Mecze barażowe o Premier League

Całe baraże były niesłychanie emocjonujące, byliśmy świadkami, pięknych goli, dryblingów i rajdów. W półfinałach pożegnaliśmy Swansea oraz Cardiff. W wielkim finale Brentford zmierzyło się z Fulham.

Starcie to zapowiadało się bardzo ciekawie, bo oba zespoły walczyły o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii, o prestiż i duże pieniądze. Fulham podczas swojej ostatniej przygody w Premier League przeznaczyło ogromne środki na transfery, które niestety były robione na kolanie i nie przyniosły wymiernych korzyści londyńczykom. Awans rok po spadku pokazał jak dużą mądrością dysonuje trener Scott Parker, który ma określony pomysł na zespół. Mniej wydawania pieniędzy, a więcej grania w piłkę. Wszystko wskazuje na to, że ta koncepcja jest słuszna.

W każdym ze spotkań drużyna z Craven Cottage była zdecydowana, wiedziała co chce zrobić na murawie i kroczyła pewnie aby osiągnąć swój cel. Przy okazji warto zwrócić uwagę na fakt, że trzy z czterech klubów, które rywalizowały w barażach niedawno spadły z najwyższej klasy rozgrywkowej: są to oczywiście Swansea, Fulham i Cardiff. Jedynie Brentford od dłuższego czasu czeka na powrót do angielskiej elity. Na tym etapie rywalizacji, nie było odpuszczania. Widzowie przed telewizorami liczyli niemal na walkę na śmierć i życie. Nie zawiedli się. Nie zabrakło agresji, ale też nie było ta zwykła „rąbanka”, tylko nienajgorszy pokaz gry w piłkę. Było w nim sporo sytuacji do strzelenia gola, determinacja wśród wszystkich graczy, by wypaść jak najlepiej.

Przed wczorajszym finałem, zawodnicy mogli pokładać szansę na zwycięstwo tylko w swoich umiejętnościach, w przygotowaniu mentalnym i fizycznym, za co odpowiedzialny był brak kibiców ma trybunach. W poprzednich starciach Swansea aż 1:3 uległo Bretford, a Fulham wygrało 2:1 z Cardiff. Już w półfinałach mieliśmy sporo goli, co zwiastowało emocjonujące starcie w finale. Na jakiekolwiek bramki musieliśmy czekać jednak aż do dogrywki. W 105 minucie zadziwiający strzał z rzutu wolnego z odległości prawie 40 metrów od bramki rywali oddał Joe Bryan i Fulham wyszło na prowadzenie. Bramkarz źle obliczył tor lotu piłki myśląc, że będzie to dośrodkowanie i nie zdołał skutecznie interweniować. Kluczowe było wprowadzenie Ivana Cavaleiro, bo w decydującym momencie zastawił piłkę i utrzymał ją, co w dalszej części akcji po rozegraniu przyniosło bramkę. W tej sytuacji pokazał wielką mądrość boiskową, co dało wymierną korzyść dla swojej drużyny. W polu karnym Brentford byliśmy świadkami kapitalnej kombinacji na jeden kontakt w wykonaniu Aleksandara Mitrovicia z Joe Bryanem i to ten drugi ustalił wynik spotkania. Stając się niekwestionowanym bohaterem Fulham. Ciekawostką jest, że piłkarz drużyny z Londynu, który ustrzelił wczoraj dublet, przez cały sezon zapisał na swoim koncie tylko jednego gola, ale miał za to 7 asyst. Na pocieszenie dla odpadającego Brentford, dość szczęśliwie w samej końcówce honorowe trafienie zanotował Henrik Dalsgaard strzałem z główki. Po zdobytej bramce doszło do niesportowego zachowanie Marka Rodaka bramkarza drużyny, która awansowała do Premier League. Złapał w pół i niemalże ciosem zapaśniczym powalił jednego z rywali. To zachowanie nie uszło uwadze arbitra, który słusznie wyciągnął słuszną żółtą kartkę.

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze