Nieoficjalne logo Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2014
Nieoficjalne logo Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2014 / źródło: maxpixel.net

Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022 nieoficjalnie już nam się rozpoczęły. Jednak wiele osób nie tak wyobrażało sobie ich organizację. W Chinach nie brakuje paradoksów i absurdów.

Sportowcy na start! Otwarcie igrzysk już jutro

Ceremonia otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2022 zaplanowana jest na piątek, 4 lutego. Już jutro o godzinie 13:00 rozpoczniemy najważniejszą imprezę dla sympatyków „białego szaleństwa”. Nieoficjalnie zmagania te wystartowały już wczoraj. Jako pierwsi na arenie zameldowali się specjaliści od curlingu, którzy wzięli udział w mikstach.

Dziś, 3 lutego, do curlerów dołączyły także hokeistki na lodzie. W czwartek rozegrano po dwa spotkania w grupach A i B. Premierowego dnia rywalizacji Czeszki ograły Chinki 3:1, Kanadyjki rozbiły Szwajcarki 12:1, Japonki pokonały Szwedki 3:1, a Amerykanki rozprawiły się z Finkami 5:2. Do pierwszych absurdów doszło jednak jeszcze na długo przed rozpoczęciem wymienionych pojedynków.

Na korytarzach śmierdzi, a w pokojach zimno

Jak podaje Tomasz Kalemba z serwisu Onet Sport, od razu po przylocie nie dało się nie zwrócić uwagi na w pełni ubrane w odzież ochronną osoby, które kilka razy dziennie odkażają hotelowe podłogi płynem do dezynfekcji. Ten z kolei ma ostry, śmierdzący zapach środka grzybobójczego. Z oczu lecą łzy, gardło drapie, a najgorsze, że zapach ten dostaje się także do pokojów.

Co więcej, substancją tą spryskiwane są także autobusy pojawiające się na pętli. Dezynfekuje się je w środku, jak i na zewnątrz. Jak dodaje dziennikarz, najgorzej jest jednak wewnątrz pojazdu. Siedzenia zamontowane w środkach transportu publicznego stają się wówczas białe, przez co wyglądają tak, jakby były posypane solą.

Kalemba wspomina także o mankamentach związanych z pobytem w hotelu. Częsta dezynfekcja nie jest jednak jedynym absurdem. Jak wyznaje, po przyjeździe do obiektu okazało się, że temperatura w pokoju wynosiła tylko około 10 stopni Celsjusza. Zależność ta tyczyła się także pomieszczeń w wiosce olimpijskiej, o czym w rozmowie z Onet Sport opowiedziała Monika Hojnisz-Staręga.

Początki nie były łatwe. Było strasznie zimno w pokoju. Na oknie „mleko”. Rano na podłodze było normalnie lodowisko pod oknem. Poprosiliśmy jednak Chińczyków o pomoc. Dostałam piecyk. Zrobiło się cieplutko

– opisywała polska biathlonistka.

Monika Hojnisz-Staręga
Monika Hojnisz-Staręga / źródło: commons.wikimedia.org / fot. Marcus Cyron

Covidowe przepisy? Tylko ponad 1000 stron

Jak podaje portal sport.pl, organizatorzy igrzysk przygotowali kilkadziesiąt dokumentów, w których zawarte są przepisy postępowania w związku z koronawirusem. Chińczycy dokładnie – to chyba nawet z mało powiedziane – omówili każdy możliwy przypadek, jaki może przytrafić się uczestnikom imprezy poprzez pandemię COVID-19.

Zaczęli od początku, czyli praw i obowiązków związanych z samym przyjazdem na miejsce igrzysk. W kolejnym punkcie przechodzimy do omówienia procedury codziennych, wyjątkowo czułych testów (podczas trwania letnich IO w Tokio wykonywało je się co kilka dni), następnie ponownych badań pod kątem obecności koronawirusa, izolacji, a także dostępnych możliwości transportu oraz wyjazdu z Chin.

Naszej uwadze nie może umknąć fakt, że do każdego scenariusza odnosi się osobny dokument PDF, w którym zawarte są szczegółowe rysunki i tabelki. Informacje, jakie napływają od będących na miejscu dziennikarzy, utwierdzają nas w fakcie, że Chińczycy realizują w stu procentach swoje założenia. Choć wydawać by się mogło, że przeniesienie tych zapisów na świat rzeczywisty jest awykonalne.

Aplikacja My 2022 i sprawy izolacji

W Chinach wprowadzono tzw. „bańkę”, choć częściej mówi się o niej jako o „zamkniętej pętli”. To określenie odwołuje się oczywiście do obszaru pomiędzy arenami igrzysk a wioską olimpijską, którym po kilka razy dziennie przemieszczają się m.in. zawodnicy, trenerzy i dziennikarze. Każdy z nich ma obowiązek korzystać ze specjalnie opracowanej aplikacji My 2022.

Jej podstawowym zadaniem jest kontrola gościa na chińskiej ziemi. Wprowadza się do niej przede wszystkim informacje na temat zdrowia, ale także np. miejsca, jakie zajmuje się w samolocie – stąd zachodzi konieczność zainstalowania jej już na dwa tygodnie przed wizytą w strefie zamkniętej. W ten sposób oprogramowanie zbiera fakty dotyczące m.in. wyników testów PCR uczestników.

Ten pozytywny sprawi, że zakażony trafia na przymusową izolację. Z niej wyciągnąć go mogą jedynie dwa negatywne wyniki z rzędu – uzyskane w odstępie 24 godzin. W przeciwnym przypadku może ona potrwać nawet dziesięć dni. Najmniejszym „wymiarem kary” jest kwarantanna sześciodniowa, jednak trzeba mieć bardzo dużo szczęścia, żeby zmieścić się w jej kryteriach.

Kolejną kwestia to jest przypadek, kiedy uczestnik zmagań miał kontakt z osobą zakażoną. Wówczas musi pamiętać o izolowaniu się, ale jednocześnie otrzymuje osobne środki transportu i miejsca do spożywania posiłków. Może on brać udział w treningach czy zawodach, ale zmuszony jest robić testy co 12 godzin. Dopiero siedem dni negatywnych wyników daje mu powrót do badań co 24 godziny.

Jedzenie przygotowują i podają… roboty

Kolejny paradoks zauważamy w stołówce, która mieści się w głównym centrum medialnym Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Tam – w przeciwieństwie do zapełnionych autobusów czy też korytarzy hotelowych – większość, żeby nie powiedzieć wszyscy, nie chodzi w maseczkach. Nie da się ukryć, że w momencie kulminacyjnym zbierają się w niej tłumy ludzi.

Organizatorzy dołożyli jednak wszelkich starań, żeby w jadalni zminimalizować ryzyko zakażenia się koronawirusem. Dlatego też w kuchni nie znajdziemy ani jednego kucharza, o czym informuje portal natemat.pl. W zamian zainstalowano roboty, które pełnią także funkcje kelnerów. Jeden z nich robi np. hamburgery, drugi jest barmanem, a trzeci w tym czasie parzy kawę, jednocześnie podając lody.

Inteligentny system przygotowywania posiłków i ich obsługi może tutaj nie tylko poprawić efektywność dostarczania posiłków, ale także maksymalnie oszczędzić siłę roboczą i uniknąć nadmiernej interakcji międzyludzkiej w kontekście zapobiegania i kontroli epidemii

– poinformowała agencja prasowa Xinhua.

Radość na trybunach? A komu to potrzebne

Kolejnym absurdem podzielił się Michał Chmielewski z TVP Sport. Dzięki niemu dowiadujemy się, że kibice, którzy wejdą na areny olimpijskich zmagań, otrzymali absolutny „zakaz wiwatowania”. To oznacza, że rywalizacja będzie toczyć się raczej w smutnych nastrojach. Pamiętajmy, że prawo wstępu na trybuny mają tylko obywatele Chin – wybrani spośród miejscowych kibiców.

Z kolei jego redakcyjny kolega, Mateusz Leleń, przekazał dalej interesujące nagranie, które pierwotnie przekazał Tomasz Żerebecki – polski trener ski crossu, który współpracuje m.in. z reprezentacją Czech. Na filmiku widzimy, jak miejscowe służby odpowiedzialne za COVID-19 dokładnie przyglądają się wyposażeniu olimpijczyków. Czy to nie jest aby lekka przesada?

„Kończ waść, wstydu oszczędź!”

Trzeba przyznać, że zasady panujące w Pekinie wykończyłyby nie jednego. Lista paradoksów i absurdów mogłaby się ciągnąć w nieskończoność, a tekst ten mógłby nie mieć końca. Z udziału w nich, na własne życzenie, wypisali się reprezentanci Korei Północnej, którzy zostali zawieszeni przez MKOl za bojkot olimpijski sprzed kilku miesięcy podczas imprezy w Tokio.

Na koniec, żeby nie było tak sztywno i niemrawo, nie zabrakło również aspektów humorystycznych. Te zapewnił Konrad Niedźwiedzki – dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego i szef misji olimpijskiej. Podzielił się on wiadomością, jaką otrzymał od organizatorów, w sprawie odbioru plecaka wypełnionego… prezerwatywami dla „biało-czerwonej” delegacji.

ZOBACZ TAKŻE: ME w piłce ręcznej: Wybrano Drużynę Gwiazd!

UDOSTĘPNIJ
Bartosz Pająk
Komentator i redaktor Radia GOL, ponadto piłkarz i spiker IV-ligowego Orlicza Suchedniów oraz jego człowiek od social mediów. Prywatnie sympatyk Manchesteru United, polskiej Ekstraklasy i pierwszej ligi. W wolnych chwilach miłośnik transportu kolejowego.