Nadchodzący weekend wyścigowy na Silverstone może okazać się historyczny dla Formuły 1. W królowej sportów motorowych wypróbowany zostanie nowy format weekendu, z wyścigiem sprinterskim. Wszystko, co trzeba wiedzieć o tym teście znajduje się w tym tekście!
Co to właściwie jest?
Nowość w Formule 1 najdokładniej nazwać można sprintem kwalifikacyjnym. To nowy segment weekendu wyścigowy, który będzie testowany w tym sezonie podczas 3 rund – Grand Prix Wielkiej Brytanii, Włoch oraz Brazylii. Wyścig będzie składał się z kilkunastu okrążeń. Jego dystans wyniesie 100 kilometrów, a trwać będzie mógł maksymalnie godzinę (półtorej w przypadku czerwonej flagi).
Kierowcy wystartują do sprintu według kolejność ustalonej w tradycyjnych kwalifikacjach, które zostaną rozegrane w piątek. Wyniki sprintu natomiast zdefiniują stawkę na niedzielne Grand Prix. Podium sprintu otrzyma również skromne punkty – 3 za zwycięstwo, 2 za drugie miejsce oraz 1 za trzecie. Mimo iż nie będzie tradycyjnej celebracji z wejście na „pudło”, to topowa 3 otrzyma od F1 nagrodę w postaci wieńców, nawiązujących do dawnych lat.
Formule 1 bardzo zależy na dużej oglądalności sprintów oraz kwalifikacji, dlatego odbędą się one wieczorami. Tak więc w piątek po południu zobaczymy jeden 60-minutowy trening, a po nim kwalifikacje z trzema segmentami, jak podczas normalnego weekendu wyścigowego. W sobotę czeka nas kolejna sesja treningowa, a wieczorem sprint kwalifikacyjny przed niedzielnym wyścigiem Grand Prix.
Jakie są zalety?
Formuła 1 chce wprowadzić sprinty kwalifikacyjne z jednego prostego powodu – aby zwiększyć ilość ścigania. Obecny, 23-wyścigowy kalendarz jest już poważnym wyzwaniem dla zespołów, więc dalsze powiększanie liczby rund nie wchodzi w grę. Żeby więc było więcej ścigania koło w koło – a co za tym idzie, więcej przychodu – F1 postanowiła spróbować dodać do weekendu kolejny wyścig.
Ze względu na krótki dystans sprintu oraz brak obowiązkowego pit stopu, w teorii ma być to rywalizacja pozbawiona martwienia się o paliwo czy stan opon. Na kilkunastu „kółkach” po torze kierowcy mają się nie oszczędzać i dawać z siebie wszystko w walce o każdy centymetr toru i każdą pozycje, która może okazać się kluczowa podczas niedzielnego Grand Prix o duże punkty.
Ciekawą rzeczą, która może zwiększyć atrakcyjność weekendu, jest sytuacja z regułami „parcu ferme”. Zespoły tak samo jak teraz nie będą mogły wprowadzić zmian w ustawieniach bolidu po starcie kwalifikacji. Jako że te odbędą się w piątek, ekipy będą miały tylko jeden, 60-minutowy trening, aby znaleźć odpowiedni balans. To utrudni drużynom zadanie i może spowodować większą zmienność formy różnych stajni.
Jakie są wady?
Po pierwsze, zerwanie z tradycją. Oczywiście świat rusza się do przodu i nie można stać w miejscu i rozpamiętywać „jak to kiedyś było”, jednak dla wielu osób to już nieco za wiele. Sobotnie kwalifikacje, które decydowały o kolejności startowej były częścią Formuły 1 od wielu lat. Ich format nieco się zmieniał, ale sedno pozostawało zawsze to samo – w sobotniej „czasówce” na jednym okrążeniu dajemy z siebie wszystko, aby zdobyć jak najlepsze miejsca na starcie do Grand Prix.
Krótki dystans w teorii ma spowodować, że zawodnicy nie będą oszczędzali opon i paliwa, jednak rzeczywistość może te plany brutalnie zweryfikować. Ekipy z pewnością chętnie naleją kierowcom do baku mniej benzyny, aby samochód był lżejszy i zyskiwał w ten sposób. Opony również powinny pozostać kluczem, a dbanie o nie przepisem na sukces. Drużyny na sprinty najpewniej nałożą swoim kierowcom miękkie gumy, które są w stanie zazwyczaj wytrzymać około 20 okrążeń. Tak więc zawodnicy nie będą mogli jak w kwalifikacjach wyciskać z mieszanki wszystkiego na każdym „kółku”, a być może skupią się na utrzymywaniu jej w dobrym stanie nawet bardziej niż w niedzielnym Grand Prix.
Obrazek pięknego emocjonującego wyścigu, na którego krótkim dystansie ma nie być kalkulacji, a jedynie jazda na ryzyku, najpewniej również się nie spełni. Straty w przypadku jednego błędu w trakcie sprintu mogą być ogromne – urwane przednie skrzydło na pierwszych okrążeniach skreśla zawodnika z rywalizacji, jako że nie ma on czasu na odrobienie start, nawet w Red Bullu lub Mercedesie. Zawodnicy podejdą więc do tego raczej spokojnie, w większości licząc na zachowanie lub nieznaczne polepszenie miejsca z piątkowej „czasówki”. Lepiej będzie spokojnie dojechać do mety, niż rozbić się i startować z końca stawki w niedzielę. Ryzyko podejmować zapewne będą jedynie zawodnicy, którzy kompletnie zawiedli w kwalifikacjach, na przykład odpadając dużo wcześniej lub przewidywano lub cierpiąc z powodu awarii.
Kiedy zobaczymy sprint kwalifikacyjny?
Format weekendu ze sprintem kwalifikacyjnym będzie w 2021 testowany trzykrotnie – w Wielkiej Brytanii, Włoszech a także Brazylii. Pierwszą odsłonę tego eksperymentu zobaczymy już w tę sobotę – nowy element weekendu ma rozpocząć się o godzinie 17:30. Kwalifikacje w tradycyjnej formie odbędą się natomiast w piątek, zaczynając się o 19:00.
Autor: Adam Wojtowicz