Derbi de la Comunitat na początek 26. kolejki LaLiga!

Walencja i Villarreal to miasta położone niecałe 60 kilometrów od siebie. Do 1997 roku utrzymywały przyjazne stosunki. Żółta Łódź Podwodna szukała szczęścia w niższych ligach aniżeli Valencia. W pewnym momencie się to zmieniło…

Villarreal stał się konkurencyjną drużyną. Od tego czasu przyjaźń przerodziła się w rywalizację o to, kto wiedzie prym w regionie i kto lepiej reprezentuje go na arenie krajowej czy międzynarodowej. Do niedawna w tej rywalizacji górą zdecydowanie była Valencia. Zdobyty Puchar Króla, awanse do Ligi Mistrzów. „Marna” Liga Europy od przeciwników zza miedzy była niewystarczająca. Aktualna sytuacja każe nam jednak mówić, że to Villarreal jest lepszy. Nawet mimo tego, że żadnej poprawy formy z pomocą Unaia Emery’ego nie widać. Przyczynił się do tego upadek Valencii.

Upadek, który jest bardzo bolesny. Nie tylko dla kibiców, sympatyków tego klubu, nie tylko dla piłkarzy czy osób związanych z Los Che, które oddają się mu całym sercem. Również dla ligi, która zdecydowanie zyskuje, jeśli kluby z tradycjami pokazują się z jak najlepszej strony. Poziom organizacyjny, jak i sportowy prezentowany w tym momencie przez Valencię jest poniżej krytyki. Ciężko jest zrozumieć jak w dwa lata z zespołu, który znakomicie prosperował, została drużyna, która kompletnie sobie nie radzi – czasem nawet z najsłabszymi rywalami.

Patrząc na wyniki czy styl Nietoperzy w ostatnich meczach ciężko jest oczekiwać po nich cudów w dzisiejszym starciu. W zeszłej kolejce dali się ograć miernemu w tym sezonie Getafe. I to aż 0-3. Kompromitacja? Niestety tak. Czternaste miejsce w tabeli w porównaniu do tego, co było jeszcze niedawno, dobitnie obrazuje kryzys klubu. Trener Javi Gracia na konferencji przedmeczowej powiedział takie słowa: „Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, jesteśmy zaangaażowani i dokładamy wszelkich starań, by się doskonalić i poprawiać.” Poprawy jednak jak nie było, tak nie ma.

Villarreal znajduje się na całkowicie innym biegunie. Nadal zaciekle walczy o Ligę Europy. Aktualnie siódma pozycja w tabeli. Wydaje się, że jest to minimalnie poniżej potencjału tego zespołu. Unai Emery był ściągany do klubu jako człowiek, który ma pomóc zbudować poniekąd „drugą Sevillę”. Dobrze pamiętamy czasy, gdy był trenerem Los Nervionenses i zdobywał raz za razem Ligę Europy. Patrząc z boku, można odnieść wrażenie, że jest to trener, który idealnie nadaje się do drużyn trzeciego szeregu, by wynieść je na drugi. Tak zrobił z Sevillą i takie zadanie ma w Villarrealu. Jego problem jest taki, że od począrku sezonu minęło 25 kolejek, a Żółta Łódź Podwodna zatrzymała się w rozwoju. Jasne – pod batutą Emery’ego Dani Parejo (nomen omen były kapitan Valencii) prezentuje się znakomicie, Gerard Moreno stał się piłkarzem, który bierze na siebie ciężar zdobywania bramek, ale brakuje „tego czegoś”, przysłowiowej kropki nad i. Tego, co było w Sevilli. Kolektywu. Zawodnicy nie są jeszcze tak zżyci i tak „połączeni” na boisku, jak było to w andaluzyjskim klubie. Piłkarze na boisku muszą być jak poszczególne części ciała człowieka. Wszystkie muszą działać i się rozumieć, by cały organizm funkcjonował prawidłowo. Tego jeszcze w Villarrealu zbyt często nie uświadczamy. W Lidze Europy nadal są jednak w grze, a jak mówi historia, to jest to ulubione trofeum Emery’ego, więc kto wie, czy nie to zadanie będzie najważniejszym dla jego drużyny w tym sezonie.

Przewidywane składy:

Valencia: Cillessen – Correia, Guillamon, Gabriel, Gaya – Wass, Soler, Racić, Musah – Kang-In, Maxi Gomez.

Villarreal: Asenjo – Pedraza, Torres, Albiol, Foyth – Parejo, Capoue, Trigueros – Moi Gomez, Alcacer, Moreno.

Od 21:00 relacja z tego spotkania na antenie kanału 2. Radia GOL. Przeprowadzi ją dla Państwa Piotr Szymczuk. Zapraszamy!

Autor: Dawid Lampa

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze