Benfica Lizbona, Glasgow Rangers oraz Standard Liege to lista rywali Lecha Poznań w fazie grupowej Ligi Europy. Przeciwnicy z jednej strony to uznane europejskie marki. Z drugiej jednak mogło być gorzej, dużo gorzej. Wygląda na to, że poznaniacy mogą raz po raz sprawić niespodziankę w kolejnych meczach. Czy są jednak tak solidni, żeby lista punktów z niespodzianek była na tyle długa, by zobaczyć Lecha w rundzie pucharowej?
Po pierwsze zdajmy sobie jeszcze raz sprawę z sukcesu podopiecznych trenera Żurawia. Polska liga spadła niemal na dno rankingu UEFA, co przyniosło ze sobą w skutkach przymus startu już w pierwszej rundzie eliminacji. Czterech rywali należało odprawić, by przebić się do upragnionej fazy grupowej. Podobnego wyczynu dokonały tylko ekipy CSKA Sofia oraz Hapoelu Beer Szewa. Na dodatek drużyna z Wielkopolski jak na złość kolejnych rywali musiała odprawiać w wyjazdowych spotkaniach. Chapeau bas!
Wylosowana grupa łatwą nie jest, ale plan awansu nie jest z gatunku scenariuszy science fiction. UEFA otwiera bramy stadionów od najbliższej rundy (w zależności od przepisów krajowych, do 30% maksymalnie). Jeśli uda się w Poznaniu wprowadzić kibiców na stadion, to każdy mecz u siebie nabierze ponownie rozmiaru święta. Zatem nie widzę przeszkód, by dzielnie rywalizować z Glasgow Rangers (skoro Legia mogła w zeszłym sezonie) oraz Standardem Liege (skoro mamy już na rozkładzie lidera tej ligi i to na wyjeździe). Zostaje Benfica, która jest zdecydowanym faworytem tej grupy. Portugalczycy od dekady regularnie meldowali się co roku w fazie grupowej Champions League i Liga Europy jest dla nich niejako zesłaniem. To oni są faworytem, ale nie spodziewałbym się po nich deklasacji reszty drużyn w grupie, to jeszcze nie ten poziom.
Reasumując, czeka nas kilka fajnych tygodni z europejską piłką w tle, a Lechem w roli głównej. Zastrzyk gotówki do budżetu, pokazanie się młodych chłopaków w europejskim oknie wystawowym to kolejne plusy solidnej postawy poznaniaków.
Jeśli przygoda z Europą zakończy się po fazie grupowej, trzeba będzie podopiecznym Dariusza Żurawia podziękować i pogratulować. Wiele jednak wskazuje na to, że Lech tanio skóry nie sprzeda i miejmy nadzieję, że jeszcze nie raz (i nie dwa?) odbije się czkawką europejskim markom.
Szymon Rogalski