Maraton piłkarski trwa w najlepsze. Nie zatrzymuje się także „królowa wszystkich lig”. Już dziś zmagania 13. kolejki Premier League zainauguruje mecz na Molineux Stadium w Wolverhampton.
Przerwana seria
Drużyna Franka Lamparda w ostatnim czasie boryka się z problemem napiętego terminarza. Ale do tego chyba już przywykliśmy. Każda drużyna występująca w europejskich pucharach zmuszona jest do gry co trzy dni. Dla The Blues dzisiejsze spotkanie będzie już piątym meczem w ostatnich 14. dniach, dlatego szkoleniowiec londyńskiej ekipy, tak jak to tylko możliwe, stara się rotować składem, aby zachować świeżość swoich piłkarzy.
Niestety trudy sezonu dały się we znaki w ostatnich dwóch rywalizacjach. Najpierw dość zaskakująco zremisowali oni na własnym obiekcie z Krasnodarem, a następnie ulegli Evertonowi. W obu tych spotkaniach nie grali jednak źle. Znacznie dominowali nad rywalem, ale swojej przewagi nie potrafili udokumentować golem. Przegrywali na własne życzenie, m.in. po błędzie Edouarda Mendy’ego w meczu z Evertonem. Złośliwi śmieją się, że treningi z Kepą zaczynają źle wpływać na 28-letniego Francuza.
O ile utrata punktów z przybyszami z Rosji nie nie niosła za sobą jakichś poważnych konsekwencji, bo Londyńczycy mieli już zaklepane pierwsze miejsce w swojej grupie Ligi Mistrzów, tak porażka z Evertonem zakończyła pewną imponującą serię – od 20 września 2020 roku Chelsea nie przegrała bowiem żadnego meczu (wyłączając blamaż po rzutach karnych z Tottenhamem w Pucharze Ligi Angielskiej). Łącznie seria ta trwała aż 17 meczów.
Jimenez brakującym ogniwem
Po drugiej stronie barykady Wolves. Wolves, które o takiej passie może tylko pomarzyć. Gospodarze dzisiejszego meczu w tym sezonie nie radzą już sobie tak spektakularnie, jak to było w dwóch ubiegłych latach, kiedy to dwukrotnie zajmowali 7. lokatę i uchodzili niemal za rewelację ligi. Teraz grają w kratkę, a ich sytuacji z pewnością nie poprawiła makabryczna kontuzja Raula Jimeneza. Meksykanin, w starciu z Arsenalem, po zderzeniu z Davidem Luizem upadł na boisko i nie podnosił się z niego przez długi czas. Piłkarz stracił przytomność i konieczne było nawet podawanie mu tlenu. Przeprowadzone w szpitalu badania stwierdziły złamanie czaszki. Pod znakiem zapytania stanęła wtedy dalsza nawet kariera 29-latka. Po przeprowadzonej operacji jednak wiemy już, że powrót na boisko będzie możliwy.
Amazing! I am very grateful to all the people who have been supporting me during this process. To my fans, to my teammates, to all who have sent their love, it means everything to me and my family. Thank you very much! pic.twitter.com/WkyhPYmLra
— Raúl Jiménez (@Raul_Jimenez9) December 11, 2020
Kiedy to nastąpi? Na razie nie wiadomo. Wolves musi radzić sobie bez ich kluczowego snajpera, a jak pokazują ostatnie dwa mecze, jego absencja nie wpływa korzystnie na wyniki. Wilki zostały rozgromione aż 0-4 przez zdziesiątkowany urazami Liverpool, a następnie na własnym stadionie uległy Aston Villi. Ekipa Nuno Espirito Santo, pomimo że od 85 minuty grała w przewadze, to gola straciła w końcówce doliczonego czasu gry drugiej połowy. Porażka taka boli, a już szczególnie, kiedy przytrafiła się ona w meczu z lokalnym rywalem. Molineux Stadium a Villa Park dzieli bowiem zaledwie 19 kilometrów.
Szansa na wyrównanie rachunków
W piłce nożnej utarła się zasada, że znacznie łatwiej się gra na „własnych śmieciach”. I tak też jest, ale zasada ta ewidentnie nie znajduje potwierdzenia w meczach Wolves – Chelsea, w których to grając na Molineux, gospodarze wygrali zaledwie dwukrotnie. Pięć razy lepsi okazywali się goście z zachodniego Londynu. W ich ostatnim meczu lepsza ponownie okazała się Chelsea, wygrywając z Wolverhampton 5-2.
Autor: Patryk Stysiński