J’aime Fussball: Jogi warum?

Wśród osób patrzących pesymistycznie na reprezentację Niemiec pojawiają się głosy, że w 2018 roku reprezentacja Niemiec pójdzie drogą m.in. Hiszpanii z 2014 roku, czy Włoch z 2010 roku. Obie te drużyny cztery lata po zdobyciu mistrzostwa świata skompromitowały się na największej piłkarskiej imprezie świata, ponieważ zarówno Hiszpanie, jak i Włosi nie wyszli z grupy.

Niemcy ostatni raz nie awansowali z grupy na wielkim turnieju w 2004 roku podczas portugalskiego Euro (aby uświadomić Państwu jak dawno to było wystarczy powiedzieć, że wtedy pierwsze kroki w kadrze naszych zachodnich sąsiadów stawiali Podolski i Schweinsteiger). Od 2006 roku za każdym razem Niemcy czy to na mistrzostwach świata, czy to mistrzostwach Europy meldowali się w półfinale.

Gdzie leży więc problem? W dosyć trudnych do wytłumaczenia niektórych decyzjach personalnych Jogiego Löwa. Najpierw skreślił on dobrze spisującego się wiosną w barwach Bayernu Sandro Wagnera (choć tutaj lekkim usprawiedliwieniem mogą być pogłoski, że Wagner ponoć na zgrupowaniach kadry robił kwas i selekcjoner po prostu nie powołał go, aby nie psuć atmosfery w kadrze). W jego miejsce powołał Nilsa Petersena z Freiburga. Ale prawdziwe trzęsienie ziemi przyszło w poniedziałek, kiedy ogłoszono ostateczny skład reprezentacji Niemiec.

Pierwszą trudną do zrozumienia rzeczą jest wybór bramkarza numer trzy. Bo o ile jeszcze powołanie niegrającego prawie cały sezon Neuera można zrozumieć, bo Neuer to jest instytucja nie tylko na boisku, ale też poza nim, o tyle powołanie Trappa zamiast Bernda Leno stało się tematem wielu dyskusji w mediach niemieckich, a także wśród kibiców.

Zagadkę powołania Trappa w miejsce Leno próbował rozszyfrować Kicker. Ta renomowana gazeta napisała, że Trapp pokazał się z lepszej strony podczas zgrupowania kadry, a także lepiej spisuje się grając w reprezentacji Niemiec. Bramkarz PSG z dobrej strony pokazał podczas m.in. meczu z Francją w listopadzie zeszłego roku, z kolei bramkarz Bayeru Leverkusen w reprezentacji Niemiec popełnił już kilka poważniejszych błędów, jak chociażby ten w meczu z Australią podczas zeszłorocznego Pucharu Konfederacji. To są argumenty z którymi można dyskutować, ale moim zdaniem znacznie bardziej na powołanie zasłużył Leno. Z jednego prostego powodu: grał częściej i lepiej w sezonie 2017/2018 w Bayerze (nic dziwnego, że jest na celowniku kilku ciekawych klubów europejskich) niż Trapp w PSG.

Ale prawdziwą bombą nuklearną był brak powołania dla Leroya Sane. Jego sytuację w Manchesterze City już wcześniej na naszych łamach nakreśliliśmy tutaj, więc nie będziemy tego po raz kolejny mielić, ale warto powiedzieć co o tej decyzji mówi się w mediach za naszą zachodnią granicą.

A mówi się bardzo dużo. Niemiecka strona Eurosportu próbuje tłumaczyć decyzję Löwa o skreśleniu byłego gracza Schalke tym, że Sane słabo spisywał się w koszulce reprezentacji Niemiec, a także tym, że być może brak powołania na Mundial jest „karą” za zrezygnowanie z gry na Pucharze Konfederacji rok temu (Sane zrezygnował z gry, ponieważ miał lekkie problemy zdrowotne i chciał w 100% dojść do siebie). Znacznie mniej zrozumienia dla tej decyzji ma m.in. Michael Ballack, a więc przed laty znakomity pomocnik reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów, który stwierdził, że „Löw tą decyzją nałożył na siebie ogromną presję”. Bardzo krytyczny jest również dziennik Der Spiegel, który napisał, że „Löw to nie Guardiola i trudno znaleźć logiczne uzasadnienie tej decyzji”.

W ostatecznej kadrze Niemiec znaleźli się też Mesut Özil i Ilkay Gündoğan. Czemu zwracam uwagę na tych dwóch piłkarzy? A no dlatego, że o ich powołaniach może w Polsce nie było jakoś głośno, o tyle w Niemczech już tak. Obaj są mocno krytykowani przez niemieckich fanów za to, że kilka tygodni temu udali się z wizytą do prezydenta Turcji – Erdogana i niektórzy kibice uważali nawet, że za ten występek nie należy im się miejsce w kadrze na turniej w Rosji.

Część niemieckich ekspertów zwraca uwagę też, że w obecnej kadrze Niemiec nie ma zbyt wielu nowych nazwisk  i pod tym względem reprezentacja przypomina m.in. kadrę Hiszpanii z 2014 roku. Wydaje się jednak, że mimo problemów o których w tym tekście napisałem Niemcy powinni zajść w Rosji daleko. A czy obronią zdobyte cztery lata temu trofeum? Przekonamy się 15 lipca.

Piotr Szymczuk

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze