Armand Duplantis będzie motywował się na kolejnych zawodach zapewne bardziej ponieważ będzie mu towarzyszył trener i ojciec Greg, któremu udało się po kilku miesiącach przylecieć z USA do Europy.
Greg Duplantis od marca nie mógł opuścić USA z powodu koronawirusa. Niedawno wspierał Armanda na zawodach w Lozannie i Brukseli. Szwed na tych mityngach atakował 6,15, gdyż chciał poprawić rekord świata na stadionie, który należy do Siergieja Bubki (6,14) uzyskany w 1994 roku.
W Brukseli cała rodzina świętowała zwycięstwo Armanda i urodziny brata Antoine’a razem z dziadkami ze strony matki. Na te zawody przywieźli surstroemming, czyli kiszonego śledzia. Tradycyjnym miesiącem spożywania tej potrawy jest wrzesień.
Na nagraniu umieszczonym w mediach społecznościowych słychać, jak Greg komentuje po otwarciu puszki: „jakie to ohydne, co za straszny smród”.
Powiedział szwedzkim mediom, że już nigdy tego nie skosztuje. Stwierdził, że dla Armanda może to być orzeźwiający doping przed ważnym mityngiem w Berlinie, który odbędzie się w niedzielę.
„Dla Armanda to bardzo szczególne miejsce, ponieważ tam przed dwoma laty, po zdobyciu złotego medalu mistrzostw Europy, na dobre rozpoczęła się jego kariera. Teraz uważam, że właśnie w Berlinie jest w stanie poprawić 26-letni rekord Bubki. Moj syn jest w wyjątkowej formie i po przeanalizowaniu skoków w Lozannie i Brukseli już wiemy co zrobić. Teraz liczymy na pogodę, ponieważ jedynym problemem może być tylko wiatr, który często na stadionie olimpijskim w Berlinie bywa zbyt silny” – powiedział ojciec Duplantisa.
Źródło: PAP