Engelberg miał jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmienić sezon polskich skoczków. Tak się jednak nie stało i pewnie to nikogo nie dziwi, a za rogiem jeden z najważniejszych punktów sezonu – Turniej Czterech Skoczni. 

Mimo porady od Adama Małysza Thomas Thurbichler wysłał do Engelbergu najmocniejszy skład z zapowiedzią, że jego podopieczni mają podejść do tego weekendu „treningowo”. Czy efekt jest zadowalający? 21. miejsce Żyły i 22 Stocha w sobotę oraz 14. pozycja Kubackiego i 23 Stocha w niedzielę to wciąż katastrofalne wyniki. Tym bardziej, że nie było jeszcze konkursu, w którym Kubacki, Żyła i Stoch w komplecie zameldowali się w drugiej serii. To się nie mieści w głowie! Delikatny plusik można postawić przy Stochu, który sam wydaje się wyjeżdżać z Engelbergu zadowolony. Reszta jest ciągle pogubiona i niestabilna, nie wspominając o Wąsku i Kocie. 

Kto na TCS?

Do Turnieju Czterech Skoczni pozostało kilkanaście dni. Tylko „magia świąt” może sprawić, że Polak będzie się liczył w walce o Złotego Orła. Musimy się pogodzić z faktem, że miejsce w TOP 10 trzeba będzie uznać za wielki sukces. Zagwozdką dla Thurbichlera będzie wybór składu na tę kluczową imprezę sezonu. Kluczowe pewnie będą piątkowe mistrzostwa Polski na Wielkiej Krokwi. Wydaje się, że nie ma szans na to, że ten sam skład rozpocznie i zakończy TCS. Dzięki dobrym występom Olka Zniszczoła w Pucharze Kontynentalnym będziemy mogli zabrać do Niemiec i Austrii sześciu zawodników. 

Najstarszy zwycięzca w historii 

Osobny akapit należy się wielkiemu Piusowi Paschke. 33-letni Niemiec z kadry B w sobotę odniósł pierwsze zwycięstwo w swojej karierze w Pucharze Świata. Dzień później dołożył 3. miejsce i dzięki temu stawał na podium 3/8 konkursów tego sezonu. Dodatkowo mieścił się w TOP 8 wszystkich zawodów! Jeśli ktoś myślał, że forma Paschke szybko uleci, to zdaje się, że 33-latek dopiero się rozkręca. Jego przykład pokazuje, że nasze „wieczne talenty” Murańka, Zniszczoł, Wolny mają jeszcze czas. 

Pierwsza impreza sezonu nadchodzi 

Turniej Czterech Skoczni często nazywany jest nowym początkiem sezonu, wyciągane z szafy są nowe kombinezony. Na ten moment wydaje się, że wielkim faworytem do zgarnięcia Złotego Orła jest Stefan Kraft, ale Wellinger, Geiger i Paschke będą naciskać z nadzieją, że Niemcowi nareszcie uda się wywalczyć trofeum, na które czekają 22 lata. Rozpędu nabrali także Norwegowie, którzy początek sezonu mieli niemrawy jak my, ale dużo szybciej się otrząsnęli. Nie można zapominać o Lanisku i Kobayashim. Kolejna edycja niemiecko-austriackiego turnieju zapowiada się jak zawsze wybornie. 

 

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Student dziennikarstwa i pasjonat sportu. Zakochany w hiszpańskim futbolu od rywalizacji Messi vs Ronaldo w La Liga. Tworząc artykuły popijam yerba mate.