Chojnice to taka miejscowość na Pomorzu, przez którą zazwyczaj tylko przejeżdżałem podczas podróży do Koszalina czy Kołobrzegu. Chojniczanka zaś objawiała mi się jako klub z trochę zakłamanymi aspiracjami, jeśli chodzi o awans do Ekstraklasy. Czułem jednak spory niedosyt, gdy uświadomiłem sobie, że moja noga nigdy nie postała w Grodzie Tura dłużej niż podczas postoju w McDonald’sie.

W ogólnopolskiej interpretacji ostatnich dwóch sezonów „Żółto-biało-czerwonych” większość obserwatorów polskiej ligi mówiła jednym głosem – Chojniczanka poniosła klęskę. Już drugi raz z rzędu ich historia zmagań ligowych wyglądała identycznie. Kapitalna runda jesienna, później słabszy okres wiosenny spowodowany alergią na promocję do Ekstraklasy. Czy powinno to kogokolwiek dziwić? W sumie nie.

Chojnice – miasto skupiające 40 tys. mieszkańców. Klub piłkarski z tradycjami, ale w tym miejscu zadajmy sobie pytanie – czy awans jest im potrzebny? Warto zaryzykować? Trzeba byłoby poszukać większego sponsora, przebudować stadion, ewolucyjnie zmieniać kadrę, jeszcze poważniej postawić na młodzież. Należałoby zainteresować klubem jeszcze większą rzeszę kibiców i rywalizować o to z innymi zespołami z Pomorza. Po co? Ciepełko Fortuny 1. Ligi jest prawdopodobnie najprzyjemniejszą strefą komfortu dla Chojnic. Klub nie chce raczej traktować gry w Ekstraklasie jako jednosezonowego wyskoku do najwyższej klasy rozgrywkowej. Mógłby on się skończyć syndromem matnii i stratą pieniędzy – porównywalne z totalnym brakiem zasięgu i cywilizacji na stacji kolejowej w Wierzchucinie.

W dodatku, gdy przyjechaliśmy z Mateuszem Dziopą do miasta, a następnie dotarliśmy na stadion, wyciągnęliśmy jeden wspólny wniosek – Chojniczanka to klub typowo regionalny. Atrakcja, może i nawet chluba powiatu. Naszą tezę utwierdził tym bardziej klubowy spiker, który przywitał gromadzących się już na stadionie przy ul. Mickiewicza 12 z ogromną werwą i radością, że powracają rozgrywki zaplecza Ekstraklasy. Co najważniejsze, nie powiedział nawet słowa o braku awansu Chojniczanki, który był na wyciągnięcie ręki. Mówił o historycznym trzecim miejscu. To pokazuje, jakie podejście panuje w Chojnicach.

W żadnym wypadku nie zamierzam tego piętnować. Jeśli zespół z Grodu Tura ma w niej być i grać w takim stylu, jaki zaprezentowali przez 80 minut meczu z Sandecją Nowy Sącz, to fantastycznie! Doświadczeni zawodnicy pokroju Wojciecha Trochima, Pawła Zawistowskiego, Tomasza Foszmańczyka, czy Huberta Wołąkiewicza z pewnością zagwarantują spokojny byt Chojniczance i w tym sezonie. Może ponownie będzie powiewać nad miastem „widmo szansy” awansu do Ekstraklasy.

Jak się uda – super. Jak nie – trudno. W mieście i tak mieszkają kibice, którzy z wielką chęcią i pasją pojawią się na każdym, bądź chociaż większości meczów swojej drużyny. Mecze Chojniczanki są chyba bardziej traktowane jak cotygodniowe, niedzielne msze w kościele. Są elementem tradycji, życia miasta oraz sposobem na spędzenie weekendu.

Na koniec – o meczu Chojniczanka – Sandecja. Był zajebisty. Najlepsze rozpoczęcie zaplecza 1. Ligi od dawna. Warto zobaczyć skrót z tego meczu, bo było w nim po prostu wszystko – począwszy od bramek, przez walkę i faule, a kończąc na zwrotach akcji.

CHOJNICZANKA CHOJNICE – SANDECJA NOWY SĄCZ 3:3 (2:1)
Bramki: Trochim (3′), Wołąkiewicz (9′, karny), Boczek (61′) – Klichowicz (12′), Gabrych (84′), Korzym (90+1′)

Krystian Mekka

FOT.(fot. Krystian Mekka/Radio GOL)
UDOSTĘPNIJ
Avatar
Niepodrabialny reprezentant Bydgoszczy-Fordonu. Entuzjasta Kujaw i Pomorza. Fanatyk sportu i muzyki. Komentator i publicysta. Związany z Radio Gol od 2013 roku