Był jak bulterier! Jak wściekły byk! Jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”! Piotr Świerczewski w świetnym stylu przywitał się z mieszanymi sztukami walki. Na Gali FFF w Zielonej Górze, były piłkarz pokonał po decyzji sędziów Grega Collinsa i przekonuje, że to nie było jego ostatnie słowo w klatce.
Wielu ekspertów, ale też zwykłych kibiców zastanawiało się przed walką, po co? Po co 47-letniemu oldbojowi pojedynek z dużo młodszym przeciwnikiem na oczach całej Polski? Na debiut „Świra” w MMA trzeba było patrzeć z przymrużeniem oka. Rzeczywistość zweryfikowała nasze sądy, bo nie dość, że Świerczewski przewalczył pełny, 3-rundowy dystans, to zaprezentował się świetnie na tle faworyzowanego rywala.
Od początku był nabuzowany, jakby podpięty do prądu. Collins próbował najpierw obalić „Świra”, ale ten w sposób błyskawiczny podniósł się z parteru i sam przeszedł do ataku. Efektowne duszenie mogło zakończyć pojedynek już w pierwszej rundzie, jednak przeciwnik wyrwał się z uścisku niemal 50-letniego byłego reprezentanta Polski w piłce nożnej.
Druga i trzecia runda to napierający, agresywny Świerczewski i oszołomiony, a wręcz przestraszony Collins. Po kilku mocniejszych ciosach „facet od odjazdowych bryk”, jak opisywali go organizatorzy, nie wiedział co się dzieje i ograniczał się do uciekania i pojedynczych low kicków, które na rywalu nie robiły większego wrażenia. Starcie zwieńczyła efektowna seria „Świra” na głowę przeciwnika, a kibice zgromadzeni w arenie w Zielonej Górze nagrodzili walkę gromkimi brawami. Decyzja sędziów nie mogła być inna, jak tylko zwycięstwo 47-latka.
Historia rodem z Rocky’ego Balboa: starszy facet staje na ringu, a siła woli i charakteru pozwala mu wygrać i porwać tłumy. Piotr Świerczewski wszedł w świat MMA z przytupem i choć mówiło się, że to jednorazowa przygoda, wygląda na to, że srebrnemu medaliście IO w Barcelonie zaczyna się podobać w mieszanych sztukach walki.
„Dużo pracy mnie jeszcze czeka. Trenowałem w zasadzie dwa, trzy miesiące. To jest mało. Na razie bawię się, spełniam swoje marzenie o wejściu do klatki. Mogę walczyć z innymi zawodnikami, nie odmówię też rewanżu„ – powiedział „Świr”.
Czy w sobotę narodziła się nowa gwiazda ringu? Trudno powiedzieć. Fakty są jednak takie, że jeśli były piłkarz Bastii i Olympique Marsylia zdecyduje się na kolejny pojedynek, będzie co oglądać!
Darek Piechota