Ruszyła Liga Mistrzów Świata! – podsumowanie 1 kolejki Plusligi 2020/2021

Pierwsza kolejka nowego sezonu Plusligi za nami i właśnie o takim rozpoczęciu sezonu 2020/21 myśleliśmy! Byliśmy głodni siatkówki i spragnieni emocji. Siatkówki było dużo, a emocji jeszcze więcej. Wszyscy zawodnicy dawali z siebie 110%, żeby jak najlepiej wypaść w inauguracyjnej kolejce Ligi Mistrzów Świata. A o to co się w niej działo. 

BEZ NIESPODZIANKI W NYSIE 

Beniaminek na początku ma zawsze najtrudniej. Pierwszy mecz Stal Nysa musiała rozegrać z aktualnym mistrzem Polski, którym jest Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Stal Nysa ambitnie podchodziła do tego meczu i zapowiadała walkę. Takie też oto elementy po stronie beniaminka występowały, jednak zderzenie ze ścianą było niesamowicie silne. Kędzierzynianie nie pozwolili swoim rywalom w każdym z trzech rozegranych setów przekroczyć granicy dwudziestu punktów. W pierwszym secie beniaminek prezentował bardzo waleczną postawę, grając z mistrzem Polski punkt za punkt. Kędzierzynianie jednak uciekli w końcówce. W drugim i trzecim secie ZAKSA bardzo szybko wypracowywała sobie dużą przewagę, którą stopniowo powiększała. Siatkarze Nikoli Grbicia dominowali w każdym elemencie – od liczby asów serwisowych, poprzez blok i przyjęcie (siatkarze ZAKSY nie popełnili żadnego błędu w tym elemencie), na lepszym procencie w ataku i grze na kontrach kończąc. Benjamin Toniutti umiejętnie rozdzielał piłki poprzez swoich atakujący. W ofensywie bardzo dobrze radzili sobie Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk oraz Jakub Kochanowski. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha popełniali dużo błędów własnych i mizernie prezentowali się w ataku, zwłaszcza przyjmujący Stali Zbigniew Bartman. Nieco lepiej wyglądał świeży nabytek beniaminka atakujący Michał Filip, jednak jego liczby również były dalekie od fantastycznych. W zespole z Nysy najbardziej wyróżniali się dwaj środkowi – Bartłomiej Lemański oraz Moustapha M’Baye i libero Michał Ruciak. Pomimo jeszcze niepoukładanej gry, to trudno winić za ten mecz beniaminka Plusligi patrząc na to, że grali ze świetnie zgraną i rozpędzoną drużyną z Kędzierzyna-Koźla. Stal Nysa przeszła swoisty chrzestPluslidze i teraz powinno grać im się zdecydowanie swobodniej.

Stal Nysa 0-3 Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (19:25, 13:25, 16:25) 

MVP: Łukasz Kaczmarek  

Stal Nysa: Marcin Komenda (1), Michał Filip (8), Zbigniew Bartman (5), Łukasz Łapszyński (3), Bartłomiej Lemański (5), Moustapha M’Baye (6), Michał Ruciak (libero), Kamil Dembiec (libero) oraz Patryk Szczurek, Wassim Ben Tara (3), Bartosz Bućko (2), Kamil Długosz (2), Mariusz Schamlewski 

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Benjamin Toniutti (1), Łukasz Kaczmarek (10), Aleksander Śliwka (12), Kamil Semeniuk (10), Jakub Kochanowski (8), David Smith (1), Paweł Zatorski (libero), Korneliusz Banach (libero) oraz Bartłomiej Kluth (3), Piotr Łukasik (3), Adrian Staszewski, Krzysztof Rejno (1) 

POJEDYNEK POD ZŁOTYM SUFITEM 

Już podczas drugiego dnia zmagań w pierwszej kolejce byliśmy świadkami pięciosetowego meczu. Zaserwowały go nam drużyny Cerradu Enei Czarnych Radom i Indykpolu AZS Olsztyn. Mecz był jednak bardzo dziwny i nie należał do tych najładniejszych. Obie drużyny popełniały dużą ilość błędów własnych, zwłaszcza w polu zagrywki. Pierwszy set to dominacja radomian. Siatkarze Daniela Castellaniego nie mieli żadnych argumentów, żeby postawić się rywalowi. Mieli problemy w przyjęciu oraz nie mogli kończyć swoich ataków. Bułgarski środkowy Victor Yosifov dosłownie murował siatkę i nie pozwalał olsztynianom przebić się na drugą stronę boiska. Na skrzydłach rozszaleli się Brenden Sander, Bartosz Firszt (grający za kontuzjowanego Lucasa Loha) oraz Dawid Konarski. Drugi set do pewnego momentu lepiej szedł Zielonej Armii, lecz w końcówce Czarnym udało się dogonić przeciwnika. Końcówka jednak należała do Indykpolu AZS Olsztyn. W trzecim secie zdecydowanie lepsi byli olsztynianie – duża w tym zasługa Damiana Schulza oraz Robberta Andringi, którzy rozgrywali bardzo dobre zawody. Czarni Radom przebudzili się w czwartym secie dzięki skutecznej grze w ataku (popis na środku siatki dawał Dawid Dryja) i na zagrywce. W tie-breaku od początku inicjatywę przejęli siatkarze Cerradu Enei Czarnych Radom, AZS Olsztyn popełniał coraz więcej błędów. Nadzieje w ekipie z Warmii i Mazur do ostatniego momentu przywracał swoją dobrą grą Damian Schulz, jednak to nie wystarczyło i to Czarni cieszyli się z pierwszego zwycięstwa w tym sezonie. 

Cerrad Enea Czarni Radom 3-2 Indykpol AZS Olsztyn (25:17, 23:25, 19:25, 25:21, 15:13) 

MVP: Dawid Konarski 

Cerrad Enea Czarni Radom: Michał Kędzierski (1), Dawid Konarski (21), Brenden Sander (13), Bartosz Firszt (15), Dawid Dryja (13), Victor Yosifov (9), Mateusz Masłowski (libero) oraz Bartosz Zrajkowski, Daniel Gąsior, Artur Pasiński 

Indykpol AZS Olsztyn: Kamil Droszyński (3), Damian Schulz (21), Robbert Andringa (17), Wojciech Żaliński (7), Dmytro Teriomenko (6), Javier Concepcion Rojas (3), Jędrzej Gruszczyński (libero) oraz Przemysław Stępień, Remigiusz Kapica, Ruben Schott (7), Dawid Woch (4), Mateusz Poręba  

 

CUPRUM LUBIN POSTRASZYŁ FAWORYTA 

Przed meczem Cuprum Lubin z PGE Skrą Bełchatów większość obstawiało zdecydowanie zwycięstwo tych drugich. Bełchatowianie w tym meczu mieli wystąpić bez swojej gwiazdy, czyli Taylora Sandera. Po kontuzji był również atakujący Skry Bartosz Filipiak, ale to jednak bełchatowianie nadal byli faworytami w tym meczu. Lubinianie znacznie słabiej prezentowali się kadrowo względem poprzedniego sezonu. W meczu nie mógł zagrać ostatni transfer Miedziowych Nikolay Penchev.  Z powodu kontuzji nieobecni byli jeszcze Paweł Pietraszko i Bartłomiej Zawalski. Osłabiony kadrowo Lubin był skazywany na pożarciePlusliga jednak rządzi się własnymi prawami. Pierwszy set to niemalże koncertowa gra drużyny Cuprum. Z impetem rozpoczęli set od prowadzenia 5:1. Znakomicie prezentowali się na skrzydłach, wykorzystując kolejne akcje. Nie dawali siatkarzom PGE Skry dobić się do boiska, ponieważ dobrze prezentowali się w obronie i wykonywali bardzo dużą ilość wybloków. Liderem ofensywy Lubina byli Wojciech Ferens oraz Kamil Maruszczyk. W pewnym momencie lubinianie prowadzili ze Skrą aż 17:9 (!) PGE Skra Bełchatów nie miała pomysłu jak zatrzymać przeciwnika. Rozgrywający Grzegorz Łomacz często korzystał z usług swoich środkowych Norberta Hubera i Karola Kłosa, ofensywę na lewej stronie wspierał Milad Ebadipour. Słabą formę prezentował zastępujący w tym meczu Sandera Milan Katic. Bełchatowianie w końcówce seta ruszyli do ataku, jednak było już na to za późno. Drugi i trzeci set były już bardziej wyrównane. Dobrą grę kontynuowali Wojciech Ferens, Kamil Maruszczyk i Ronald Jimenez. Po stronie Skry Bełchatów liderami byli Norbert Huber i Milad Ebadipour. Do gry włączył się atakujący Dusan Petkovic, znacznie lepiej grał jego rodak Milan Katic. W obu tych partiach górą byli siatkarze Michała Mieszko Gogola. W trzecim secie oglądaliśmy grę na przewagi i równie dobrze na prowadzenie mogli wyjść siatkarze Cuprum (mieli piłki setowe), jednak więcej zimnej krwi i szczęścia mieli bełchatowianie. W czwartym secie Miedziowi nie odpuszczali. Obie drużyny szły łeb w łeb i znowu doszło do gry na przewagi. W niej znowu jednak lepsza była trzecia siła ostatniego sezonu Plusligi. Po ciężkim boju PGE Skra Bełchatów wywiozła z Lubina pierwsze 3 punkty. Zespołowi Marcelo Fronckowiaka pozostało wyjść z hali z podniesioną głową, bo pokazali kawał dobrej gry. 

Cuprum Lubin 1-3 PGE Skra Bełchatów (25:20, 22:25, 28:30, 24:26) 

MVP: Norbert Huber 

Cuprum Lubin: Miguel Tavares Rodrigues (3), Ronald Jimenez (19), Wojciech Ferens (17), Kamil Maruszczyk (18), Dawid Gunia (5), Przemysław Smoliński (4), Bartosz Makoś (libero) oraz Mariusz Magnuszewski, Adam Lorenc (1), Daniel Muniz de Oliveira (3), Szymon Jakubiszak 

PGE Skra Bełchatów: Grzegorz Łomacz (3), Dusan Petkovic (15), Milad Ebadipour (17), Milan Katic (10), Norbert Huber (14), Karol Kłos (11), Kacper Piechocki (libero) oraz Mihajlo Mitic, Bartosz Filipiak, Mikołaj Sawicki (1) 

 

TRZY PUNKTY NA START DLA KATOWIC 

GKS Katowice okazał się lepszy w pojedynku ze Ślepskiem Malow Suwałki. Wynik 0-3 dla gości jest dosyć niespodziewany, gdyż wiele się mówiło o tym, że mecz zakończy się pięciosetowym pojedynkiem. MKS Ślepsk Malow Suwałki dopadły spore problemy kadrowe. Drugi atakujący Patryk Szwaradzki doznał urazu mięśni brzucha. W jego miejsce ze Stali Nysa wypożyczono Łukasza Kaczorowskiego. W spotkaniu nie wziął udziału również podstawowy rozgrywający Joshua Tuaniga oraz środkowy Andreas Takvam. Amerykanina zastąpił kapitan drużyny Kacper Gonciarz. Do końcówki pierwszego seta mecz stał na wyrównanym poziomie. Podopieczni Grzegorza Słabego odpalili później zagrywką, byli skuteczniejsi w ataku i lepiej grali na kontrach. Podobny przebieg miała druga partia. W niej katowiczanie rozegrali końcówkę na swoją korzyść. Siatkarze Andrzeja Kowala próbowali się podnieść po dwóch nieudanych setach i szło im to całkiem nieźle, uciekając Gieksie na dwa-trzy punkty w trzeciej partii. Dużo jakości w ataku wnosił belgijski przyjmujący Suwałk Tomas Rousseaux. Trzeci set zakończył się grą na przewagi w której lepszy był GKS Katowice, inkasując na swoje konto pierwsze trzy punkty. Kluczem do wygranej okazał się blok – GKS w tym elemencie punktował aż 10 razy, z czego po 4 punkty zdobyli Miłosz Zniszczoł oraz Jakub Jarosz. Środkowy GKS-u Katowice zanotował znakomity występ notując 10 punktów atakiem przy 12 próbach, co dało mu aż 83% skuteczności w ataku. Na lewym skrzydle egzamin zdała para Kamil Kwasowski i Adrian Buchowski, rozgrywający Jan Firlej grał szybko i kombinacyjnie, a libero Dustin Watten świetnie trzymał przyjęcie. MKS Ślepsk Malow Suwałki prezentował się znacznie gorzej w ataku niż Katowice. Bardzo słaby występ zaliczył Marcin Waliński, notując tylko 29% skuteczności w ataku. Z dobrej strony natomiast pokazał się wspomniany wcześniej Rousseaux oraz atakujący Bartłomiej Bołądź. Jednak ta dwójka nie miała wsparcia ze strony swojej drużyny.  

MKS Ślepsk Malow Suwałki 0-3 GKS Katowice (18:25, 22:25, 25:27) 

MVP: Miłosz Zniszczoł 

MKS Ślepsk Malow Suwałki: Kacper Gonciarz (1), Bartłomiej Bołądź (11), Tomas Rousseaux (17), Marcin Waliński (5), Łukasz Rudzewicz (5), Cezary Sapiński, Paweł Filipowicz (libero), Mateusz Czunkiewicz (libero) oraz Łukasz Kaczorowski, Kevin Klinkenberg (1), Jakub Rohnka (4), Mateusz Sacharewicz (3) 

GKS Katowice: Jan Firlej (1), Jakub Jarosz (17), Adrian Buchowski (14), Kamil Kwasowski (11), Miłosz Zniszczoł (14), Jan Nowakowski (5), Dustin Watten (libero) 

 

VERVA RÓWNIEŻ ZWYCIĘSKA  

Po PGE Skrze Bełchatów tym razem VERVA Warszawa ORLEN Paliwa musiała do końca walczyć o pełną pulę punktów z niżej notowanym przeciwnikiem. W tym przypadku był nim MKS Będzin. Po wyrównanym początkowym i środkowym fragmencie pierwszej partii to stołeczna drużyna dzięki zagrywce Bartosza Kwolka i blokom Piotra Nowakowskiego zapewniła sobie zwycięstwo w pierwszym secie. Siatkarze Andreii Anastasiego zdominowali natomiast drugą partię – będzinianie nie mogli nic poradzić na mocne zagrywki ekipy z Warszawy, skuteczną grę z pierwszej akcji czy kontrataków. Podopieczni Jakuba Bednaruka popełniali dużą ilość błędów własnych. Sroga lekcja od wicemistrzów Polski podziałała motywująco na drużynie MKS-u Będzin. Zaczęli być skuteczniejsi w ataku i wykorzystywali kontry. Swoje przysłowiowe 5 minut miał przyjmujący MKS-u Rafał Sobański, który kończył niemal każdą piłkę i był najlepszym graczem Będzina w tym meczu. Zbyt rozluźniona VERVA wzięła się do pracy, lecz będzinianie nie odpuszczali. W końcowej części seta gościom udało się uciec i byli blisko wygrania tego spotkania. Wtedy jednak blok i zagrywka Tomasza Kalembki oraz skuteczne ataki Sobańskiego i Jose Ademara Santany spowodowały, że partia numer 4 została rozegrana na przewagi. W niej jednak lepsi byli siatkarze z Warszawy. VERVA Warszawa ORLEN Paliwa nie rozegrała takiego meczu na jaki z pewnością ją stać. Gdyby będzinianie nie popełniali aż tak zatrważającej ilości błędów własnych to mecz mógłby wyglądać kompletnie inaczej. Warszawianie byli spokojniejsi w przyjęciu i skuteczniejsi na zagrywce, która stwarzała będzinianom wiele problemów.  

MKS Będzin 1-3 VERVA Warszawa ORLEN Paliwa (20:25, 14:25, 25:20, 24:26) 

MVP: Piotr Nowakowski

MKS BędzinThiago Veloso (1), Rafał Faryna (12), Rafał Sobański (22), Jose Ademar Santana (12), Bartosz Gawryszewski (6), Tomasz Kalembka (3), Szymon Gregorowicz (libero) oraz Łukasz Makowski, Michał Godlewski, Kacper Bobrowski, Bartosz Schmidt (6) 

VERVA Warszawa ORLEN Paliwa: Angel Trinidad De Haro (4), Michał Superlak (19), Bartosz Kwolek (15), Artur Szalpuk (9), Piotr Nowakowski (14), Andrzej Wrona (4), Damian Wojtaszek (libero) oraz Michał Kozłowski, Jan Król (1), Igor Grobelny 

 

EMOCJONUJĄCA BITWA W ZAWIERCIU 

Wisienką na torcie meczów pierwszej kolejki Plusligi było spotkanie Aluronu CMC Warty Zawiercie i Jastrzębskiego Węgla. Obie te drużyny to jedni z faworytów do zdobycia medalu w tym sezonie, co dodawało smaczku temu pojedynkowi. Zawiercie i Jastrzębie są również wyrównane kadrowo, więc zapowiadało się soczyste widowisko. Tak też właśnie było. W Zawierciu oglądaliśmy pięć setów. Lepszy start zanotowali siatkarze Jastrzębia. Później dwa kolejne sety to bardzo dobra gra siatkarzy Igora Kolakovica, zwłaszcza przyjmującego Piotra Orczyka i atakującego Mateusza Malinowskiego. Mocnym punktem Jastrzębskiego Węgla była para środkowych Juri Gładyr i Łukasz Wiśniewski oraz grający na lewym skrzydle Tomasz Fornal. W czwartym secie rozgrywającego Lukasa Kampe zmienił Eemi Tervaportti i znacząco odświeżył grę podopiecznych Luke’a Reynoldsa. Zaczęli lepiej grać w ataku i byli skuteczniejsi na kontrach, dobrze funkcjonował system blok-obrona. Pomimo solidnej gry pomarańczowych, to Jurajscy Rycerze nie chcieli składać broni i nadal walczyli o pełną pulę w tym spotkaniu. Czwarty set zakończył się grą na przewagi i finalnym zwycięstwem Jastrzębskiego Węgla. W tie-breaku oba zespoły grały punkt za punkt, jednak pod koniec seta jastrzębianie zaczynali uciekać z wynikiem. Po dwóch skutecznych atakach Rafała Szymury i błędzie Mateusza Malinowskiego goście powiększyli swoją przewagę do czterech punktów (7:11). Prawoskrzydłowy zawiercian dał później sygnał do ataku swoim udanym zbiciem i asem serwisowym, jednak Jastrzębski Węgiel nie oddał swojego prowadzenia  i wygrał cały mecz 3:2. Jastrzębianie byli nieznacznie lepsi od Zawiercia w zagrywce oraz w przyjęciu. W ataku Aluron CMC Warta Zawiercie zanotowało skuteczność na poziomie 50%, a Jastrzębski Węgiel – 49%. Mecz stał na wysokim i wyrównanym poziomie i miejmy nadzieje, że takich pojedynków w tym sezonie Plusligi będzie jeszcze więcej. 

Aluron CMC Warta Zawiercie 3:2 Jastrzębski Węgiel (21:25, 25:19, 25:19, 25:27, 12:15) 

MVP: Tomasz Fornal 

Aluron CMC Warta ZawiercieMaximiliano Cavanna (2), Mateusz Malinowski (27), Piotr Orczyk (22), Dominik Depowski (12), Flavio Gualberto (1), Patryk Czarnowski (5), Michał Żurek (libero), Krzysztof Andrzejewski (libero) oraz Grzegorz Bociek, Paweł Halaba (1), Garrett Muagututia (2), Marcin Kania (1), Patryk Niemiec  

Jastrzębski Węgiel: Lukas Kampa (1), Mohamed Al. Hachdadi (13), Tomasz Fornal (24), Rafał Szymura (16), Łukasz Wiśniewski (11), Juri Gładyr (17), Jakub Popiwczak (libero) oraz Eemi Tervaportti, Jakub Bucki (3), Michał Szalacha 

Druga kolejka Plusligi zaczyna się już 18 września. Pierwszy mecz kolejki rozegrają drużyny Cuprum Lubin oraz VERVY Warszawa ORLEN Paliwa. Po pierwszej kolejce można stwierdzić jedno – na drugą czekamy jeszcze bardziej!

Źródło: plusliga.pl

Autor: Janusz Siennicki