Są wyścigi kolarskie, które wyszły poza dyscyplinę i wbiły się do popkultury. Z tzw. wielkich tourów są nimi niewątpliwie Giro d’Italia oraz Tour de France – każdemu z nas choć raz w życiu nazwy te obiły się o uszy. Lecz istnieje przecież i „ten trzeci” tour, o którym zwykle jest znacznie ciszej. W tym roku wyścig dookoła Hiszpanii przybiera postać Kopciuszka. Wydarzenie postrzegane gorzej niż siostry z Włoch i Francji na trzy tygodnie zmieni się w królową kolarskiego balu, która zabierze nas w niezwykłą podróż przez szosy Półwyspu Iberyjskiego.

Czy termin Vuelty nieco ją krzywdzi? Jak najbardziej. Wyścig rozgrywany jest miesiąc po Tour de France – imprezy skupiającej uwagę całego świata, nie tylko kolarskiego. Oglądają ją więc ludzie nieprzypadkowi, ci dla których kolarstwo jest prawdziwym zainteresowaniem. Niedzielni kibice przyjmują wystarczającą dla nich dawkę tego sportu podczas Wielkiej Pętli, która bez wątpienia jest daniem głównym sezonu. A Vuelta? Vuelta jest przepysznym deserem.

W każdej z trzytygodniowych imprez jest bowiem coś wyjątkowego. Giro d’Italia to tchnienie wiosny. Sezon klasyków w Belgii i Holandii zmienia się w 21-odcinkowy serial ze słoneczną (o zgrozo – nie zawsze) Italią w tle. Tour de France to Tour de France, po prostu wydarzenie ikoniczne. I choć odbywa się ono w lipcu, prawdziwe kolarskie wakacje przypadają miesiąc później, podczas Vuelta a Espana. Wyścigowi nie towarzyszy przepych i megalomania. Oczywiście to wciąż jeden z najważniejszych elementów sezonu. Lecz nie widać na nim aż takiej presji narzucanej kolarzom. To jest dla nich okazja do radosnego ścigania, z dala od wielkiego świata. 

Uczestnicy

Jasne jest, że każdy chce ją wygrać. Jeżeli trzymamy się w tej zapowiedzi konwencji balu, wstęp na niego dostały absolutne VIP-y, śmietanka kolarska. Jednym z najciekawszych smaczków jest rywalizacja pomiędzy zwycięzcami dwóch poprzednich wielkich tourów – Primozem Rogliciem oraz Jonasem Vingegaardem. Ekipa Jumbo-Visma postawiła bowiem na absolutnie galowy skład. Oprócz wspomnianych dwóch liderów do w barwach holenderskiego zespołu wystąpi min. Sepp Kuss, który dokona nie lada sztuki. Reprezentant Stanów Zjednoczonych weźmie bowiem udział we wszystkich „trzytygodniówkach”  w roku. O pokrzyżowanie planów Jumbo-Visma postrara się całe grono kolarzy. O powtórzenie ubiegłorocznego triumfu powalczy bowiem Remco Evenepoel. W barwach UAE Team Emirates pojadą natomiast Juan Ayuso (trzeci przed rokiem) oraz Joao Almeida. INEOS-Greandiers do boju wystawi natomiast Gerainta Thomasa oraz Thymena Arensmana. Na dobre zaprezentowanie się w ojczyźnie liczą natomiast be wątpienia Mikel Landa i Enric Mas (drugi 12 miesięcy temu). To, że Vuelta jest rozgrywana jako ostatni z wielkich tourów ma bowiem jedno, ogromne błogosławieństwo. Ci, którym nie poszło we Włoszech i Francji zjeżdżają się do Hiszpanii i niczym wygłodniałe wilki walczą o zakończenie sezonu sukcesem.

Sierpniowe El Clasico

Którędy w tym roku przemknie owa wataha? W tym roku trasa połączy dwa największe ośrodki piłkarskie w kraju, czyli Barcelonę i Madryt. Stolica Katalonii gościć będzie wielki start, który upłynie pod znakiem krótkiej jazdy indywidualnej na czas. To nieco uszereguje nam klasyfikację generalną, choć różnice będą minimalne. Po niedzieli, która również zostanie spędzona w tych terenach, przyjdzie czas na opuszczenie Hiszpanii i pierwszy górski etap z metą w Andorze. Finisz na szczycie będzie czekał na kolarzy również w czwartek. Następnie do końca pierwszego tygodnia rywalizacji o zwycięstwa etapowe powinni walczyć uciekinierzy lub sprinterzy – to pod nich będą skrojone profile.

Drugi tydzień otworzy poważny sprawdzian, którym będzie licząca blisko 26 kilometrów jazda na czas w Valladolid. Można powiedzieć, że punkt kulminacyjny nastąpi w piątek, gdy kolarze przejadą do Francji. 13. etap to bowiem 134 kilometry jazdy po morderczych podjazdach. Jego koniec wyznaczony jest na legendarnym Tourmalet. Dzień później nastąpi poprawka po wysokogórskim ściganiu, a w niedzielę kolejny etap dla ucieczki.

Ostatni tydzień rozpocznie się od bardzo mocnego uderzenia. Środowy etap zakończy się bowiem na szczycie podjazdu-ikony: Altu de l’Anglru. Czwartkowy i sobotni odcinek będą najeżone krótkimi i dynamicznymi wspinaczkami. Przedzieli je przedostatni etap dla sprinterów. Powalczą oni również na ulicach Madrytu, gdzie tradycyjnie zakończy się wyścig.

Nic tylko oglądać!

Dostrzeżmy piękno Vuelty. Porównując obecny czas w kolarstwie do branży turystycznej, jest już po sezonie. Tłumy wczasowiczów po Tour de France już dawno rozebrały parawany i wyjechały. Zostali tylko koneserzy, bo to jest wyścig dla koneserów. Rozkoszujmy się nim podczas nadchodzących trzech tygodni.  

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.