Punkt widzenia: Obrona Częstochowy według Marka Papszuna

Przełom lipca i sierpnia to czas pielgrzymek do Częstochowy pod Jasną Górę. Tysiące wiernych rusza w podróż duchową zwieńczoną wizyta u Najświętsze Marii Panny. Moja podróż ukierunkowana była nie tylko do Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej lecz na stadion Rakowa przy ulicy Limanowskiego 83. Od tego sezonu na antenach Radia Gol gości Fortuna 1. Liga z relacjami prosto ze stadionów. Miasto całkiem przyjemne. Podróż również, mimo ostatniego letniego hejtu na PKP, mój piękny pociąg Intercity o nazwie „Portowiec” spełnił oczekiwania. Klimatyzacja, przekąski, komfort jazdy bez zarzutów. Pomimo lekkiego 15-minutowego opóźnienia jestem w stanie to wybaczyć. To moja druga podróż do miasta w województwie śląskim.

Pierwsza – debiut na stadionie w roli dziennikarza, a zarazem komentatora. Z jednej strony podniecenie, z drugiej wielka niewiadoma. Jak to będzie? Jak wygląda zaplecze takiego wydarzenia? Spodziewałem się czegoś niezwykłego. A tak, było dziwnie. Budynek klubowy przypominający moje rodzime okręgowe zespoły PTC Pabianice i Włókniarz, jednak w środku pięknie wykończony. Sala konferencyjna wielkości mojego pokoju w kawalerce, trybuna prasowa połączona z VIP-ami i te piękne dwa metalowe słupy (widoczność jednak całkiem przyjemna).

Wrażenie zrobili na mnie niektórzy „dziennikarze”, którzy mam wrażenie chcieli akredytację tylko dla tego, żeby zobaczyć go za darmo. Ba. Jeden z nich przez całe spotkanie miał wzrok skierowany na telefon, na którym dzielnie pokonywał kolejne poziomy jakieś gry. Tworzę radio z ludźmi ogarniętymi wielką pasją i widząc osoby, które zarabiają na pisaniu relacji mając spotkanie w poważaniu mocno się irytuje. Tak wiem – życie jest niesprawiedliwe, jednak większość z nich zasługuję na pracę w mediach, a przynajmniej na jakimś zarobku. Z miłą chęcią tu wróciłem na czwartą serie gier, by być świadkiem szlagieru. Do miejscowych przyjechał wicelider z Opola. Hit kolejki – tak zapowiadali wszyscy. Tym razem przybyłem tu nie jako komentator spotkania, lecz człowiek z pomysłem na niedzielny felieton.

W środowisku piłkarskim wróciła moda na trójkę obrońców. Jedni krytykują ten system, inni szukają w nim zalet. Bardzo głośno zrobiło się pod koniec 2017 roku, kiedy najważniejsza drużyna w Polsce – Reprezentacja, próbowała zmienić swój system gry, by być jeszcze trudniejsza do rozszyfrowania przez przeciwnika oraz miała w zanadrzu wachlarz wielu rozwiązań taktycznych na mundialu. Adam Nawałka próbował wdrożyć ten system do naszej kadry, gdzie grają najlepsi polscy piłkarze, którzy reprezentują barwy wielkich europejskich marek. Efekt? Mizerny. Nie potrafili zrozumieć taktyki prezentowanej przez selekcjonera? Tak można wnioskować po wypowiedziach zawodników i nieudanych mistrzostwach świata w Rosji. To samo próbował zrobić Dean Klafurić w Legii Warszawa, jego tropem idzie Aleksandar Vuković. Efekt? Odpadniecie z 2. rundy eliminacji Ligi Mistrzów i blamaż z luksemburskim zespołem.

Przygotowując się do rozgrywek Fortuny 1. Ligii (szczerze nie śledziłem ich tak namiętnie w poprzednich sezonach, zdawałem sobie sprawę kto awansował, kto spadł, czemu Chojniczanka zawsze jest tak blisko, a zarazem daleko oraz, że GKS Katowice utkwił na zapleczu ekstraklasy chyba na wieki) i analizując grę Rakowa Częstochowy zdałem sobie sprawę, ze klub ten od 2 lat gra trójką obrońców. Marek Papszun pojawił się w klubie w 2016 roku i od razu wprowadził ten system w rozgrywkach drugiej Ligi. Zastanawiam się jak to się dzieje, że teoretycznie słabsi piłkarze potrafią od dwóch sezonów sukcesywnie trenować i grać trzech z tyłu, a zawodnicy rozwinięci o wiele bardziej taktycznie, piłkarsko mają z tym wielki problem. Trener Piotr Nowak opisuje w taki sposób system gry trójką stoperów: „Najważniejsze w tej taktyce jest to, żeby półlewy i półprawy stoper umieli ze środka obrony, jednym podaniem, przenieść piłkę do wahadłowych. Dzięki temu dwoma szybkimi podaniami można szybko przedostać się z pod własnego pola karnego pod bramkę rywali. Ale trzeba mieć do tego odpowiednich wykonawców, stoperów dobrze wyprowadzających piłkę oraz dużo pracować nad automatyzmami w grze. Tego nie da się wprowadzić w jeden dzień.”

Kto wymyślił ten system? Trudno jednoznacznie określić. Carlosa Bilardo, który w czasie swojej ośmioletniej pracy na stanowisku selekcjonera reprezentacji Argentyny śmiało i wbrew niemal wszystkim forsował system z trzema obrońcami. Pomysł rodził się w bólach, ale ostatecznie miał przynieść upragnione przez kibiców Albicelestes drugie w historii mistrzostwo świata w 1986 roku. Nie można wprowadzić go od razu i oczekiwać na dobre rezultaty. System ten daje możliwość wprowadzania wiele zmian w trakcie meczu. Przegrupowanie na piątkę defensorów, a nawet na klasyczną czwórkę. Większą ilością bronimy i atakujemy.

Analizując spotkanie z Odrą pod względem taktycznym, trójka stoperów: Niewulis, Kasperkiewicz i Góra doskonale ze sobą współpracowali.

Ustawienie wyjściowe Rakowa z Odrą.

Na lewym wahadle szalał Piotr Malinowski, który często zapominał o powrocie do defensywny, jednak z drugiej strony boiska Karol Mondek przesuwał linię, przez co umiejętnie gracze Rakowa przestawiali się na czwórkę z tyłu, pamiętając o zapędach ofensywnych popularnego Maliny. Cała trójka bardzo dobrze wyprowadza piłkę oraz bardzo często włącza się do akcji ofensywnych szczególnie przy stałych fragmentach gry.

Ustawienie, gdy Piotr Malinowski włącza się do akcji ofensywnej.

System 1-3-3-3-1 jest równie szalony, co ryzykowny, a taki również próbuje trener Rakowa. Swego czasu to ustawienie na własnej skórze przetestował Wojtek Kowalczyk grając za czasów śp. Luisa Aragonesa w Realu Betis. Kowal określił ją jako formację, w której nie da się grać w piłkę. W tym ustawieniu chodzi przede wszystkim o zagęszczenie środka pola, co przy braku szybkich skrzydłowych w drużynie przeciwnika, może być ciekawym rozwiązaniem.

Wniosek nasuwa się prosty. Nawet jeśli ma się do dyspozycji tak dobrych piłkarzy jak Glik, Rybus, Piszczek czy Pazdan nie jest łatwo wprowadzić w życie formacje trójki obrońców . Ważna jest rola trenera, który musi wspierać i konsekwentnie trenować ustawienie do bólu. Dlatego to tak dobrze działa w Rakowie. Marek Papszun to bardzo dobry trener, a Częstochowa to idealne miejsce na zdobywanie doświadczenia w tym przecież nie łatwym zawodzie. Przykłady? Jerzy Brzęczek obecnie selekcjoner reprezentacji Polski cztery lata prowadził zespół spod Jasnej Góry, a także Leszek Ojrzyński (wkrótce Legia?). Piłkarskiego fachu uczył się tu Jacek Magiera. Charyzmatyczny, wymagający, stanowczy, bezwzględny, ale sprawiedliwy. Oczekuje od piłkarzy profesjonalizmu. „Ciągle powtarzam, iż piłkarz powinien być dobrze przygotowany do zawodu i leży to w jego gestii. Jeśli zarabia swoim ciałem, to musi je mieć sprawne. To jest jego narzędzie. Jak zatrudniam kominiarza, żeby przeczyścił komin, to nie kupuję mu drabiny i reszty przyrządów. Przyjeżdża, wchodzi na dach, robi swoje, a ja mu płacę. Tak samo klub płaci piłkarzowi za to, że jest przygotowany, wychodzi na boisko i robi swoje.”

Słów kilka o spotkaniu. Gdy dojechałem na stadion od razu czuć było w powietrzu gęsta atmosferę. Do Częstochowy przyjechał wicelider z Opola, za którym kibica nie przepadają (delikatnie mówiąc). Trener Odry – Mariusz Rumak po raz czwarty z rzędu mierzy się z drużyną, która preferuje system trzech obrońców (wcześniej min. GKS Tychy, Sandecja Nowy Sącz i Wigry Suwałki). Jeszcze lepiej obrazuje to nam panująca modę na polskich boiskach. Tam pomysł jest świeży, zaś w Rakowie wertowany od ponad dwóch sezonów.

Z lewej trener Odry Mariusz Rumak, z prawej Marek Papszun

„Ten mecz pokazał, że jesteśmy na innym etapie niż Raków. Szczególnie w organizacji gry. Mieliśmy fragmenty, w których przeciwnik nas zdominował.” – tak na konferencji pomeczowej spotkanie podsumował trener Odry. Gospodarze wygrali 1:0, choć sam mecz nie zachwycił. Jak zwykle drużyna Papszuna dominowała, starała się kreować grę i utrzymywać przy piłce, ale brakowało dokładności w kluczowym podaniu.

W 89. minucie jedynego gola zdobył wprowadzony na boisko pięć minut wcześniej młodzieżowiec Miłosz Szczepański po kapitalnym, indywidualnym rajdzie. Jednym z ciekawszych momentów, było wbiegniecie na murawę kibica i nieudolna próba usunięcia go z murawy przez ochronę. Hit 4. kolejki Fortuny 1 Ligi trochę zawiódł, jednak myślę, że zwycięzcy spokojnie poradzili by sobie z F91 Dudelange.

Reasumując: strasznie się cieszę na takie wyjazdy. Może to syndrom podniecenia związany z nowym światem, który poznaje, a z czasem kiedy liczba wyjazdów powiększy się, pojawi się znienawidzona rutyna i przestanie to już tak ekscytować. Oby nie, bo MECZ ZE STADIONU JEST NAJPIĘKNIEJSZY.

RAKÓW CZĘSTOCHOWA 1:0 ODRA OPOLE (0:0)

1:0 – Miłosz Szczepański 89’

RAKÓW: Gliwa – Kasperkiewicz, Niewulis, Góra – Mondek, Sapała, Schwarz, Malinowski (73’ Bartl) – Radwański (84’ Szczepański), Domański – Musiolik (59’ Lewicki)

ODRA: Szromik – Janasik, Baranowski, Szota, Winiarczyk – Habusta – Janus (63’ Ivan Martin), Czyżycki (78’ Dudu Paraiba), Niziołek, Rybicki – Moder (71’ Bonecki)

Widzów: 3147

Z Częstochowy: Mateusz Pietrzak

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze