Jesteśmy w trakcie jednego z najdłuższych weekendów w tegorocznym sezonie Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim. Rywalizacja na stokach trwa nieprzerwanie od czwartku, a zakończy się dopiero w poniedziałek. Niemniej jednak, warto podsumować to, czym do tej pory mogliśmy się emocjonować. 

Jako pierwsi w Val Gardenie kije przez bramkę startową przekładali głodni zjazdów panowie. Ścigali się oni na nieco skróconej trasie względem tej, na której odbywa się ten „tradycyjny” zjazd. W czwartek sprawcą sporej niespodzianki został Bryce Bennett. Amerykanin jadący dopiero z 34. numerem startowym powtórzył swój sukces sprzed dwóch lat i zepchnął z fotela lidera coraz śmielej rozsiadającego się w nim Aleksandra Aamodta Kilde. Trzecie miejsce zajął natomiast Marco Odermatt.

Piątek upłynął pod znakiem supergiganta. Murowanym faworytem wydawał Odermatt, który dzień wcześniej udowodnił świetną dyspozycję. Jednakże Szwajcara stać było tylko na powtórzenie rezultatu sprzed 24 godzin. Najlepszy okazał się Austriak Vincent Kriechmayr, plasując się przed swoim rodakiem Danielem Hemetsbergerem.

Z kolei w sobotę szansę ponownie dostali specjaliści od zjazdu. Ponownie wszystko wskazywało na to, że nikt nie będzie w stanie odebrać zwycięstwa Aleksandrowi Aamodtowi Kilde. Znakomity (przynajmniej tak się wydawało) rezultat Norwega został jednak pobity. Miejscowych kibiców w ekstazę wprowadził Dominik Paris, którego triumfu chyba nikt się nie spodziewał. Na ostatnim stopniu podium znalazł się zwycięski w czwartek Bryce Bennett. 

W niedzielę alpejczycy przenieśli się do miejscowości Alta Badia. Zmianie lokalizacji towarzyszyła również zmiana nart – zawody toczyły się w slalomie gigancie. Wygrana wreszcie trafiła do Marco Odermatta. Nie przyszła jednak łatwo – jadący przed Szwajcarem Filip Zubcić „dołożył” rywalom niewyobrażalne dwie sekundy, deklasując ówczesnego lidera Zana Kranjca. Mimo tak wysoko wywieszonej poprzeczki mistrz świata okazała się lepszy od reprezentanta Chorwacji. Panowie mają niecałą dobę na regenerację. Już w poniedziałek zmierzą się oni w kolejnym gigancie.

Panie cały weekend spędziły natomiast w Val d’Isere, gdzie rozegrano zjazd oraz supergigant. Sobota należała do Szwajcarek. Najlepiej poradziła sobie Jasmine Flury, za którą uplasowała się Joana Haehlen. Podium uzupełniła reprezentująca Austrię Cornelia Huetter. Dzień później na francuskim stoku rządziły Włoszki. Zwycięską Federicę Brignone oraz trzecią Sofię Goggię przedzieliła na „pudle” Kajsa Vickhoff Lie z Norwegii. Maryna Gąsienica-Daniel niestety nie ukończyła zawodów.

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.