Po dniu przerwy od meczów polskie siatkarki powracają na parkiet Atlas Areny. Trzecim rywalem podopiecznych Stefano Lavariniego w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Paryżu będą Kolumbijki.

Spośród siedmiorga rywali, z którymi Biało-Czerwonym przychodzi mierzyć się w Łodzi, Kolumbię znamy najsłabiej. Ostatni mecz z nimi zagraliśmy w 2017 roku podczas World Grand Prix, wygrywając 3:0. Na ile to odległe czasy niech świadczy fakt, że w tamtym meczu brały tylko trzy Polki, które oglądamy w Łodzi – Joanna Wołosz po dwóch latach gry w Chemiku Police wracała do Włoch i dopiero miała rozpocząć swoją obfitą w sukcesy karierę w Imoco Volley Conegliano, a Agnieszka Korneluk i Monika Gałkowska występowały jako Kąkolewska i Bociek.

Nasza atakująca w tamtym spotkaniu weszła na boisko dopiero w trzecim secie. Dziś jej forma jest niewiadomą – w pierwszych dwóch meczach była wpisana do protokołu jako druga libero, a po spotkaniu z Koreankami trener Lavarini słowa „powinna być gotowa” wypowiedział po chwili zastanowienia i bez większego przekonania. W tej sytuacji w zasadzie pewni możemy być tego, że w pierwszej szóstce znów zobaczymy Magdalenę Stysiak. – Ja nigdy nie grałam z Kolumbią, nie mam pojęcia, jak grają. Widzę, że to mocno zbudowany fizycznie zespół, ale powiem szczerze, że nie oglądałam żadnego meczu – mówiła liderka naszego ataku przed pierwszą wideoanalizą w poniedziałek.

Na fizyczność Kolumbijek zwracał też uwagę Vital Heynen po meczu, w którym jego podopieczne, Niemki, przegrały z zespołem z Ameryki Południowej pierwszego seta, a drugiego wygrały dopiero na przewagi. – Kolumbia ma siłę ataku. Mówiłem moim zawodniczkom, że jeśli dopuszczą do takiej gry, będzie niebezpiecznie. I to się stało – nie mogliśmy zatrzymać ich ataków – mówił były selekcjoner naszych siatkarzy.

Z drużyny naszych rywalek dwie zawodniczki poznamy lepiej w nadchodzącym sezonie klubowym – do UNI Opole przenosi się Ana Karina Oyala, a do Developresu Amanda Coneo. To właśnie one wraz z atakującą Dayaną Segovią stanowią o sile podopiecznych brazylijskiego szkoleniowca, Antonio Rizoli Neto. W naszym zespole kryzys, który przyszedł w drugim secie meczu z Koreankami, wydaje się być efektem roszad w składzie dokonanych przez Stefano Lavariniego. Roszad, których jednak nie da się uniknąć w intensywnym turnieju, który wymaga rozegrania siedmiu spotkań w dziewięć dni.

korespondencja z Łodzi

 

fot. Wojciech Nowakowski

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Z wykształcenia hungarysta, z pasji dziennikarz i komentator sportowy, członek Klubu Dziennikarzy Sportowych i Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej (AIPS), uczestnik Programu dla Młodych Reporterów AIPS, miłośnik sportów olimpijskich, naiwny idealista