Jasper Philipsen został zdetronizowany. Ósmy etap tegorocznego Tour de France zakończył się sprintem, który tym razem nie padł jego łupem. Najlepszy po finiszu z peletonu w sobotę okazał się Mads Pedersen.

Odcinek od początku faworyzował najlepszych sprinterów, choć jego końcówka dawała nadzieję na zaskakujące rozwiązanie. Ostatnie kilometry prowadziły bowiem po nierównym terenie, a przed metą usytuowane były dwa podjazdy czwartej kategorii. Szans na zwycięstwo mogli również upatrywać specjaliści od wyścigów jednodniowych, czyli ci najbardziej dynamiczni w jeździe pod górkę. Meta znajdowała się również na końcu liczącego kilkaset metrów wzniesienia.

Ucieczka dnia liczyła trzech kolarzy: Tim Declercq, Anthony Delaplace oraz Anthony Turgis. Uczestnicy odjazdu utrzymywali stałą przewagę nad peletonem, która oscylowała w granicach 4-5 minut. Szybko stało się jasne, że główna grupa nie zamierza tego dnia odpuszczać harcowników. Ich przewaga zmniejszała się z każdym kilometrem. 

Gdy kolarze wjechali na pagórkowaty teren, na atak z peletonu zdecydował się Kasper Asgreen. Akcja Duńczyka niewiele dała, lecz spowodowała się zbliżenie głównej grupy do uciekających na nieco ponad minutę. Po chwili z przodu pozostał już tylko jeden, najmocniejszy okazał się Turgis. Peleton dogonił kolarza ekipy TotalEnergies na osiem kilometrów przed metą. Os tego momentu rozpoczęła się walka ekip, których sprinterzy przetrzymali trudy etapu.

W najlepszej sytuacji przed finiszem wydawał się być znakomicie rozprowadzony Jasper Philipsen. Na ostatnich metrach, które wiodły pod górkę, najlepszy okazał się jednak Mads Pedersen. To właśnie Duńczyk jeżdżący w barwach drużyny Lidl-Trek mógł się cieszyć z pierwszego triumfu na tegorocznym Tour de France.

 

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.