W zeszłym tygodniu podopieczni Diego Simeone wyrwali zwycięstwo na Balaidos z Celtą. Elche natomiast zremisowało bezbramkowo z Athletikiem. Dziś każdy wynik inny od zwycięstwa gospodarzy będzie sensacją.

Atleti, jak zdążyliśmy się już przyzwyczaić, znów jest kandydatem do mistrzostwa. Tym razem bronią tytułu zdobytego przed rokiem. Naprzeciw stają pogrążona w problemach natury organizacyjnej Barcelona i Real Madryt z wąską kadrą. Otwiera się szansa dla zespołu z czerwono-białej części Madrytu, by znów świecić triumf. Problemy rywali nie oznaczają jednak, że wszystko przyjdzie łatwo i przyjemnie. Samemu też trzeba zdobywać punkty. Właśnie w takim stylu, jaki pokazali z Celtą. Mecz nie do końca układał się po ich myśli, ale błyski Angela Correi dały ważne trzy oczka. Czy kogoś dziwi takie „przepychanie” meczu przez Atletico? Oczywiście, że nie. Czy da się tak dojechać do mistrzostwa? Oczywiście, że się da. Trzeba tylko być konsekwentnym. Tylko i aż.

Elche przyjeżdża na Wanda Metropolitano jako ligowy outsider. Fran Escriba staje przed ogromnie trudnym zadaniem, jakim jest utrzymanie zespołu drugi raz z rzędu w LaLiga. W zeszłej kampanii prawie się nie udało. Tylko dwa punkty więcej od Hueski zgromadzili gracze Elche. Oni zostali w elicie, a drużyna Pachety musiała zejść dywizję niżej.

Los Franjiverdes to taki zespół, który najpierw martwi się o to, żeby nie stracić gola, a dopiero później mogą myśleć, żeby ukąsić przeciwnika. Nic w tym dziwnego. Kadra nie pozwala na otwartą grę. Żeby się utrzymać, trzeba zdobywać punkty. Żeby zdobywać punkty, trzeba bronić dostępu do własnej bramki. Potencjału ofensywnego w tym zespole zbyt wielkiego nie ma, a Fran Escriba bardzo dobrze o tym wie. Dlatego dziś zobaczymy Atletico grające w ataku pozycyjnym i próbujące przebić się przez skomasowaną defensywę rywali.

UDOSTĘPNIJ