Jai Hindley (BORA – hansgrohe) triumfował na piątym etapie tegorocznej edycji Tour de France. Australijczyk wysunął się tym samym na prowadzenie w wyścigu o słynną “Malliot Jaune”. 

Na trasie dzisiejszego odcinka z metą w Laruns organizatorzy ulokowali trzy kategoryzowane podjazdy w tym m.in. Col de Soudet (15,2km/7,2%) i zlokalizowany na nieco ponad 18 kilometrów do mety Col de Marie Blanque (7,7km/8,6%). Po kilkudziesięciu minutach od startu ostrego od peletonu oderwała się liczna, 36-osobowa ucieczka, w skład której weszli m.in. Wout van Aert, Christophe Laporte (obaj Jumbo-Visma), Daniel Felipe Martinez (INEOS Grenadiers), Julian Alaphilippe (Soudal – Quick Step), Jai Hindley, Emanuel Buchmann (obaj BORA – hansgrohe), Giulio Ciccone, Mads Pedersen (obaj Lidl – Trek) czy Felix Gall (AG2R Citroen Team). Premia lotna w Lanne-en-Baretous padła jednak łupem Bryana Coquarda (Cofidis) – po zainkasowaniu cennych punktów Francuz powrócił do głównej grupy. Przed dojazdem w pobliże podnóża Col de Soudet na czoło wyforsowali się Pedersen, Van Aert i Victor Campenaerts (Lotto Dstny) – szarża tercetu nie trwała jednak długo. Niebawem z ucieczki zaatakował Krists Neilands (Israel – Premier Tech), a w pogoń za nim udali się Alaphilippe i aktywny dziś Van Aert. 

Kontrola licznego odjazdu z pewnością nie była łatwa, szczególnie jeśli mowa o tak mocnym składzie personalnym. 30 kilometrów do mety ucieczka wciąż dysponowała przeszło trzema minutami zaliczki, zaś ciśnienie w peletonie niewątpliwie rosło. Odjeżdżająca trójka została wchłonięta u stóp ostatniego punktowanego podjazdu. Na nagły skok zdecydował się Gall, a jego tempo utrzymał jedynie Hindley, bodaj najgroźniejszy członek odjazdu w perspektywie walki o klasyfikację generalną. Peleton tracił wówczas dwie i pół minuty – tempo nadawali głównie kolarze ekipy Jumbo-Visma, przygotowujący grunt pod zbliżający się atak. Niedługo później Hindley pozostawił kompana w tyle, samotnie ruszając w stronę mety. Tuż przed szczytem na atak zdecydował się jadący w grupie faworytów Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma), zostawiając w tyle Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates). Jadący na czele Australijczyk powoli zbliżał się w kierunku mety, z kolei za jego plecami trwało korespondencyjne przeciąganie liny – Pogacar ruszył w morderczą pogoń za odjeżdżającym Vingegaardem (10 kilometrów do mety Słoweniec tracił około minuty). Hindley linię mety przekroczył samotnie, 32 sekundy później kreskę przecięła grupa Jonasa Vingegaarda (Duńczykowi zapisano stratę 34 sekund). Minutę i 38 sekund stracił z kolei Tadej Pogacar. Uzyskana przewaga umożliwiła Hindleyowi objęcie prowadzenia w klasyfikacji generalnej (2. Jonas Vingegaard +0:47, 3. Giulio Ciccone +1:03 […] 6. Tadej Pogacar +1:40). 

 

Autor: Mateusz Kurpiewski

UDOSTĘPNIJ
Mateusz Kurpiewski
Fan sportu, a przede wszystkim jego otoczki - najciekawsze dzieje się poza boiskiem.