Max Verstappen nie pozostawił konkurencji złudzeń i w cuglach wygrał Grand Prix Miasta Meksyk. Na podium dołączyli do niego Lewis Hamilton i lokalny bohater – Sergio Perez.

Verstappen wykonał fantastyczną robotę od początku do końca rywalizacji. Zaliczył świetny start i pod koniec prostej zrównał się z Mercedesami, które następnie wyprzedził. Za jego plecami szybko wydarzyło się całkiem sporo. Daniel Ricciardo zahaczył o tylne koło Bottas, w efekcie czego Fin się obrócił i spadł na koniec stawki. Tsunoda oraz Schumacher zakończyli natomiast rywalizację już w drugim zakręcie po kolizji z Estebanem Oconem.

Na tor wyjechał safety car, a po neutralizacji Max z łatwością urwał się Lewisowi. Zanim uruchomiono DRS, miał już dwie sekundy przewagi nad Hamiltonem. Przez cały wyścig kontrolował tempo i był daleko przed przeciwnikami, nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do tego, kto był w ten weekend najlepszy.

Przez większość wyścigu nie działo się tak wiele. Walki strategiczne zespołów raczej nie przyniosły wiele, a większość walki stoczyli kierowcy startujący z końca, jak Norris, czy Daniel Ricciardo, który musiał zjechać do alei na początku rywalizacji, aby wymienić skrzydło zniszczone w przygodnie w pierwszym zakręcie.

W końcówce mogliśmy cieszyć się walką Pereza z Hamiltonem. Podczas gdy Brytyjczyk zmienił swoje opony na 30. okrążeniu, Meksykanin przeciągnął przejazd na pośrednich i pojawił się u mechaników dopiero 11 „kółek” później. Z dużo świeższymi „gumami” Sergio zaczął gonić kierowcę Mercedesa. Mimo, że na początku tracił do niego kilkanaście sekund, na 62. okrążeniu mógł otworzyć za Lewisem DRS. Po tym zwolnił jednak nieco, znowu oddalając się na dwie sekundy, aby w końcówce wyścigu przeprowadzić kolejną szarżę na drugą pozycję.

Ta jednak nie zakończyła się powodzeniem i Hamilton wpadł na metę 0,8 sekundy przed Perezem. Mimo wszystko, Meksykanin był bardzo zadowolony ze swojego pierwszego podium w domowym wyścigu. Tak samo jak zawodnik, wniebowzięci byli kibice obecni na torze, oraz rodzina Sergio.

Za podium znalazł się Pierre Gasly. Francuz odjechał w AlphaTauri kolejny świetny wyścig, wykorzystując fantastycznie przygotowany samochód, aby bardzo pewnie dowieźć do mety 12 punktów. Duża zdobycz zaliczyli też zawodnicy Ferrari – Leclerc i Sainz – którzy przyjechali do mety za Gaslym. 6 „oczek” dopisał sobie w Meksyku na konto Sebastian Vettel, a aż w Alfie Romeo Kimi Raikonnen. Fin wykorzystał wraz z Antonio Giovinazzim zamieszanie po starcie aby znaleźć się w punktowanej dziesiątce, a następnie dojechał do finiszu z dużo lepszym tempem niż kolega z zespołu, dając bardzo ważne punkty swojej ekipie.

Dwa „oczka” przypadły Fernando Alonso, a jedno Lando Norrisowi. Zawiódł nieco Ricciardo, który po nieszczęśliwym początku zdecydowanie za długo pozostawał z tyłu stawki, a finalnie ukończył wyścig 12. 15. pozycja przypadła Valtteriemu Bottasowi. Fin pod koniec wyścigu zjechał jednak dwa razy do alei serwisowej, aby wymienić opony na świeże miękkie i odebrać punkt z najszybsze okrążenie Maxowi Verstappenowi, co udało mu się na ostatnim „kółku”.

Verstappenowi dzisiejsze zwycięstwo pozwoliło na powiększenie przewagi nad Hamiltonem – ta wynosi już 19 punktów. Stratę do Bottasa zmniejszył natomiast Perez, który jest teraz 20 „oczek” za Finem. Dalej Leclerc z 21 punktów zmniejszył deficyt do Norrisa do 12, a Gasly znacznie zbliżył się do Ricciardo i jest już tylko 19 za Australijczykiem.

W klasyfikacji konstruktorów natomiast Red Bull chce jeszcze gonić Mercedesa i wykonał dobry krok w tę stronę, zbliżając się do ekipy z Brackley na 1 „oczko”. W walce o podium Ferrari przegoniło McLarena i zbudowało z miejsca solidną, wynoszącą aż 13,5 punktu przewagę. Punkty Gasly’ego pozwoliły AlphieTauri zrównać się z Alpine, a zdobycz Kimiego Raikonnena poprawiła nieco wynik Alfy, który wynosi teraz 11.

Kolejny weekend z Formuła 1 czeka nas już za tydzień. Od 12 od 14 listopada kierowcy będą rywalizować na legendarnym i powracającym do kalendarza po roku przerwy Interlagos. Będzie to także trzecie w tym sezonie miejsce, gdzie testowany będzie sprint kwalifikacyjny. Przy poprzednich okazjach – na Silverstone oraz Monzy – niedziela kończyła się na fascynującym i kontrowersyjnym starciu Hamiltona z Verstappen, więc być może ta tendencja utrzyma się i również w Brazylii będziemy świadkami pasjonującego ścigania.

UDOSTĘPNIJ
Adam Franciszek Wojtowicz
"Bo czasem wygrywasz, a czasem się uczysz"