My, dziennikarze sportowi, często nadużywamy pewnych słów czy wyrażeń. Jednym z nich jest „pech” – wykorzystywany niepoprawnie przy nieznacznych porażkach, w których decydowały detale, ale jednak zależne od zawodnika. Pech od zawodnika nie zależy. I, niestety, dziś nie zależał od Oktawii Nowackiej.

Od początku dzień układał się świetnie dla naszych pięcioboistek. Po raz pierwszy w tym sezonie cieszyć mogliśmy się z dodatniego bilansu walk szermierczych – i to u wszystkich naszych reprezentantek. Nie zawodziły też na basenie. A po laser-runie grupy A mieliśmy w półfinale już Natalię Dominiak i Annę Maliszewską. W dodatku z wysokich miejsc startowały nasze zawodniczki w grupie B – Marta Kobecka z szóstego, a Oktawia Nowacka z pierwszego.

Do połowy dystansu wszystko przebiegało pomyślnie. Dwa miejsca w czołowej osiemnastce wydawały się pewne. Po trzecim strzelaniu Nowacka wybiegając ze strzelnicy miała „bliskie spotkanie” z delegatem technicznym, Dongkook Chungiem. Przenosił on broń Włoszki Francesci Tognetti z jej stanowiska na stanowisko rezerwowe i… sprzeczne są opinie, czy doszło do fizycznego zderzenia pomiędzy zawodniczką a Koreańczykiem, ale w efekcie utraty równowagi, ze stolika Polki spadł pistolet – co oznacza 10 sekund kary. Na domiar złego, na trzecim okrążeniu Nowacką „odcięło” – nagle nogi przestały ją nieść i spadała o kolejne pozycje.

Kara za zdarzenie, które miało miejsce po trzecim strzelaniu była ogłoszona po ostatnim strzelaniu, ponieważ koreański delegat techniczny musiał wpierw dokończyć sprawę przeniesienia na stanowisko rezerwowe Włoszki Tognetti, sprawa została przedstawiona sędziemu głównemu laser-run nieco później. W międzyczasie Oktawia dotarła na strzelnicę po raz ostatni – mając problemy z oddaniem pięciu celnych strzałów, przez co traciła kolejne pozycje, a karę zatrzymania się na 10 sekund odsłużyła na ostatnim okrążeniu. Na metę dobiegła na 19. miejscu, ale w tym momencie zamieszanie dopiero się zaczęło.

Po zakończeniu rywalizacji pokazano inne wyniki – w których Nowacka była na miejscu 18. Obecni na stadionie uznali, że za jakieś przewinienie któraś z zawodniczek musiała zostać wyeliminowana. Niestety, gdy Oktawia już z westchnieniem ulgi udzielała wywiadów, pojawiły się ponownie wyniki, na których osiemnasta była Ieva Serapinaite – Litwinka, która wyprzedziła Polkę podczas odbywania kary. Polski sztab szkoleniowy po analizie i konsultacjach z sędziami oraz delegatami technicznymi postanowił złożyć protest uwzględniający okoliczności łagodzące.

Tym bardziej, że sam przepis jest archaizmem z czasów, gdy strzelano ze śrutu – od kilkunastu lat w pięcioboju nowoczesnym używa się broni laserowej i żaden upadek nie spowoduje niebezpieczeństwa, które opisane jest w przepisach. Niestety, ten przepis jest „nieelastyczny”, jak określił to trener główny naszej kadry, Marcin Horbacz. Nie uwzględniono zatem okoliczności łagodzącej, jaką był wpływ delegata technicznego, a tym bardziej hipotezy, że podczas upadku mogły przemieścić się przyrządy pomocnicze, co mogłoby tłumaczyć strzelecką niemoc Oktawii podczas ostatniej serii. Jury odwoławcze złożone z trojga delegatów technicznych oraz trzech wyznaczonych podczas konferencji technicznej trenerów (bez udziału polskich sędziów jako przedstawicieli nacji zaangażowanej w sprawę) zadecydowało o odrzuceniu protestu.

Tym samym nasza medalistka olimpijska z Rio, pomimo fantastycznej szermierki, bardzo dobrego pływania pożegnała się z rywalizacją już pierwszego dnia. Szczególnie bolesna, że niezawiniona przez naszą zawodniczkę, a brzemienna w skutkach wobec możliwości wywalczenia na igrzyskach europejskich kwalifikacji olimpijskiej.

„Siedzę w pięcioboju dużo dłużej niż Oktawia i nigdy się z czymś takim nie spotkałem” – spuentował Marcin Horbacz, olimpijczyk z Aten oraz Pekinu i również ceniony sędzia międzynarodowy. A teren Akademii Wychowania Fizycznego im. Bronisława Czecha w Krakowie opuszczaliśmy załamani, pomimo świetnego występu Natalii Dominiak, Anny Maliszewski i Marty Kobeckiej, za które będziemy trzymać kciuki, miejmy nadzieję, do soboty. I, miejmy nadzieję, bez pecha, który dzisiaj był „bohaterem” (albo raczej antybohaterem) pierwszego dnia zmagań w pięcioboju nowoczesnym.

korespondencja z Krakowa

 

fot. Michał Chudziński

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Z wykształcenia hungarysta, z pasji dziennikarz i komentator sportowy, członek Klubu Dziennikarzy Sportowych i Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej (AIPS), uczestnik Programu dla Młodych Reporterów AIPS, miłośnik sportów olimpijskich, naiwny idealista