Dziś ogrom prywaty. Odstawię na tę sobotę piłkę i psychologię, skupię się na radiu. Od pół roku jestem naczelnym, choć mam wrażenie, że minął rok. Nie zmienia się misja – produkować nazwiska, które być może podbiją Wasze serca podczas kolejnych wielkich imprez.

To był styczeń, coś w jego połowie. Toruńska Przepompownia, a w niej kwiat dziennikarski miasta – redaktor Marzec, redaktor Brzoskowski i ja. Rozmawialiśmy i robiliśmy to, co trener Probierz po meczu Jagielloni z Legią. Było to parę dni od oferty dla ówczesnego naczelnego radia, Krystiana Mekki. Chodziło o przejście do nowego tworu, który znany było jako „Zapinamy Pasy”. Wiązało się to z rezygnacją z funkcji, którą pełnił u nas. Rozmawialiśmy więc co dalej. Chyba najbardziej szokującą wieść usłyszałem od wspomnianego Bartka Brzoskowskiego:

– Dziopi, ale Ty wiesz, że Krystian widzi Cię jako swojego następcę?
– Co?! Stary, ja nie dam rady, ja nie mam o tym pojęcia.

Byłem obs**ny. Bardziej niż przed maturą czy jakimkolwiek egzaminem. Z dnia na dzień dowiedziałem się, że mam wziąć na siebie odpowiedzialność za prawie 60 karier. Dla człowieka zmagającego się z problemami osobistymi to nie było proste. Dodajmy jeszcze, że za kilka tygodni miały rozpocząć się Igrzyska, a nasza strona była w rozsypce. Szczerze mówiąc nadal nie wiem czemu w tamtej chwili się zgodziłem. Nie mam do siebie żalu, bo chyba idzie przyzwoicie, nie zrozumcie mnie źle. Ale kto normalny, biorąc pod uwagę wszystkie te kwestie, zdecydowałby się na taki ruch? Może podziałała ambicja, nie wiem.

O ile jednak na początku chyba jechałem na ambicji, o tyle teraz jadę na marzeniu. Chcę tych gości zrobić komentatorskim TOPem w kraju, chcę by media zabijały się o nich. W mojej ocenie niektórzy już powinni zostać zatrudniani. Czemu tak się nie dzieje? Cóż, to dobre pytania do ludzi u szczytu. Może są jakieś układy, jakieś znajomości? Nie wiem, nie mnie to oceniać. Pewny jestem natomiast, że wydarzeniom sportowym transmitowanym przez polskie media potrzeba nowych głosów, czegoś świeżego. Z wiedzą, z jak najmniejszą ilością wpadek. Każdy może się rozwijać, ale jeśli nikt nie wyciągnie ręki, nie przejrzy zgłoszenia, nie odezwie się, to młodemu człowiekowi odechciewa się, łapie go depresja. Myśli, że nie zrealizuje marzeń, którym podporządkował całe życia. Często coś takiego dopada osoby, które po ludzku zasługują, zapracowały na to, by dostać szansę. Można mówić, że takie jest życie, ale ja się po ludzku z tym nie zgadzam. Jeśli tak jest w zawodzie, to może trzeba ten mechanizm zmienić? Do tego jednak trzeba mieć przysłowiowe jaja. Niestety, w tym kraju ma je niewielu.

Ten akapit możecie odebrać jako wizerunkowe pieprzenie, co mnie kompletnie nie zdziwi. Ileż to osób zapewniało, że chce dobrze dla otoczenia? Przechodzę pewnego rodzaju problem, bo nie umiem się cieszyć jeśli kogoś w moim otoczeniu spotyka zmartwienie. To dość smutne biorąc pod uwagę przyjaciół, rodzinę, redakcję. Dlaczego? Zliczając ich wszystkich wyjdzie nam ponad sto nazwisk. Zawsze ktoś będzie się z czymś zmagał. Zresztą szczęście to osobny temat. Zakończę go dziś na tym, że trzeba równoważyć sferę prywatną i zawodową. Jeśli nie będzie między nimi równowagi, grozi depresja. Ciężko jest mi powiedzieć komuś, że jest za słaby albo przyjąć do wiadomości, że ktoś sam rezygnuje. To sprawia, iż sam zainteresowany ma podcięte skrzydła, ale i mnie to mocno boli. Wiem, że mogę chcieć, by tych 60 redaktorów zarabiało na dziennikarstwie, a i tak nie każdemu to będzie pisane. Marzę jednak, by sprawić, że większość z nich zrealizuje to marzenie.

Widzicie, Radio Gol to taki Ajax Amsterdam. Zawsze wychowywaliśmy i polerowaliśmy talenty, które potem szły dalej. My nie ściągamy wielkich nazwisk, my je tworzymy. I to tworzenie daje wiele satysfakcji.

Mateusz Dziopa

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor naczelny Radia Gol. Zakochany w żużlu, lubiący korfball, curling oraz whisky i kawę. Uwielbia ironię, sarkazm. Pisze także dla Przeglądu Sportowego, PoKredzie i Speedway Ekstraligi