Tegoroczne Pekao Szczecin Open rozstrzygnięte! Po zaciętym, trzysetowym boju puchar zwycięzcy powędrował w ręce Jozefa Kovalika. W finale Słowak zmierzył się z triumfatorem zawodów sprzed roku – Argentyńczykiem Guido Andreozzim i wygrywając 7-6(5), 2-6, 4-6 został nowym mistrzem polskiego challengera.

Koncert returnujących

Finałowe spotkanie trwało wyjątkowo długo, a jego przebieg od samego początku był nietypowy. Obaj zawodnicy nie najlepiej serwowali, co stwarzało pole do popisu dla returnujących. Guido Andreozzi, który wygrał losowanie i zdecydował się na odbiór, jako pierwszy skorzystał z problemów rywala. Po chwili jednak sam został przełamany. Dopiero w piątym i szóstym gemie finaliści byli w stanie obronić własne podanie. Wkrótce sytuacja się powtórzyła. Przy serwisie rywala Andreozzi przejął kontrolę nad biegiem wydarzeń na korcie, wygrywając”na sucho”. Słowak odrobił straty, choć doprowadzenie do przełamania powrotnego kosztowało go znacznie więcej sił. Kolejne gemy padały łupem serwujących. Argentyńczyk nie wykorzystał szans na wyjście na prowadzenie 6-5 i do rozstrzygnięcia seta konieczny był tie-break. Na tym etapie gry różnice poziomu prezentowanego przez obu zawodników były niewielkie, ale ostatecznie to Guido Andreozzi  zapisał pierwszą partię na swoim koncie.

Słowacki ogień

W drugiej odsłonie Kovalik natychmiast ruszył do ataku. Waleczny Argentyńczyk ciężko pracował, aby obronić się przed break-pointami i dwukrotnie mu się to udało. Za trzecim razem Słowak zanotował jednak przełamanie, a przy własnym serwisie skutecznie uchronił się przed niebezpieczeństwem doprowadzenia przez rywala do remisu. Obrońca tytułu próbował zmieniać tempo wymian, a jego serwis sprawił przeciwnikowi pewne problemy, ale nadal to on musiał odrabiać straty. W siódmym gemie Argentyńczyk decydował się na wyjątkowo ryzykowne rozwiązania i próbował odwrócić losy seta, ale w kluczowym momencie umieścił piłkę w siatce. W efekcie Kovalik zanotował kolejne przełamanie, a po chwili serwował, by wyrównać stan spotkania. Drugą partię wygrał ostatecznie 6-2.

Wyszarpać puchar

W decydującej partii zawodnicy byli już bardzo zmęczeni i coraz gorzej znosili przeciągające się wymiany. Więcej sił zachował jednak Jozef Kovalik, który już w drugim gemie miał na koncie dwa break-pointy. Zgromadzeni na trybunach widzowie skandowali imiona swoich ulubieńców, a poniesiony dopingiem Słowak wykorzystał pierwszą szansę na objęcie prowadzenia. Argentyńczyk zareagował na taki obrót wydarzeń, by po chwili także odebrać rywalowi serwis.  Obraz gry zaczął przypominać przebieg pierwszego seta i kolejna dwa, bardzo wyrównane gemy padły łupem returnujących. Obaj panowie chętnie decydowali się na skróty zmuszając się nawzajem do szalonych rajdów. Dzięki temu publika miała okazję przyglądać się widowiskowym volejom oraz minięciom. Aż do stanu po 4 żaden z finalistów nie osiągnął przewagi punktowej. Dopiero w dziewiątym gemie Kovalik przejął inicjatywę i rozrzucił Argentyńczyka po korcie. W ten sposób objął prowadzenie na 5-4. Po chwili serwował, by wygrać turniej i nie wypuścił już zwycięstwa z rąk.

Przełom przy alei Wojska Polskiego

Po finałowym starciu Słowak podkreślał, że trwający prawie trzy godziny mecz był dla niego prawdziwym wyzwaniem.

– To był bardzo długi i trudny mecz. Jestem zmęczony tym tygodniem, ale dominującymi uczuciami są jednak szczęście i satysfakcja.

Tenisista docenił także zaangażowanie trybun podkreślając, że doping miał duży wpływ na to, co był w stanie zaprezentować na korcie.

– Czułem się tutaj lepiej niż w domu! Jeśli mam być szczery atmosfera była bardziej wyjątkowa niż ta, która towarzyszy mi kiedy gram w Bratysławie. Słyszałem jak widzowie mnie wspierali, to było dla mnie nieprawdopodobne i bardzo mnie to cieszyło. Fajnie, że miałem okazję grać na korcie centralnym od początku turnieju. Nie przypominam sobie, żebym na poziomie challengera występował wcześniej na tak dużym obiekcie.

Jozef Kovalik nie krył radości ze skoku rankingowego jaki zapewnią mu punkty (125) zainkasowane za zwycięstwo w finale Pekao Szczecin Open.

– Szczerze mówiąc przed tym tygodniem nie sprawdzałem mojego rankingu, bo nawet nie chciałem na niego patrzeć (śmiech). Po zwycięstwie w Szczecinie jest już dużo lepiej, ale kiedy tu przyjeżdżałem nie miałem żadnych specjalnych oczekiwań. Na mojej drodze stali bardzo dobrzy przeciwnicy, więc byłem zadowolony już kiedy w drugiej rundzie wygrałem po obronie meczboli. Każde kolejne zwycięstwo było dla mnie dużą satysfakcją. 

Na koniec zwycięzca Pekao Szczecin Open opowiedział jak będą wyglądały najbliższe miesiące jego tenisowego tourne. 

– Teraz jadę do Sankt-Petersburga, a potem powrócę do rywalizacji challengerowej na mączce – w Barcelonie i we Florencji. Następnie wybieram się na turnieje ATP do Antwerpii i Paryża. Na tych startach prawdopodobnie zakończę sezon. Jeśli chodzi o moje aktualne plany to chciałbym się przede wszystkim zregenerować, choć nie będę miał na to zbyt dużo czasu. Nie stawiam sobie teraz jakiś poważnych celów, zobaczymy jak się to wszystko potoczy.

fot. źródło: http://pekaoszczecinopen.pl/

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.