Największą kontrowersją podczas 10. Memoriału Kamili Skolimowskiej, który 14 września odbył się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, był bieg na dystansie 1000 metrów. Wygrał go Marcin Lewandowski, który ostatecznie pogodził dosłownie walczących między sobą Adama Kszczota i Michała Rozmysa.

O co tak naprawdę chodzi?

Spokojnie rozgrywający się bieg na dystansie 1000 metrów i nagle 200-250 metrów przed metą niespodziewane i mogące skończyć się dramatycznie sceny. Mowa oczywiście o walce Adama Kszczota z Michałem Rozmysem, który prowadził w biegu i kontynuował swój długi finisz. Został z niego niestety wybity i to nie tylko po zderzeniu się z Kszczotem, ale również po popchnięciu ze strony Wicemistrza Świata z Londynu.  Mimo że ta sytuacja mogła skończyć się kontuzją ich obojga, to tak doświadczonemu zawodnikowi po prostu nie przystoi wykonywać tego typu gestów. Rozmys oczywiście też miał swoje grzeszki, gdyż starając się całkowicie zejść do krawężnika przed ostatnim łukiem, dość mocno napierał na swojego rywala, co było zalążkiem całej tej nieelegancji. Warto przypomnieć, że po przybiegnięciu na metę, Kszczot popukał się w głowę w kierunku Michała Rozmysa, a także bez szczegółowej analizy wypowiadał się na ten temat przed kamerami. Nikt nie został zdyskwalifikowany, co spowodowało ogromną burzę w internecie. Ostatecznie bieg wygrał Marcin Lewandowski, drugi był Adam Kszczot, a trzeci Michał Rozmys

Jak na gorąco tłumaczyli się obaj zainteresowani? 

Po tych wpisach można było wywnioskować, że Kszczot nie uważa się w prawie żadnym stopniu winnym w zaistniałej na bieżni sytuacji. Rozmys był za to pewny tego, że w tamtym momencie zrobił po prostu swoje. Zachował spokój i nie krytykował zachowania Wicemistrza Świata.  

Oświadczenie Adama Kszczota

Od 10. Memoriału Kamili Skolimowskiej minęło już kilka dni. W social mediach Adama Kszczota pojawiło się oświadczenie dotyczące tamtego biegu, tym razem już bardziej na chłodno. 

30-latek wytłumaczył wszystkim zainteresowanym zasady „walki o pozycję” w biegach i przedstawił to na podstawie zasad poruszania się na autostradzie. Swoją złość tłumaczy również urazem kolana, które mocno ucierpiało podczas walki z Michałem Rozmysem. Mimo wszystko wydaje się, że nadal uważa się za niewinnego w całej tej sytuacji. 

Kto więc jest tak naprawdę winny? 

Szczegółową analizę całej sytuacji można przeczytać na tej STRONIE . W skrócie, obaj nie popisali się w tej sytuacji, ale to Kszczot zachował się bardziej nieelegancko. Rozmys nie chciał tworzyć niepotrzebnej burzy, więc uciął temat i stwierdził, że wszystkie słowa krytyki i obelgi puści w niepamięć. 

Wydaje się, że ostatecznie sprawa zostanie również zamknięta przez Adama Kszczota. Miejmy nadzieję, że zawodnicy przy najbliższej okazji dosłownie i w przenośni podadzą sobie ręce. Duża w tym zasługa młodszego Rozmysa, którego mimo całej nagonki, nie poniosły niepotrzebne emocje. 

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Lekkoatletyka oraz fotografia