Decydująca faza w Polskiej Ekstraklasie wygląda naprawdę coraz bardziej komicznie i zapewne wszyscy zadają sobie pytanie kto zdobędzie tytuł Mistrza Polski. Drużyny z czołówki zbyt często tracą punkty na przestrzeni ostatnich kolejek, co mogliśmy zauważyć również w 30 serii gier. Zapraszam na podsumowanie

Jagiellonia vs Pogoń

Spotkanie w Białymstoku było zapowiadane jako hit 30 kolejki Ekstraklasy, który z pewnością nie zawiódł i przyniósł nam sporo piłkarskich emocji. Początek spotkania przy ulicy słonecznej mógł zacząć się od szybkich dwóch trafień dla Jagielloni, bo najpierw nie kryty Pululu nie trafił w bramkę z okolic 11 metra, a niedługo później po świetnym zagraniu Marczuka z bocznej strefy boiska ponownie Pululu nie trafił w piłkę w dogodnej sytuacji. Po 15 minutach Pogoń postanowiła odpowiedzieć na ataki rywala i zrobiła to w najlepszy możliwy sposób, wyprowadzając kontrę, którą Kamil Grosicki pędząc sam na sam z Alomeroviciem zamienił na bramkę i było 1:0 dla Pogonii. Niedługo jednak musieliśmy czekać na skuteczną odpowiedź gospodarzy, bo już w 24 minucie po świetnej akcji wspomnianego Pululu i Nene to właśnie Reprezentant Angoli wyrównał stan meczu. W pierwszej odsłonie meczu szansę na zdobycie bramki miał jeszcze Koulouris, jednak oddał zbyt lekki strzał, żeby zagrozić golkiperowi. Przejdźmy w końcu do sedna pierwszych 45 minut i sytuacji przed samym zejściem do szatni, gdzie Jagiellonia próbowała wyjść na prowadzenie i wydawać się mogło, że po przeciągniętym dośrodkowaniu Marczuka nic z tego nie będzie, aczkolwiek Bartłomiej Wdowik perfekcyjnie posłał piłkę w pole karne, do której dobiegł Jesus Imaz i po uderzeniu głową zdobył tzw. bramkę do szatni. Po przerwie momentalnie goście zabrali się do pracy i już w 48 minucie Bichakhchyan dał pierwszy sygnał podopiecznym Adriana Siemieńca, gdyż jego groźny strzał sparował na rzut różny Alomerović. Zaledwie 10 minut później po dośrodkowaniu Kamila Grosickiego z rzutu różnego Portowcy wyrównali za sprawą Leo Borgesa i tym samym spotkanie przy słonecznej stało się prawdziwym widowiskiem. Kilka minut po tym jak Pogoń wyrównała zdołali strzelić bramkę numer trzy, po kapitalnym zagraniu Grosickiego i wstrzeleniu do pustej bramki przez Koulourisa, jednak chorągiewka powędrowała w górę i gol nie został uznany. Sam koniec tego spotkania to prawdziwa dramaturgia za sprawą Dominika Marczuka, który po genialnej akcji wyszedł na czystą pozycję i mając tylko bramkarza do pokonania nie trafił w bramkę, co wywołało nieprawdopodobną złość w szeregach Jagiellonii, będąca świadoma straty tak ważnych oczek.

Śląsk vs Ruch

Walczący w dalszym ciągu o mistrzostwo Śląsk Wrocław podejmował na własnym stadionie, znajdujący się w strefie spadkowej Ruch Chorzów, który nie ma już większych na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sytuacja przed meczem była o tyle ciekawa, iż różnica pomiędzy obiema drużynami jest ogromna to w nieoficjalnej tabeli za 2024 rok to dwie najgorsze drużyny Ekstraklasy. Pierwsze kilkanaście minut tej rywalizacji totalnie wytrąciło z równowagi podopiecznych Jacka Magiery, którzy już w 11 minucie stracili bramkę za sprawą Szymona Novothnego,który strzałem głową pokonał bramkarza, a piłkarze Ruchu Chorzów nie poprzestali na jednej bramce, ponieważ już w 27 minucie Niebiescy wykorzystując chaos i niefrasobliwość w szeregach obronnych rywala zdobyli kolejną bramkę. Tym razem autorem bramki był wychowanek klubu przy ulicy cichej Tomasz Wójtowicz. Końcówka pierwszej połowy to wyjście Żukowskiego sam na sam ze Stipicą, jednak uderzył prosto w bramkarza, marnując tą znakomitą okazję Kilka minut później ponownie otarł się o zdobycie bramki, natomiast tym razem interweniowali obrońcy ratując bramkarza. W drugich 45 minutach Śląsk przystąpił do odrabiania strat i już około 60 minuty dogodną sytuację zmarnował wchodzący na boisku po przerwie Matsenko, co brutalnie się obróciło dla drużyny Jacka Magiery i chwilę później niezrozumiałe pozostawiony bez skrycia Szymon Novothny, który zdobył bramkę, aczkolwiek arbiter uniósł chorągiewkę w górę, co oznaczało pozycję spaloną. W 75 minucie już bez żadnych kontrowersji podopieczni Janusza Niedźwiedzia podwyższyli na 3:0 za sprawą Feliksa i na 15 minut przed końcem poszli się pewni zwycięstwa. Ostatnie pięć minut to piorunujący powrót Śląska Wrocław, który postawił wszytsko na jedną kartę i zdołali strzelić bramkę, a jej autorem był Erik Exposito. W 91 minucie kolejną bramkę dołożył Matsenko i zrobiło się naprawdę gorąco, a zaniepokojeni kibice Chorzowskiego Ruchu mogli osłupieć, gdy w 94 minucie piłkę do pustej bramki na wyrównanie otrzymał Patryk Klimala, który…przeniósł piłkę nad poprzeczkę Była to kompromitująca wpadka Polskiego napastnika, który mógł przyczynić się do zdobyczy tego jednego, cennego punktu. 

Stal vs Legia

Stadion w Mielcu nie należy do najprzyjemniejszych stadionów w Polsce o czym dosadnie przekonał się m.in Lech Poznań, czy Raków Częstochowa, a jak wiemy twierdza Mielecka do tak naprawdę główne źródło punktów podopiecznych Kamila Kieresia. Legia po wodzą nowego szkoleniowca Goncalo Feio przed tym spotkaniem nie przegrała jeszcze spotkania i zależało jej na pierwszym zwycięstwie, co starali się wywalczyć dobrą postawą w pierwszych minutach tego spotkania. Legia przeważała, budując kilka sytuacji do zdobycia bramki. Już w 15 minucie sfaulowany w obrębie szesnastki został Paweł Wszołek, co po analizie var dostrzegł arbiter tego spotkania, wskazując na wapno. Josue pewnie zamienił jedenastkę na bramkę. Niedługo później Paweł Wszołek, dostając świetnie podanie znalazł się na 11 metrze i nie mając nikogo wokół siebie nie trafił w bramkę, co kilka chwil później się mocno zemściło, a bramkę wyrównującą zdobył Ilya Shkurin. Do przerwy wynik pozostał bez zmian, jednak w końcówce bliski zdobycia bramki był Hinokio, którego strzał zza pola karnego minął prawy słupek. Piłkarze obu zespołów wyszli na drugą połowę z nadzieją na kolejne trafienia i w przypadku Stali Mielec, przypieczętowania sobie utrzymania w lidze. Pierwsze poważne zagrożenie w drugiej połowie to sytuacja z 75 minuty, gdzie po przebitce obrońców Stali świetnie do strzału złożył się Kapustka, pokonując Kochalskiego. Na koniec tej konfrontacji głupie zachowanie ze strony Ehmanna skutkowało kolejną jedenastkę dla Warszawskiej Legii, którą tym razem wykonał Maciej Rosołek, podwyższając prowadzenie. Ostatnie sekundy tego spotkania do kontrowersyjna sytuacja z pola karnego Legii Warszawa, gdzie leżący przy ziemi Kapuadi został uderzony piłką w rękę, co wywołało spore zamieszanie, jednak sędzia po analizie var nie postanowił podyktować rzutu karnego. Mecz bez wielkiej historii, który zasłużenie zwyciężyła Warszawska Legia.

 

Wyniki 30 kolejki Ekstraklasy

Lech Poznań 0:0 Cracovia

Stal Mielec 1:3 Legia Warszawa

Radomiak Radom 3:4 Zagłębie Lubin

Widzew Łódź 0:1 Raków Częstochowa

Śląsk Wrocław 2:3 Ruch Chorzów

Górnik Zabrze 4:1 ŁKS Łódź

Jagiellonia Białystok 2:2 Pogoń Szczecin

Piast Gliwice 2:0 Warta Poznań

Puszcza 19:00 Korona Kielce



UDOSTĘPNIJ
Avatar
Wielki sympatyk sportu w szczególności piłka nożna i skoki narciarskie, młody adept dziennikarstwa, a prywatnie kibic Liverpoolu i Kamila Stocha