Czas uściślić pewne fakty i rozliczyć tą Super… klapę?
18 kwietnia 2021. Zwykła piłkarska niedziela, kolejna z wielu w kalendarzu. Mecze Arsenalu z Fulham, Manchesteru United z Burnley, a dla fanów Serie A chociażby hity Atalanty z Juventusem czy Napoli z Interem. Z pozoru zwyczajna końcówka weekendu, która nie zapowiadała hiobowych wieści, które już niedługo miały nadejść.
Początek nowej ery?
Narodziła się Super Liga. Liga zdominowana przez super pieniądze, super kluby i super piłkarzy. Ogólnie rzecz biorąc – super projekt bez wad. No niekoniecznie. Teoria teorią, a praktyka praktyką jak się później okazało. Swoje niezadowolenie wobec projektu manifestowali wielcy światowego futbolu. Jednym z głównych prowodyrów był Gary Neville, który nie szczypał się za język podczas wygłaszania swoich sądów o Super Lidze. We wszelakich ankietach na najważniejszych portalach poświęconych piłce od 80 do 90 procent kibiców nie zgadzało się na powstanie elitarnej ligi zrzeszającej topowe kluby ze Starego Kontynentu. Żeby tego było mało, największymi przeciwnikami nie byli wcale Ci, których zabrakło wśród 12 zespołów-matek, jednak sami zainteresowani.
Czarę goryczy przelała manifestacja kibiców Chelsea przed wtorkowym spotkaniem z Brighton w ramach Premier League. Spotkanie rozpoczęło się z 15-minutowym opóźnieniem poprzez zamknięcie przez sympatyków „The Blues” wjazdu na stadion. Interweniować musiał nawet Petr Cech, który starał się uspokoić rozszalały tłum. Wcześniej swoje niezadowolenie publicznie wygłosili działacze Leeds, a sami piłkarze wyszli na boisko w okazjonalnych koszulkach sprzeciwiających się powstaniu Super Ligi. Do protestu, w nieco karykaturalny i groteskowy sposób, przystąpiła także warszawska Legia, która pod hashtagiem #ClubsAGAINSTTheSuperLeague dołączyła się do bardzo licznego już ruchu oporu.
❌ #ClubsAGAINSTTheSuperLeague pic.twitter.com/evZNZTVuC8
— Legia Warszawa ???? (@LegiaWarszawa) April 20, 2021
Ludzie kontra władza
W Anglii kapitan Liverpoolu, Jordan Henderson, zwołał pilne zebranie kapitanów klubów Premier League, co poskutkowało wieloma oświadczeniami piłkarzy w mediach społecznościowych. Publicznie swoją dezaprobatę wobec projektu ESL wygłosili między innymi Marcus Rashford, Trent Alexander-Arnold czy Bruno Fernandes. W międzyczasie nacisk na kluby wywierał premier Boris Johnson, który otwarcie przeciwstawił się mocarstwowym zapędom Florentino Pereza i jego wspólników.
Trenerzy pytani o zasadność tej idei odpowiadali zazwyczaj wymijająco, a niektórzy, jak Jurgen Klopp, między słowami zdecydowanie sprzeciwiali się pomysłowi powstania Super Ligi. Gdy wiadro pomyj wylało się już do granic możliwości, wtorkowego popołudnia gruchnęła wiadomość jakoby Chelsea i Manchester City miały wycofać się z rozgrywek, zanim te w ogóle się rozpoczęły. Joan Laporta, nowo wybrany prezes Barcelony, oznajmił, że jego klub nie przystąpi do rozgrywek ESL, jeśli nie otrzyma na to zgody „socios”. Rozpętała się kolejna burza i domino powoli zaczęło upadać.
Here they go pic.twitter.com/hzpkwrfPLO
— Gary Neville (@GNev2) April 20, 2021
Panom już podziękujemy
Jak się niedługo później okazało, to nie tylko wymysły Romana Abramowicza i szejka Mansoura. W ciągu kilku godzin wszystkie 6 angielskich klubów ogłosiło, że odchodzą ze struktur ESL. Zabawa się skończyła, zanim jeszcze się zaczęła. Ze swojej posady w Manchesterze United zrezygnował między innymi Ed Woodward, a kibice „Czerwonych Diabłów” wciąż żądają głowy Joela Glazera i sprzedaży klubu przez amerykańską rodzinę.
Najciekawsza sytuacja jest za to w Juventusie. Andrea Agnelli, który jeszcze w niedzielę pełnił funkcję przewodniczącego Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA) okłamał chrzestnego swojej córki, szefa UEFY Alexandra Ceferina i odszedł ze stanowiska, zajmując przy tym funkcję wiceprezydenta Super Ligi. Przy obecnym niepowodzeniu ESL w Italii mówi się, jakoby prezydent „Starej Damy” miał zrezygnować ze swojego stanowiska w klubie.
Do angielskich klubów szybko dołączyły hiszpańskie Atletico oraz włoski Inter. „The Athletic” utrzymuje, że także Milan już niedługo opuści tonący statek. Wszystko posypało się w mgnieniu oka, a sam Florentino Perez został na lodzie ze skwaszoną miną. Sternik Realu miał pojawić się w nocy w radiu Cadena SER, gdzie w audycji El Larguero miał wyjaśnić jak doszło do opuszczenia ligi przez angielskie zespoły. Jak można się łatwo domyślić – Hiszpan się nie pojawił.
Football belongs to the fans. Today more than ever.
— Gerard Piqué (@3gerardpique) April 20, 2021
Wyścig po informacje
W włoskich, angielskich i hiszpańskich mediach rozpoczęła się rywalizacja o jak najświeższe i najdokładniejsze informacje na temat obecnej sytuacji. Mimo to, wiele z nich wzajemnie sobie przeczy. Włoskie źródła tuż przed północą zdementowały pogłoski o odejściu Andrei Agnellego ze stanowiska prezydenta Juventusu. Z drugiej strony, kilkanaście minut po północy dymisję Włocha obwieściło „beIN Sports”. „Sky Italia” poinformowało o zawieszeniu projektu Super Ligi, a „Mundo Deportivo” zasugerowało, że UEFA zaproponowała angielskim zespołom grube miliony euro za odejście z elitarnych rozgrywek. W tak napiętej i dynamicznej sytuacji warto nieco poczekać na sprawdzone i rzetelne informacje, gdyż w sportowych mediach panuje obecnie niemały rozgardiasz.
Największym zwycięzcą zaistniałego bałaganu, obok UEFA rzecz jasna, jest Bayern Monachium. Karl-Heinz Rummenigge zastąpił na stanowisku szefa ECA Andreę Agnellego, a jego klub został uznany za najbardziej „ludzki” ze wszystkich zespołów z europejskiej czołówki. Bawarczycy, wraz z Borussią Dortmund przeciwstawili się pomysłowi Super Ligi i dzięki temu uniknęli kompromitacji. Włodarze Bayernu woleli zaczekać na rozwój sytuacji i jak się okazało był to jak najbardziej słuszny ruch. Przy akcjach Manchesteru United, lecącymi na łeb na szyję na giełdzie, Niemców można uznać za moralnego zwycięzcę tego sporu o Super Ligę.
Karl-Heinz Rummenigge dzisiaj. pic.twitter.com/HMrSGrfLzK
— Maciek Zaremba (@ZarembaMac) April 20, 2021
Powrót do rzeczywistości?
Krajobraz po bitwie nie jest łaskawy dla żadnego z 12 klubów, które w nocy z 18 na 19 kwietnia zdecydowały się dołączyć do Super Ligi. Wielkie pieniądze, które przeleciały obok nosa to jedno, lecz podpadnięcie własnym kibicom to chyba najgorszy z możliwych scenariuszy, którego (o dziwo!) nikt chyba nie rozpatrywał. ESL wydało już oficjalne oświadczenie, w którym czytamy o zawieszeniu rozgrywek. W najbliższym czasie powinny potwierdzić się wszystkie pogłoski o odejściu całej dwunastki ze struktur Super Ligi. Wciąż niewyjaśniona jest pozycja Barcelony, Realu czy Juventusu, dlatego warto śledzić informacje, czekając na oficjalne oświadczenia klubów. Wygranych jest znaczniej mniej niż przegranych, jednak jak brzmi polski tytuł komedii romantycznej Nancy Meyers: „lepiej późno niż później”.
Autor: Robert Saganowski