Powtórzyć Wiedeń! Analiza gry reprezentacji Austrii

Mecz ze Słowenią boleśnie sprowadził nas na ziemię, ale nie ma czasu na rozpamiętywanie. Już w poniedziałek Polaków czeka arcyważne spotkanie z Austrią. Nasi rywale z meczu na mecz grają coraz lepiej. W Wiedniu piłkarzom Jerzego Brzęczka udało się wygrać, jednak czy powtórzy się to na Narodowym?

Kluczowe starcie

Na początku eliminacji wydawało się, że to właśnie podopieczni trenera Marco Fody będą naszym najgroźniejszym rywalem. Zawodnicy z kraju Tyrolu zaliczyli jednak niespodziewany falstart. Porażki z Polską i Izraelem spowodowały, że Austriacy po dwóch kolejkach mieli zerowy dorobek punktowy. W kolejnych meczach było już znacznie lepiej – w czerwcu pokonali Słowenię (1:0) i Macedonię Północną (4:1), a w ostatni piątek wysoko wygrali z Łotwą (6:0). Na półmetku rywalizacji w grupie G, do prowadzących Biało-czerwonych tracą tylko 3 punkty, dlatego starcie w Warszawie będzie kluczowe w walce o bilety na EURO.

Niepokonani od 25 lat

Na świeżo w pamięci mamy mecz na Ernst Happel Stadion, gdzie po golu Krzysztofa Piątka udało się wydrzeć komplet punktów. Ogólnie z Austrią mierzyliśmy się aż 9-krotnie. Bilans tych spotkań to 5 zwycięstw, 1 remis i 3 porażki. Warto wspomnieć, że z tym rywalem nie przegraliśmy od 1994 roku, wtedy to na stadionie GKS-u Katowice musieliśmy uznać wyższość gości, którzy wygrali 4:3. Jednego z goli dla podopiecznych Henryka Apostela zdobył obecny selekcjoner kadry – Jerzy Brzęczek.

Bez doświadczenia w bramce

Największą bolączką w drużynie Marco Fody jest brak dotychczas podstawowego bramkarza, Heinza Lindnera. Zawodnik, po rozstaniu z Grasshoppers Zurich pozostaje bez klubu i zwyczajnie nie otrzymał powołania. Dostało je za to trzech golkiperów, z których żaden nie zagrał jeszcze ani minuty w reprezentacji. Ostatecznie trener postawił na 26-letniego Cicana Stankovica z Red Bulla Salzburg i to on bronił z Łotwą. Należy się więc spodziewać, że właśnie jego zobaczymy między słupkami na PGE Narodowym. Dodatkowo z urazem zmaga się Xaver Schlager. Pomocnik Wolfburga w piątek zasiadł jedynie na trybunach stadionu w Wiedniu. Wcześniej wystąpił w trzech spotkaniach eliminacyjnych.

Przewidywany skład Austrii na mecz z Polską

Obrońcy z zapędami

Linia obrony pozostaje niezmienna: środek zabezpieczą doświadczeni Aleksandar Dragović i Martin Hinteregger, a po bokach zobaczymy, bardzo ofensywnie usposobionych Stefana Lainera i Andreasa Ulmera. W taktyce Fody prawy i lewy obrońca bardzo płynnie zmieniają się pozycjami z grającymi wyżej nich skrzydłowymi. Gdy defensorzy zapuszczają się do przodu, ich rolę pełnią Valentino Lazaro i David Alaba. Komunikacja między tymi parami wyglądała w ostatnich meczach dobrze, co nie znaczy, że w którymś momencie Biało-czerwoni  nie dadzą rady wykorzystać pozostawionego miejsca w bocznej strefie boiska.

Stefan Leiner zapuszczający się daleko do przodu i robiący mu miejsce Valentino Lazaro
Valentino Lazaro asekurujący pozycję Andreasa Ulmera

Linia obrony Austrii gra bardzo wysoko i często stara się łapać na pułapki ofsajdowe, co może się zemścić. W taki sposób stracili gola z Izraelem: podczas rzutu wolnego, wbiegający w tempo Eran Zahavi, praktycznie bez opieki, zmieścił piłkę w siatce. W poniedziałkowym meczu dużo więcej przestrzeni do rozpędzenia się z piłką będzie miał Kamil Grosicki. Zatrzymać go będzie próbował Lainer. Jeśli szybkości zawodnikowi Mönchengladbach nie można odmówić, to już do samej gry w destrukcji można by się przyczepić. Próbowali wykorzystać to Macedończycy i właśnie swoją lewą flanką próbowali konstruować ataki.

Press!

Defensywa naszych rywali nie sprowadza się jedynie do czwórki piłkarzy najbliżej bramki. Austriacy świetnie grają w wysokim pressingu, co mieliśmy okazję widzieć także w naszym pierwszym spotkaniu, gdzie długimi momentami, piłkarze Brzęczka mieli ogromne problemy z rozgrywaniem akcji od tyłu. Z tak agresywnym dojściem przeciwnika zupełnie nie radzili sobie Łotysze, którzy już po pięciu minutach piątkowego starcia w Rydze, zostali bezlitośnie skarceni. Pavels Steinbors nie miał szans w sytuacji, gdy na dziesiątym metrze jego koledzy zgubili piłkę kosztem rywali. Tego należy się wystrzegać, szczególnie, że prawdopodobnie znów wystąpimy bez Kamila Glika.

 

ZOBACZ TAKŻE: Palikot nie wytrzymał po meczu Polaków: “Bufon i pozer. Kto i dlaczego powołuje go?”

 

Sabitzer jak Ililic

Druga linia Austrii zbudowana jest z pięciu graczy. Niezwykle ważną postacią jest w niej Julian Baumgartlinger, który w Warszawie zagra swój mecz numer 70 w kadrze. Piłkarz Bayeru Leverkusen jest tym, który do spółki z Davidem Alabą stara się uruchamiać prostopadłymi podaniami czy to Marko Arnautovica, czy też szybkiego Lazaro. Tuż obok tej dwójki, za plecami napastnika zagra zawodnik, który w tej układance jest kluczowy – Marcel Sabitzer. Facet tak naprawdę skrojony na pozycję numer „9”: ruchliwy, wysoki, silny, z uderzeniem z dystansu – u Marco Fody gra jako „10-tka”. W praktyce, z tyłu ma dużo więcej możliwości do zastosowania swojej największej broni, czyli strzału zza pola karnego. Gracz Lipska, gdy tylko ktoś zostawi mu trochę miejsca, bez namysłu decyduje się na kropnięcie. W meczu z Polską próbował dwa razy i dwa razy było bardzo groźnie. Trener Brzęczek musi uczulić piłkarzy, że 25-latkowi nie można zostawić przed sobą przestrzeni.

Łotysze zostawili Sabitzerowi zdecydowanie za dużo miejsca. Efekt? Bramka na 2:0
Wyraźnie widać, że Austriak miał mnóstwo przestrzeni

Sabitzer w sposobie gry delikatnie może nam przypominać Josipa Ilicica, z którym Biało-czerwoni w piątek mieli olbrzymie problemy. Austriak także jest na boisku wszędobylski, potrafi posłać prostopadłe podanie do partnera, a dodatkowo umie zastąpić napastnika, gdy ten cofnie się po piłkę. W poprzednich meczach bardzo często można było zaobserwować, jak Arnautović zabiera ze sobą obrońców, a na jego miejsce wbiega pomocnik RB Lipsk.

Sabitzer wbiegający na miejsce Marko Arnautovica

Nasi rywale większość swoich akcji starają się forsować bokami, gdzie, dzięki dobrej współpracy z defensorami, dążą do stworzenia sobie sytuacji dwóch na dwóch. Zazwyczaj do współpracy ze środka schodzi do tego Sabitzer, z pomocą którego próbują zawiązać małą grę kombinacyjną.

Próba poszukania gry kombinacyjnej z boku boiska

„Austriacki Zlatan”

Skupmy się jeszcze na Marko Arnautovicu. Piłkarz, nazywany czasami „austriackim Zlatanem Ibrahimovicem”, ma już w tych eliminacjach 6 bramek na swoim koncie. Przenosiny z Europy do Chin nie zachwiały jego formy. Napastnik, grający na co dzień w ekipie Shanghai SIGP, jest typową „9-tką” i bardzo lubi grę w zwarciu. Potrafi świetnie się zastawić, gra dobrze tyłem do bramki, szukając możliwości odwrócenia się z piłką lub zgrania do partnerów. Po jednej z takich akcji padł zwycięski gol w meczu ze Słowenią, tam, po wygraniu pojedynku z obrońcą na plecach, podanie od Arnautovica otrzymał Guido Burgstaller i pokonał Jana Oblaka. Równie dobrze 30-latek czuje się w środku pola. Czasem cofa się bardzo głęboko, a gdy tylko dostanie piłkę, próbuje szybko uruchomić gracza, który zbiega na jego pozycję.

W tej sytuacji w rolę napastnika wcielił się Peter Zulj. Marko Arnautovic nie ma problemu z cofnięciem się nawet do linii środkowej

Krycie, strefa i znowu Sabitzer 

Przy rzutach rożnych, Austria stosuje obronę strefową z elementami krycia indywidualnego. Kilku piłkarzy odpowiada za przydzielony im sektor pola karnego, a kliku ma przypisanych rywali do pilnowania. Jak kończy się nieumiejętna gra w strefie mogliśmy zobaczyć podczas meczu Polaków ze Słoweńcami, gdzie zupełnie zaskoczył nas wbiegający w szesnastkę Aljaz Struna. Zawodnicy Marco Fody również nie są bezbłędni w tym elemencie, o czym niech świadczy gol Krzysztofa Piątka w marcowym starciu na stadionie Ernsta Happela.

Piłkarze zaznaczeni w kółkach mają przypisanych rywali do krycia, ci w kwadracie są odpowiedzialni za dany skrawek pola karnego

Gdy to zespół wykonuje korner, wartym zauważenia jest to, że prawie zawsze w takiej sytuacji na wysokości szesnastego metra pozostaje Marcel Sabitzer. Nie dzieje się tak bez powodu, zadaniem pomocnika jest ewentualne zebranie odbitej przez obrońców piłki i próba wykończenia akcji mocnym strzałem.

Marcel Sabitzer czyhający na strącenie lub niedokładne wybicie. Można też do niego spróbować bezpośrednio dograć piłkę

Nie umiemy rozgrywać

W każdym z poprzednich meczów w eliminacjach EURO 2020, Austriacy byli drużyną, która miała większe posiadanie piłki od swojego przeciwnika. W Warszawie nie powinno być inaczej. Choć to my jesteśmy gospodarzami, to przyjezdnym przyjdzie prowadzić grę. Paradoksalnie może to być naszą szansą. W Ljubljanie to rywal był przyczajony, a Polacy byli zmuszeni do rozgrywania, co, jak wiemy, nigdy nie było naszą mocną stroną. W poniedziałek przede wszystkim nasze skrzydła powinny mieć dużo więcej miejsca, ale też dużo będzie zależeć od postawy całej drugiej linii. Mimo, że gramy u siebie, ciężko upatrywać w ekipie Brzęczka faworyta.

Różowych okularów już nie ma

Spotkanie na PGE Narodowym bezsprzecznie zadecyduje o losach tabeli, bo każda nasza strata punktów spowoduje, że margines błędu będzie już bardzo mały. Austria to solidnie zorganizowany zespół, który wie, jak chce grać i potrafi przełożyć swój plan taktyczny na boisko. Przed Biało-czerwonymi trudne zadanie. Słoweńcy zdjęli nam z nosa różowe okulary. Teraz, jaka jest polska piłka, każdy widzi. Zadaniem na najbliższe godziny dla kadry jest odbudować się mentalnie po porażce i dobrze przygotować się na poniedziałkowy pojedynek.

Mecz Polska – Austria o godzinie 20:45. Na relację zapraszamy na antenę RADIA GOL!

Darek Piechota

ZOBACZ TAKŻE: Jurgen Klopp o tym jak świętował mistrzostwo Niemiec.”Obudziłem się w ciężarówce w jakimś garażu”

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze