Piłkarskie wspomnienia #5 ,,Szczepaniak, Szczepaniak, tyś warszawski cwaniak”

6 maja obchodzimy 43 rocznicę śmierci Władysława Szczepaniaka. To prawdziwa legenda polskiej, ale przede wszystkim warszawskiej piłki w okresach przed i po II wojnie światowej. Długoletni kapitan reprezentacji Polski i Polonii Warszawa, z którą doświadczył niemałej liczby sukcesów. Jak wyglądała kariera i życie tego człowieka?

Urodził się 19 maja 1910 roku w Warszawie. Przez całe życie tak naprawdę związany był z jednym klubem, to znaczy Polonią. Już w wieku 16 lat zaczął trenować dla tego zespołu i bardzo szybko stał się jednym z ważniejszych zawodników w tej drużynie, bowiem już 2 lata później debiutował. Zaczynał jako napastnik i w tej roli się zdołał sprawdzić. Jeden z pierwszych meczów Szczepaniaka na stadionie Agrykoli był przeciwko Legii. Wówczas Polonia grała swoje mecze tam, ponieważ obecny stadion przy ulicy Konwiktorskiej jeszcze nie istniał.

21 lipca 1928 roku Władysław Szczepaniak dał się poznać szerszej publiczności jako bohater swojej drużyny. Zdobył decydującego gola, dzięki czemu Polonia ostatecznie wygrała 4:3. Warto powiedzieć, że aż do momentu zakończenia kariery związany był tylko i wyłącznie z ,,Czarnymi Koszulami”. Jest to okres 20 lat. Oczywiście w międzyczasie była wojna i rozgrywki ligowe zostały na ten czas zawieszone, jednak liczymy w tym przypadku przywiązanie do jednego klubu. Granie zakończył w roku 1948. Jest to do dziś niepobity rekord polskiej ligi jako nieprzerwany okres gry dla jednego klubu.

2 lata wcześniej wznowiono rozgrywki ligowe. Był to pierwszy sezon polskiej I ligi po II wojnie światowej.  Wówczas to Polonia została mistrzem Polski. Była to historyczna chwila, bo pierwszy tytuł dla klubu z Warszawy, która przecież była rozbita po ataku Niemców. 

Władysław Szczepaniak to także ikona reprezentacji Polski w okresie przed wojną. Zadebiutował w niej w 1930 roku podczas meczu ze Szwecją, który nasza reprezentacja wygrała 3:0. Do tego czasu zdążył już zmienić pozycję na obrońcę i z tej roli wywiązywał się bardzo dobrze. Stanisław Mielech, reprezentant Polski, ale i mistrz kraju z Cracovią wspominał go w bardzo dobrych słowach w swojej książce. Pisał o nim, że był przede wszystkim graczem niezwykle inteligentnym, który bardzo dobrze umiał się ustawić. Nie błyszczał szybkością, ani techniką, jednak miał dobre długie podanie.

Wystąpił wraz z reprezentacją na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie. Wówczas, w 1936 roku Polska zajęła 4 miejsce przegrywając decydujący mecz o brązowy medal z Norwegią 2:3. Wówczas jeszcze rola Szczepaniaka nie była tak wielka, jak w późniejszych czasach, gdyż ustępował w obronie między innymi Henrykowi Martynie, chociaż w ostatnim meczu wystąpił w podstawowym składzie.

Na następną dużą imprezę reprezentacja prowadzona przez Józefa Kałużę nie musiała długo czekać. Minęły 2 lata i nadszedł czas Mistrzostw Świata we Francji. Polska awansowała do nich po raz pierwszy w historii eliminując po drodze Jugosławię 4:1 w dwumeczu. Na miejscu czekała na nas Brazylia, dla której był to już 3 taki turniej. Wówczas Canarinhos nie mieli takiej renomy na świecie, jak w późniejszych latach. Wtedy liczyli się Węgrzy, Urugwajczycy czy Włosi. Mieli jednak w składzie wielką gwiazdę, czyli Leonidasa, o którym wciąż krążą legendy o rzekomej grze boso podczas tego spotkania. Władysław Szczepaniak w tym spotkaniu był już kapitanem reprezentacji Polski. Nasza reprezentacja ostatecznie przegrała 5:6 po dogrywce, a Szczepaniak pomimo bardzo dobrych opinii pomeczowych i neutralizacji poczynań Leonidasa nie ustrzegł się błędów prezentując temu zawodnikowi jedną z bramek w dogrywce.

Karierę w reprezentacji zakończył w 1947 roku meczem ze Szwecją, który Polska przegrała w Sztokholmie 4:5. Rozegrał łącznie 34 spotkania, nie zdobył ani jednego gola. Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Szczepaniak był uwielbiany przez kibiców Polonii, ale nie tylko. Podczas wystąpień kabaretowych w stolicy mówiono o nim: ,,Szczepaniak, Szczepaniak, tyś warszawski cwaniak”. Szkoda tylko, że w dzisiejszych czasach został nieco zapomniany.

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze