W czwartek odbył się już 12. etap tegorocznego Tour de France. Zwycięzcą został Hiszpan Ion Izagirre, który wygrał po solowym ataku z ucieczki.

Profil odcinka  z Roanne do Belleville-en-Beaujolais od początku zdawał się faworyzować harcowników – profil był wręcz ułożony właśnie pod odjazd. Na prawie 169-kilometrowym etapie usytuowano aż pięć klasyfikowanych podjazdów, które nie stanowiły jednak wielkiego wyzwania (były to wspinaczki trzeciej i drugiej kategorii).

Proces formowania się ucieczki dnia trwał bardzo długo. Jeszcze przed zawiązaniem odjazdu, w trakcie zjazdu z jednego ze wzniesień, upadek zaliczył David de la Cruz – kolarz Astany po chwili musiał wycofać się z wyścigu. Po niespełna dwóch godzinach jazdy uformowała się wreszcie ucieczka, która liczyła trzynastu kolarzy. Po chwili do czołówki dołączyli również Jasper Stuyven i Julian Alaphilippe. Tymsamym piętnastoosobowa grupa zaczęła oddalać się od peletonu na wymagającym, nierównym terenie.

Kluczowe dla losów etapu było jego 50 ostatnich kilometrów. To wtedy kolarze do pokonania mieli trzy wymagające podjazdy: Col de la Casse Froide, Col de la Croix Montmain oraz Col de la Croix Rosier. Już na zjeździe z pierwszego wzniesienia na atak zdecydował się Mathieu van der Poel. Holender wiedział, że szans na wygranie etapu musi upatrywać długą, solową akcją (w ucieczce jechało bowiem grono dobrych górali, którzy mogli być za mocni dla van der Poela). Za reprezentantem Holandii ruszył tylko Andrey Amador.

Mathieu odjechał od Kostarykańczyka na kolejnym podjeździe. Z jadącego za nim pościgu odpadali natomiast kolejni kolarze. Przewaga, z którą van der Poel rozpoczął ostatnie wzniesienie, po którym pozostawał zjazd prowadzący do mety, okazała się za mała. W goniącej grupie współpraca układała się wzorowo i w trakcie pokonywania Col de la Croix Rosier zmęczony Holender został dościgniony. Na kolejny atak nie trzeba było długo czekać – po chwili do przodu ruszył Ion Izagirre.

Hiszpan w błyskawicznym tempie oddalił się od reszty zawodników. Nikt z goniących nie chciał również wziąć na siebie ciężaru gonienia samotnego lidera, co sprawiało systematyczne powiększanie przewagi przez Izagirre. Gdy na atak z pościgu zdecydowali się Mathieu Burgaudeau oraz Matteo Jorgenson, było już za późno. Francuz i Amerykanin wjechali na metę dopiero minutę po Izagirre. Kolarz z Półwyspu Iberyjskiego mógł w pełnej okazałości świętować swój przepiękny, 18. triumf w zawodowej karierze.

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.