Jutro rozpocznie się kolejny sezon Primera Division. Dwadzieścia drużyn powalczy o mistrzostwo Hiszpanii, lecz moim zdaniem realne szanse na zdobycie tego tytułu mają tylko dwie drużyny, które w ostatnim latach stale rywalizują między sobą o miano najlepszej drużyny w Hiszpanii.

Głównymi pretendentami do tytułu mistrza Hiszpanii są oczywiście FC Barcelona i Real Madryt. Atletico należy moim zdaniem wykluczyć z grona faworytów, ponieważ poprzedni sezon nie był dla piłkarzy Diego Simeone wymarzony, a i w tym najbliższym nie przewiduję poprawy wyniku.

Trzeba tu jednak podkreślić, że dziennikarz sportowy nie jest wróżbitą, bowiem nieraz przedsezonowe prognozy bywały błędne. Ja zwykle unikam przedstawiania tego typu prognoz, wierząc w filozofię nieprzewidywalności w sporcie. Niech bukmacherzy zajmują się obstawianiem wyników. Dziennikarz sportowy nie jest w tej dziedzinie osobą kompetentną.

Jednak w przypadku La Ligi kwestia mistrzostwa Hiszpanii ostatnio rozstrzygała się wyłącznie między trzema wymienionymi wyżej zespołami. Również w tym sezonie nie zanosi się na razie, aby doszło do jakiegoś przełomu. Zmiany w dotychczasowym trendzie mogą potoczyć się jedynie na niekorzyść Atletico. Do tego wątku jeszcze nawiążemy.

Czas przejść do analizowania poszczególnych drużyn, które w sezonie 2022/23 wystąpią w Primera Division. Sytuację tych drużyn przedstawię w kolejności zgodną z wydzielonymi przez mnie trzema grupami. Zaczniemy od głównych faworytów do mistrzostwa, potem przejdziemy do drużyn, które będą liczyć się w walce o europejskie puchary, a na końcu omówimy pozostałe zespoły. W pierwszej grupie są FC Barcelona i Real Madryt. Do drugiej grupy dorzucono natomiast Atletico, Sevillę, Betis, Villareal, Real Sociedad oraz Atletic Bilbao.

Faworyci do triumfu

FC Barcelona

Mecze Barcelony będą w tym sezonie częściej obserwowane przez polskich kibiców. Tego jestem niemal pewny. Nie wynika to oczywiście z nagłego wzrostu liczby fanów Blaugrany w naszym kraju, bo takiego zjawiska wcale nie zauważyłem, lecz powodem większego zainteresowania Barcą będzie, jak nie trudno się domyślić, Robert Lewandowski.

Ekscytacje Barceloną, czy raczej Lewandowskim, można już dostrzec w polskich mediach. „Sport.pl” zaprosił już swoich obserwatorów do śledzenia relacji meczów Barcelony. Relacje bezpośrednio ze stolicy Katalonii będzie natomiast korespondent wspomnianego portalu Dominik Wardzichowski. 

Wszystkie portale sportowe, w tym także nasz, nie mogą doczekać się debiutu kapitana polskiej reprezentacji w La Lidze. Na razie nie jest jeszcze wiadomo czy Lewandowski i inni nowi piłkarze zagrają w pierwszych meczach ligowych. Barcelona nie może zarejestrować nowo pozyskanych graczy,bo nie spełnia kryteriów finansowego fair play. Laporta musi więc uruchomić czwartą dźwignię finansową, czyli sprzedać kolejne aktywa klubu.

Ponadto trzeba skłonić zawodników do obniżki pensji oraz sprzedać kolejnych zawodników. Niektórzy piłkarze, jak np. Gerard Pique czy Sergio Bousquets zaakceptowali niższe zarobki. Dużym balastem dla Blaugrany jest natomiast Frenkie de Jong, który na razie nie chce opuszczać Barcy ani zgodzić się na redukcję wynagrodzeń.

Laporta musi do 31 sierpnia zbalansować budżet klubu. W przeciwnym wypadku piłkarze, którzy podczas ostatniego okienka zostali sprowadzeni do Barcelony lub przedłużyli kontrakt z klubem, nie będą mogli grać w meczach ligowych. Wierzę, że Laporta do tego czasu upora się z problemem finansowym. Na razie jednak występ Lewandowskiego w pierwszym meczu z Rayo leży pod dużym znakiem zapytania. 

Podczas ostatniego okienka transferowego Barcelona wydała na nowych piłkarzy 153 mln €. Poza Lewandowskim do katalońskiego zespołu dołączyli Jules Koundé, Raphinha, Andreas Christensen oraz Franck Kessié.

Można powiedzieć, że Barcelona zagrała w transferowy va banque. Klub wciąż sprząta po sobie bałagan, który narobił poprzedni prezes Josep Maria Bartomeu. Za jego kadencji Barcelona zadłużyła się po uszy i w konsekwencji znalazła się na skraju bankructwa. Z tarapatów wyciągnął jednak klub Joan Laporta.

Mimo to kłopoty finansowe wciąż dręczą wicemistrzów Hiszpanii. FC Barcelona, żeby zarejestrować nowych graczy, musiała obniżyć zarobki i pozbyć się kilku piłkarzy.

Mam jednak nadzieję, że wydana kwota 153 mln € nie zostanie wyrzucona w błoto. W końcu kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Czy zawodnicy Barcy będą pić w maju szampana po wygraniu ligi? Tego w stu procentach nie zakładam, ale taki scenariusz uważam za bardzo prawdopodobny. Czas pokaże czy miałem rację.

Transferowe niewypały były normą za czasów Bartomeu i wierzę, iż w przypadku ekipy ze stadionu Camp Nou będziemy w najbliższym czasie opowiadać o nich jedynie w kontekście przeszłości. Bartomeu był zdecydowanie najgorszym prezesem w historii FC Barcelony, a Laporta raczej nie ma szans, żeby przynajmniej przybliżyć się do haniebnego rezultatu swojego poprzednika. Pod rządami nowego prezesa widać wyraźny progres.

Po zmianie władz na stanowisku dyrektora klubu wreszcie zatrudniono kompetentną osobę. W Hiszpanii ciężko znaleźć innego człowieka, który zna się lepiej na polityce transferowej i odpowiednim zarządzaniu klubem niż Mateu Alemany.

Obecny dyrektor Barcelony ma już za sobą przygody z Mallorcą oraz Valencią, zaś w okresie kierowania tymi klubami wyciągał te drużyny na szczyt swoich możliwości. Warto wspomnieć, że nielicząca się w hiszpańskiej elicie RCD Mallorca swoje jedyne sukcesy osiągała właśnie w okresie rządów Alemany’ego. Wystarczy tu wymienić choćby Puchar Króla z 2003 r., Superpuchar Hiszpanii z 1998 r. czy finał Pucharu Zdobywców Pucharów z ostaniego sezonu tego turnieju (1998/99). Mallorca ma całkiem skromny dorobek. Wszystko co ma w swojej gablocie zawdzięcza Alemany’emu.

Kibice Valencii też z pewnością z nostalgią wspominają czasy, w których Alemany był szefem ich ulubionej drużyny. W latach 2017 – 2019, których dotyczy omawiany okres, Valencia wróciła na właściwe tory. W dwóch wcześniejszych sezonach „Nietoperze” kończyli zmagania na dwunastym miejscu. Gdy Alemany wykonywał obowiązki dyrektora generalnego klubu Valencia kończyła rozrywki na czwartym miejscu, co gwarantowało jej awans do Ligi Mistrzów. Pomijając tercet Atletico, Barca i Real, była najlepszą drużyną w Hiszpanii. Po odejściu Alemany’ego drużynę z Estadio Mestalla ponownie uderza poważny kryzys.

Warto również nadmienić, że Alemanym interesował się w przeszłości Florentino Perez, który w 2000 r. próbował go zatrudnić na stanowisku dyrektora generalnego Realu Madryt. Propozycja ta została jednak odrzucona. Alemany wolał pozostać w Mallorce, gdzie wówczas powierzono mu stanowisko prezydenta klubu. 

Dotychczasowe dokonania obecnego dyrektora dają więc kibicom Blaugrany powody do optymizmu. Barcelona wreszcie ma odpowiednich ludzi u władzy. Właśnie pod rządami Joana Laporty klub przeżywał największe lata świetności. W okresie jego poprzedniej prezydentury Duma Katalonii dwukrotnie triumfowała w Lidze Mistrzów, zaś Pep Guardiola rozpoczął swą przygodę trenerską. Najpierw pracował z juniorami, a w 2008 r. został trenerem seniorskiej drużyny.

Sukcesy tego szkoleniowca były oparte na wychowankach. Barcelona właściwie nie miała wówczas sobie równych. W 2009 r. wygrała wszystkie trofea, jakie można było wtedy zdobyć. Podopieczni Guardioli w jednym roku wygrali mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla, Ligę Mistrzów, Superpuchar Hiszpanii i Europy oraz Klubowe MŚ. Te sukcesy były głównie zasługą absolwentów La Masii.

Barcelona po kilku latach zaczęła ponownie dbać o swoich wychowanków. Klub nie pozbywa się już tak łatwo młodych talentów, które sam wykreował. Juniorzy mogą wreszcie cieszyć się grą w Barcelonie, bowiem znowu przynoszą drużynie duży pożytek. Xavi Hernández może przecież liczyć na Pedriego czy Ansu Fatiego.

Największe wzmocnienie mają jednak przynieść zespołowi zawodnicy, którzy trafili do Barcelony latem tego roku. Liczę przede wszystkim, że do zwycięstw Dumy Katalonii będą przyczyniać się m. in. Lewandowski oraz Koundé. Obydwaj zawodnicy zaliczyli już debiut w barwach Blaugrany.

W niedzielę Robert Lewandowski po raz pierwszy zagrał na Camp Nou jako piłkarz drużyny gospodarza. Podczas meczu o Puchar Gampera (przeciwko Pumas UNAM) polski napastnik zdobył także pierwszą bramkę dla Barcelony. Mamy nadzieję, że Lewy bez problemu zaklimatyzuje się w nowym zespole i szybko stanie się dla niego ważnym ogniwem. Wszystkim kibicom z Polski bardzo zależy, aby najlepszy zawodnik naszej drużyny narodowej utrzymywał świetną formę, zwłaszcza, że przed nami mundial w Katarze. 

Co do Koundé, on też jest zawodnikiem, na którego kibice Dumy Katalonii kładą duże nadzieje. Ten młody zawodnik spisywał się do tej pory w Sevilli bardzo obiecująco. Jego silnymi atutami są szybkość, świetne panowanie nad piłką oraz cechy przywódcze. Czy ten środkowy obrońca poradzi sobie jednak w Barcelonie? Zobaczymy.

Na tym kończymy analizowanie aktualnej sytuacji wicemistrza Hiszpanii. Przyponijmy, że Barcelona rozpoczęła poprzedni sezon fatalnie, ale ostatecznie uplasowała się na drugim miejscu. Na papierze widać, iż drużyna się ulepszyła. Nie lubię jednak dmuchać balonika, więc na wyciąganie racjonalnych wniosków przyjdzie jeszcze właściwa pora.

Nie wiadomo jeszcze jak się potoczy kwestia z rejestracją zawdoników. Nie tylko Lewandowskiemu grozi brak gry w lidze. Niezgłoszeni są także Koundé, Kessié, Raphinha, Christensen, Sergi Roberto i Ousmane Dembélé. Wszyscy ci piłkarze zostali niedawno sprowadzeni do klubu albo przedłużyli kontrakt. Zgodnie z przepisami nie mogą oni grać w lidze, dopóki nie zostaną zarejestrowani. 

Może się więc okazać, że te wzmocnienia, które Barcelona ostatnio zrobiła, mogą całkowicie pójść na marne. Przez problemy finansowe Barcy i surowe wymogi władz ligi Lewandowski może poczekać na debiut w La Lidze przez kilka kolejek. Istnieje duże ryzyko, iż kapitana naszej drużyny narodowej nie zobaczymy na boisku podczas meczu z Rayo Vallecano, który odbędzie się w sobotę o 21:00. Mam nadzieję jednak, że tak się nie stanie.

Real Madryt

Mistrzowie Hiszpanii generalnie nie dokonali silnych wzmocnień przed początkiem nowego sezonu. Florentino Perez postanowił być oszczędny, ponieważ wciąż dysponuje jedenastką, która w poprzednim sezonie zapewniła mu zwycięstwo w La Lidze oraz Lidze Mistrzów. Jedynymi poważnymi wzmocnieniami dla Królewskich są Antonio Rüdiger oraz Aurélien Tchouameni. Ten pierwszy został sprowadzony z Chelsea na zasadzie wolnego transferu, natomiast za drugiego piłkarza Real musiał zapłacić AS Monaco 80 mln €.

Obydwaj gracze do tej pory spisywali się dobrze w swoich klubach. Z pewnością stworzyli dla siebie podwaliny, aby rozwijać się dalej na Santiago Bernabéu. Czy postąpili słusznie, przenosząc się do Madrytu? Na ocenę słuszności ich decyzji trzeba jeszcze poczekać. Wielu już młodym piłkarzom obiecywano wspaniałą przyszłość w mocnym klubie, a potem przychodziło wyłącznie rozczarowanie.

Myślę jednak, że Florentino Perez wie co robi, skoro postanowił wydać 80 mln € za wychowanka Gironnis de Bordeaux. Prezes Realu nie ma w zwyczaju marnotrawienia własnych wydatków. Tchouameni dał Perezowi argumenty, żeby sprowadzić go do stolicy Hiszpanii. W Ligue 1 zrobił na siebie pozytywne wrażenie, co skutkowało powołaniem do reprezentacji Francji. Warto tu podkreślić iż kadra Trójkolorowych jest przepełniona gwiazdami. Zatem piłkarz, który otrzymał szansę gry w reprezentacji musiał wyróżniać się swoimi umiejętnościami.

Talent Tchouameniego nie jest jednak wybitnie wyjątkowy, więc póki co Luka Modrić i Toni Kroos mogą być spokojni o swoje miejsce w podstawowej jedenastce. Są to jednak zawodnicy w zaawansowanym wieku i prawdopodobnie po zakończeniu sezonu rozstaną się z Realem Madryt. Młody Francuz może się wtedy okazać idealnym zmiennikiem, pod warunkiem, że będzie lepszym pomocnikiem od Federico Valverde i Eduardo Camavingi.

Dużo pożytku Królewskim na pewno może przynieść Rüdiger. W barwach Chelsea Niemiec wystąpił na boisku łącznie 203 razy. Dwukrotnie z rzędu znalazł się w najlepszej jedenastce Ligi Mistrzów. Żeby jednak grać regularnie na pozycji środkowego obrońcy, Rüdiger będzie musiał konkurować o swoje miejsce w składzie z Davidem Alabą (którego możną ewentualnie przesunąć na lewą obronę), Nacho Fernándezem i Éderem Militão.

W ostatnim okienku transferowym więcej piłkarzy odeszło z Realu Madryt niż do niego napłynęło. Wśród nich są dobrze znani fanom Królewskim Marcelo, Isco i Gareth Bale. Ten ostatni po rocznym wypożyczeniu do Tottenhamu postanowił na stale rozstać się z Realem.  Walijczyk gra teraz na amerykańskich boiskach, gdyż dołączył do Los Angeles FC.

Isco długo pozostawał bez klubu, ale ostatecznie został zawodnikiem Sevilli. Hiszpan podpisał z nowym klubem klauzulę ważną do 30 czerwca 2024 r. Isco długo rozważał przenosiny do stolicy Andaluzji, ponieważ nie zamierzał akceptować wynagrodzenia, jakie mogła mu zaoferować Sevilla.

Marcelo dalej jest bezrobotny. Do tej pory Brazylijczyk otrzymał propozycję od AC Monzy, klubów brazylijskich i MLS. Piłkarz nie zamierzał jednak przyjmować tych ofert. Marcelo również próbował dołączyć do Lazio Rzym i Olympique Lyon, ale na razie bez skutku. Póki co Marcelo nie może nigdzie grać. Jeżeli chce grać jeszcze w dobrym, europejskim klubie, powinien zmniejszyć swoje oczekiwania finansowe, gdyż tylko wtedy wzrośnie jego szansa na uzyskanie zatrudnienia.

Ogólnie jednak podopieczni Carlo Ancelottiego przystąpią do walki o mistrzostwo Hiszpanii właściwie w niezmienionym składzie. Karim Benzema do tej pory nie miał poważnego konkurenta w walce o koronę króla strzelców. Lewandowski teraz może mu odebrać ten tytuł. Real pozbył się tylko zbędnych piłkarzy, a ci kluczowi dalej będą decydować o trzonie drużyny. Oczekuję jednak, że Ancelotti da szansę wykazać się Rüdigerowi oraz Tchouameniemu. Swoje ligowe zmagania Real rozpocznie od meczu z Almerią, który odbędzie się w niedzielę o godz. 22:00.

Potencjalni kandydaci do gry w europejskich pucharach

Tą grupę tworzą Atletico, Atletic Bilbao, Villareal, Real Sociedad, Sevilla i Betis. Dlaczego zdecydowałem się na taką selekcję? Bo uważam, że żadna z tych drużyn nie jest w stanie zagrozić Barcelonie i Realowi Madryt.

Atletico też jest za słabe? Tak, moim zdaniem jest za słabe. Drużyna Diego Simeone nie prezentuje już tak wysokiego poziomu jak kiedyś. Poprzedni sezon był dla Rojiblancos zdecydowanie poniżej oczekiwań, mimo że Atletico zakończyło zmagania w TOP 3. Wypalił się Antoine Griezmann, Jan Oblak także w poprzednim sezonie rozczarował kibiców swoich występem. Po prostu kilku kluczowych piłkarzy przestało błyszczeć. Niektórzy odeszli, jak np. Luis Suarez czy Héctor Herrera. Prognoza dla tego klubu nie wygląda na razie dobrze.

Skład Atletico zasilił latem Axel Witsel, któremu nie przedłużono kontraktu z Borussią Dortmund. Belg dobrze prezentował się w Niemczech. W 145 meczach w barwach Borussi Dortmund strzelił łącznie 13 bramek. To są naprawdę niezłe statystyki, ale trzeba wziąć pod uwagę zaawansowany wiek piłkarza. 33-latkowi niewiele brakuje do emerytury.

Poza Witselem do klubu dołączył, a właściwie wrócił po dwuletnim wypożyczeniu z Juventusu, Álvaro Morata. Przez dwa lata gry dla Starej Damy Morata zdobył w sumie 32 gole w 92 meczach. Dla napastnika nie są to statystyki porywające, ale nie wygląda to też tragicznie.

Według mnie Atletico powinno zająć miejsce, które gwarantuje jej awans do Ligi Mistrzów. TOP 4 nadal leży w zasięgu reki piłkarzy Simeone. Jednak Rojiblancos nie będą w stanie tym razem podskoczyć Barcelonie i swojemu głównemu przeciwnikowi z Madrytu. 

Podkreślam wciąż, że nie jestem wróżbitą, ale obserwując poprzedni sezon w wykonaniu Atletico oraz niedawno zrealizowane transfery, wydaje mi się, że powrót Atletico na dawne tory jest niemożliwy. Obecnie zespół z Wandy Metropolitano nie stanowi według mnie żadnej przeciwwagi dla Barcelony i Realu.

Oczywiście mogę się pomylić i tego też nie wykluczam. Poczekajmy aż sezon La Ligi rozkręci się, gdyż dopiero wtedy będę w stanie dokonać rzetelnej oceny.

W przypadku pozostałych drużyn z tej grupy jestem wręcz całkowicie przekonany, iż zdobycie mistrzostwa Hiszpanii będzie utopijnym marzeniem. Szansa, że będę mieć rację wynosi 99%. Villareal, rewelacja poprzedniego sezonu, błyszczał, lecz tylko w Lidze Mistrzów. Na hiszpańskim podwórku podopiecznym Unaia Emery’ego nie szło już tak dobrze, bowiem w ostatecznym rezultacie zajęli siódme miejsce w lidze. Pozycja ta daje im jedynie możliwość udziału w eliminacjach do Ligi Konferencji.

Niemniej Villarealu nie należy skreślać. Żółci także się wzmocnili w trakcie ostatniego okienka transferowego. Najciekawszymi wzmocnieniami są Kiko Femenía, José Luis Morales i doświadczony bramkarz Pepe Reina, który do hiszpańskiego zespołu trafił z Lazio Rzym. Villareal wciąż pozostaje stabilną drużyną, którą kieruje świetny trener Unai Emery. 

Sevillę FC nie zamierzam typować na pewniaka, który wraz z wielkim tercetem zapełni czołową czwórkę w końcowej tabeli. Klub ze stolicy Andaluzji ma poważnych konkurentów, jak choćby Real Sociedad czy Villareal, którzy mogą uniemożliwić mu awansu do Ligi Mistrzów w następnym sezonie. W zeszłym sezonie zespół miał aspiracje zajęcia swojego miejsca w czołowej trójce. Ostatecznie celu nie udało się osiągniąć.

W nowym sezonie Sevilla przystąpi do rywalizacji osłabiona, ponieważ straciła Diego Carlosa oraz Jules’a Koundé, który, jak wspomniałem powyżej, trafił do Barcelony. Nowo pozyskany Marcão nie załata dziury po tych dwóch środkowych obrońcach.

Również doświadczony Isco raczej nie wpłynie na poprawę sytuacji. W Realu Isco się wyczerpał, a po opuszczeniu drużyny z Madrytu przez miesiąc szukał nowego klubu. Hiszpan ostatnio głównie grzał ławę, co mogło spowodować pogorszenie jego kondycji fizycznej. W nowym klubie Isco także może mieć kłopoty z ciągłą grą. Julen Lopetegui, mimo że darzy tego piłkarza ogromną sympatią, często rezygnował z ofensywnych pomocników. Takie rozwiązane nie jest korzystne dla Isco, który gra właśnie na tej pozycji.

Pokrzyżować ambitne plany Sevilli może inna drużyna z tego samego miasta – Betis. W zeszłym sezonie Betis zakończył swoje zmagania w lidze na piątym miejscu. Ponadto podopieczni Manuela Pellegriniego sięgnęli po Puchar Króla. Czy w nowym sezonie Betis znowu będzie zaskakiwać kibiców swoją wspaniałą grą? Jest to całkiem możliwe.

Latem tego roku klub opuścili zawodnicy, którzy mieli niewielki wpływ na sukces tej ekipy. Z Betisem pożegnał się m. in. wychowanek Barcelony Cristian Tello. Ciekawym nabytkiem jest natomiast Luiz Henrique, który w Fluminense spisywał się całkiem dobrze. Zobaczymy jak sobie poradzi w stolicy Andaluzji.

Kolejną drużyną, która powinna znaleźć się w górnej części tabeli jest Atletic Bilbao. Baskowie zajęli w poprzednim sezonie ósme miejsce i w efekcie mogą przygotować się wyłącznie do meczów ligowych, gdyż nie mogą uczestniczyć w europejskich pucharach. Ernesto Valverde tym razem nie pomógł drużynie wznieść się na wyżyny. Czy ten sezon będzie lepszy? Szczerze mówiąc, czarno to widzę, ale trzymam za Basków kciuki. 

Z kolei Real Sociedad powinien w tym sezonie uplasować się na wysokiej pozycji. Piłkarze z północnej Hiszpanii byli bardzo aktywni na rynku transferowym. Dużym wzmocnieniem dla tego zespołu jest sprowadzony z Celty Vigo za 14 mln € Brais Méndez. W poprzednim klubie Méndez był jednym z ważnych zawodników. W barwach Celty rozegrał w sumie 166 meczy i strzelił 22 bramki.

To są wszystkie drużyny, które według mnie mogą powalczyć o europejskie puchary. Nie każda z nich ten awans otrzyma, bo limit ogranicza się do sześciu drużyn, żaś do tej pory omówiono losy ośmiu zespołów. Są to jednak kandydaci, których stać na to, aby powalczyć o swoje miejsce w czołowej szóstce.

Pozostałe drużyny

Teraz czas na drużyny, których jedynym celem będzie utrzymanie się w lidze.

Valencia powinna się w lidze utrzymać, ale na lepszy wynik jej nie stać. Po odejściu trenera Marcelino klub zajmuje pozycję w śrdokowej części tabeli, tyle że przeważnie jest raczej bliżej strefy spadkowej niż mistrzowskiej.

Jeśli chodzi o kandydatów do spadku, to w tym gronie jest Rayo Vallecano. Zespół ten nie wydał żadnych pieniędzy na zakup nowego zawodnika. Klub jedynie sprowadzał zawodników na zasadzie wolnego transferu. Prognoza dla tej drużyny jest na razie tragiczna, ale pomyłkę też należy oczywiście zakładać.

Spadki beniaminków do niższej ligi także są na porządku dziennym. Niewykluczone, że i tym razem ktoś spośród Almerii, Realu Valladoid oraz Girony może ponownie zawitać do Secunda Division. Dodać jednak trzeba, że w zeszłym sezonie każdy z beniaminków utrzymał się w najwyższej lidze. Nie należy zatem skazywać wspomniane wyżej trzy drużyny na straty. Walka o utrzymanie może być jednak dla nich trudna.

Pamiętajcie raz jeszcze, że dziennikarz nie zajmuje się przepowiadaniem przyszłości. Pomyłka jest również wariantem, którego nie wykluczam. Na przedstawienie realnej prognozy przyjdzie jeszcze czas. Przed rozpoczęciem sezonu nie jest to raczej możliwe. Na razie oceniłem szanse poszczególnych drużyn, odnosząc się do ich aktualnego stanu. Jak jednak będzie? To się dopiero przekonamy.

Od jutra będziemy transmitować dla Państwa poszczególne mecze ligi hiszpańskim. O relacjach z meczu będziecie Państwo uprzedzani na bieżąco. Zapraszam Państwa do śledzenia La Ligi w Radiu GOL.

Fot. Eric Alonso via Getty Images

Bartłomiej Gliwa

UDOSTĘPNIJ
Radio GOL
Jedyne takie sportowe radio internetowe. RadioGOL.pl jako pierwsze w Polsce oferuje profesjonalną współpracę z klubami sportowymi, dla których prowadzone są regularne relacje NA ŻYWO. Ponadto serwis oferuje artykuły, transmisje, komentarze i analizy profesjonalnych ekspertów, specjalizujących się w szerokim wachlarzu dyscyplin sportowych.