Podsumowanie lekkoatletycznego weekendu

Mistrzostwa świata w lekkoatletyce rozkręciły się na dobre. Nie próżnują także reprezentanci Polski, którzy w sobotni i niedzielny wieczór pokazali, dlaczego warto bacznie śledzić to, co dzieje się na stadionie w Eugene.

Sobota

Sobotni poranek w Eugene stał pod znakiem dominacji Polaków w rzucie młotem. Wiedzieliśmy, że szanse na dwa medale są bardzo wysokie, szczególnie po fantastycznej formie Pawła Fajdka z eliminacji. Wraz z Wojciechem Nowickim wywalczyli dla polski dublet, a sam Fajdek już piąte złoto mistrzostw świata z rzędu, na którym nie zamierza poprzestawać. Nowicki zaczął lepiej w pierwszym rzucie – ponad 77 metrów, ale już w drugiej próbie reprezentacyjny kolega przerzucił go i wysunął się na prowadzenie z wynikiem 80,58 m. Obaj panowie swoje wyniki poprawili w kolejnych kolejkach i ostatecznie zakończyli rywalizację z 81,98 m dla Fajdka i 81,03 m dla Nowickiego. Podium dopełnił Norweg Elvind Henriksen.

Swoje starty na mistrzostwach świata rozpoczęli m.in. Ewa Swoboda, Kinga Królik, Damian Czykier i Michał Rozmys. Trójce z nich pomyślnie udało zakwalifikować się do etapu półfinałów. Swoboda wystartowała w siódmym biegu eliminacyjnym na 100 m. Zajęła w nim trzecie miejsce i przeszła dalej z jedenastym czasem. Czykier uplasował się nieco wyżej wśród rywali. Na metę 110 m przez płotki przybiegł z ósmym najlepszym czasem. Rozmys swój bieg na 1500 m zakończył poza szóstką, która automatycznie przechodziła do kolejnego etapu. Udało się jednak awansować z czasem.

O krok dalej była już Sofia Ennaoui, która w tamten wieczór zawalczyła o wejście do wielkiego finału 1500 m pań. Polka kolejny raz wykorzystała swój fenomenalny finisz na ostatniej prostej i z końca stawki przesunęła się na piątą pozycję, która zapewniła jej udział w walce o medale.

Niedziela

Dzień 3 dał nam początek rywalizacji siedmioboistek, wśród których ogromne nadzieje pokładamy w Adriannie Sułek – halowej wicemistrzyni świata z tego roku z Belgradu. Obok niej na mistrzostwach zadebiutuje także druga Polka — Paulina Ligarska. Siedmiobój zaczęliśmy od biegu na 100 m przez płotki. Sułek zaliczyła solidny wynik, kończąc tę konkurencję z szóstym czasem w ogólnym rozrachunku. Nie zawiodła także w swoim popisowym elemencie – skoku wzwyż. Tam uplasowała się tuż za Nafissatou Thiam – dwukrotną mistrzynią olimpijską i wyszła na drugiej miejsce w całościowej tabeli. Zwykle dużo słabiej wychodziło jej pchnięcie kulą, ale dzięki wielkim staraniom, by jak najbardziej zbliżyć się do czołówki, każdy z wczorajszych rzutów był ponad 14-metrowy (14,06 m; 14,11 m oraz 14,13 m), co dało jej trzy nowe rekordy życiowe. Nie było zatem tylko daleko. Było także równo i to cieszy oko. Holenderka Anouk Vetter pokazała jednak jeszcze większy kunszt, pchając najdalej z całej stawki (16,25 m), co pozwoliło jej wskoczyć przed Polkę, która spadła na drugie miejsce. Życiówkę udało się także poprawić na dystansie 200 m, gdzie z wynikiem 23.77 zajęła czwarte miejsce wśród wszystkich zawodniczek. Niestety najszybsza w tej konkurencji Amerykanka Anna Hall traciła do Polki relatywnie mało punktów. W konsekwencji nawet przy tak dobrym wyniku Sułek została zepchnięta na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, za Thiam, Vetter oraz Amerykankę.

Do eliminacji przystąpili kolejni polscy biegacze, tym razem 400-metrowcy. Wśród panów zakwalifikować do półfinałów nie udało się Kajetanowi Duszyńskiemu, który nie zregenerował się dostatecznie po szatafecie mieszanej. Dalej przeszły za to dwie panie – Anna Kiełbasińska oraz Natalia Kaczmarek. Trudna sytuacja wywołana zgrzytem w kadrze po rywalizacji sztafet mieszanych nie dała się we znaki i obie zakończyły eliminacje w pierwszej czwórce całej stawki.

Byliśmy świadkami także dwóch awansów do ścisłego finału. Pierwszy zrobił to Damian Czykier, który wszedł do niego z szóstym czasem. Czykier jeszcze tego samego dnia był o krok od medalu. Finał z dyskwalifikacjami w tle zakończył na czwartym miejscu. Kolejny był Michał Rozmys, który podobnie do kolegi do finału w awansował spoza miejsca premiowanego, a dzięki swojemu czasowi. Finał 1500 m panów zobaczymy dopiero 19 lipa o 4.30 polskiego czasu. Taka sama sztuka nie udała się niestety Ewie Swobodzie. Polka pobiegła w drugim półfinale na dystansie 100 m. Na mecie była dopiero szósta co nie dawało żadnej nadziei na awans jako lucky-loser.

Kibice muszą się zaopatrzyć w dodatkową parę oczu, by móc nadążyć za wszystkim, co jednocześnie dzieje się na stadionie lekkoatletycznym. Zapewniamy was, kiedy spędzicie choć jeden wieczór śledząc relację z Eugene, nie odejdzie aż do końca dziesiątego dnia zmagań.

Marta Szajkowska