Zawody zapowiadały się bardzo ciekawie ponieważ na starcie oprócz Duplantisa zobaczyliśmy Piotra Liska. To miałbyć emocjonujący pojedynek na wysokości a zakończył się klapą naszego Polaka.
Piotr Lisek zaczął od wysokości 5,35 m i bez problemu skoczył. Następną wysokością było 5,50 m i kto by pomyślał, że już na tym etapie Piotr Lisek zakończy udział w konkursie. Rekordzista Polski zajął ostatnie, piąte miejsce w mityngu w Goeteborgu.
Natomiast konkurs należał wyłącznie do rekordzisty Świata Armanda, który w wielkim stylu pokonywał kolejne wysokości 5,50, 5,60. Jedyny problem miał na wysokości 5,70, ale w drugiej próbie skoczył. W tym momencie nie miał już rywali. Poprosił sędziów o zawieszenie poprzeczki na 5,85 m. Duplantis bez problemu poradził sobie w pierwszej próbie. Armand chciał poprawić najlepszy wynik w tym sezonie i skoczył 5,94 m w trzeciej próbie. Ten rezultat jest najlepszy w tym roku na świecie na otwartym stadionie.
Armand atakował jeszcze wysokość 6,00 m, ale poprzeczka była dla Szweda nieszczęśliwa i trzy razy spadła.
Swój konkurs na portalu społecznościowym skomentował Piotr Lisek.
„Kubeł zimnej wody… nie są to miłe chwile dla sportowca, kiedy świadomy przygotowania nie może tego udowodnić na zawodach… dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciukasy! Piękno sportu to nieprzewidywalność. Do zobaczenia”.
Dla Piotra Liska to był pierwszy zagraniczny start w tym sezonie. Powoli lekkoatleci wchodzą w sezon startowy ze względu na pandemię koronawirusa. Najważniejszym momentem dla wielu polskich lekkoatletów mają być mistrzostwa Polski we Włocławku pod koniec sierpnia.
Do Szwecji Lisek dotarł promem z całą rodziną. Nie chciał ryzykować podróży samolotem. Piotr Lisek zaznacza, że nie jest w najwyższej formie, ale powolutku się rozkręca. Nasz sześciometrowiec wraz z trenerem Marcinem Szczepańskim zostają w Szwecji, gdzie czekają ich starty 8 i 9 lipca.
Źródło: PAP
