Gościem Macieja Piotrowskiego i Mateusza Kirpszy w kolejnej audycji „O Lekkiej Słów Kilka” w Radiu Gol była wieloboistka Adrianna Sułek. Mistrzyni Polski opowiedziała o swojej drodze do uprawiania sportu i podzieliła się także planami na przyszłość.

Tematem, którego nie sposób było ominąć, był wpływ pandemii koronawirusa na życie młodej siedmioboistki.

Ten rok nie będzie taki jak sobie wymarzyłam. Marzyłam o występie na moich pierwszych igrzyskach. Wszystko odłożyło się w czasie o rok, ale wierzę, że moje przygotowania nie pójdą w las i ta baza treningowa oraz dodatkowe 12 miesięcy wyjdą mi na dobre” – uważa Adrianna Sułek.

21-latka zdradziła też, że próbowała w tej wyjątkowej sytuacji radzić najlepiej, jak tylko mogła.

„Starałam się, dopóki nie było zakazu, wychodzić do lasu. Później zwróciłam się po pomoc do urzędu miasta w Bydgoszczy o udostępnienie mi bieżni stacjonarnej. Mogę się pogodzić ze stratą kilku konkurencji technicznych, gdzie nie mam w tym momencie warunków do ich uprawiania, ale nie mogę sobie pozwolić, żeby uciekała mi cała ta baza tlenowa. Tak więc wypożyczyłam bieżnię, wstawiłam ją sobie do pokoju i to samo zrobiłam z ciężarami – mówi.

Sułek wspomina, że od dziecka była ruchliwa, co znalazło przełożenie na sport.

Od małego mówili o mnie, że mam niespożytą energię, że jestem taką iskierką z ADHD. Nikt nie mógł mnie okiełznać. No i kiedyś uczestniczyłam w takich zawodach Białego Misia, dla maluchów. Ktoś tam mnie wtedy wyłapał, że mam predyspozycje, jestem szybka. Początkowo grałam w siatkówkę, trenowałam na Zawiszy i nie zdawałam sobie sprawy z istnienia wieloboju. Myślałam, że lekkoatletyka polega na bieganiu, nie wiedziałam z czym to się je. Dopiero mój trener [śp. Wiesław Czapiewski – przyp .red.] zaszczepił mi miłość właśnie do wieloboju.”

Trener Wiesław Czapiewski FOT: Express Bydgoski

Na pytanie dotyczące ulubionej konkurencji, Sułek nie chciała z początku skłaniać się tylko do jednej, jednak po chwili namysłu wyłoniła swojego faworyta.

„Szczerze powiedziawszy nie jestem w stanie wybrać jednej. Ja lubię mierzyć wysoko i te konkurencje, które sprawiają mi największą przyjemność nie są w moim wykonaniu tak dobre, jakbym chciała. Nie uważam, że wielobój trenują tylko ci, którzy są we wszystkim słabi albo przeciętni, ja pragnę za parę lat startować dalej w wieloboju i mieć kilka konkurencji na światowym poziomie. Największą przyjemność na treningu sprawiają mi płotki, aczkolwiek ulubiony jest chyba dla mnie skok wzwyż, bo to dyscyplina, w której tak naprawdę wciąż nie znam swojej granicy. Co roku się zaskakuję.”

Adrianna Sułek była też nieźle zapowiadającą się siatkarką. W audycji opowiedziała słuchaczom o momencie, gdy postawiła jednak na lekkoatletykę.

„Tak jak mówiłam, wiele osób widziało we mnie potencjał: troszeczkę biegowy, troszeczkę rzutowy, także skoczność i, z tego co pamiętam, nigdy nie byłam szykowana pod jedną, konkretną konkurencję. W siatkówce czułam już, że z moim wzrostem, na pozycji środkowej to trochę za mało. Wtedy też trafiłam pod skrzydła najlepszego fachowca od wieloboju. Nie chciałam ograniczać się do jednej konkurencji, skoro miałam możliwość rozwoju w kilku. Mam wrażenie, że wielobój selekcjonuje charaktery i trzeba naprawdę być silną jednostką i nie lubić nudy, żeby się tego podjąć. A ja zawsze ciągnęłam kilka srok za ogon.”

Sprawą, która budzi w sporcie ożywione dyskusje, nie tylko w lekkoatletyce, jest „przeskok” z wieku juniora do seniora i to, jak go przeprowadzić, aby młody zawodnik, mówiąc kolokwialnie, nie przepadł. Odniosła się do tego Sułek, mówiąc, że w jej konkretnym przypadku nie było z tym problemu.

„Ciężko mi to stwierdzić, bo ja juniorką byłam praktycznie tylko przez rok. Później startowałam już w zawodach z seniorami. Tak naprawdę nie doświadczyłam tej amatorskiej rywalizacji, bo od razu zostałam rzucona na głęboką wodę. Dlatego nie odczułam tego przejścia i wydaje mi się, że wyszło mi to na dobre.”

Jako największy sukces, Sułek niemal bez wahania wymienia…

„Tampere [Mistrzostwa Świata Juniorów w 2018 roku, Sułek zdobyła tam brązowy medal – przyp. red.]. Ta impreza zmieniła moje życie. Miałam złamanie zmęczeniowe kości piszczelowej i też trener Czapiewski nie czuł się już wtedy najlepiej. On i ja dużo ryzykowaliśmy. Wiele rzeczy sobie wtedy uświadomiłam i to zmieniło moje podejście do wieloboju. Zaliczyłam tylko jedną wysokość w skoku wzwyż i straciłam nadzieję. Mój trener nie. Zrozumiałam, że trzeba walczyć do samego końca, i że wszystko się da, jeśli jest się zdeterminowanym. Poza tym to jedyna impreza na której byłam z trenerem [Wiesław Czapiewski zmarł w październiku 2019 roku – przyp. red.]. Do dziś pamiętam jego łzy, gdy na tablicy wyników pokazało się moje nazwisko, finalnie na trzecim miejscu, po awansie z szóstego.”

Adrianna Sułek i Wiesław Czapiewski z brązowym medalem w Tampere FOT: Express Bydgoski

Wieloboistka została poproszona o określenie, czy jest zawodniczką bardziej techniczną, czy też lepiej czuje się na bieżni.

„Dwa lata temu potrafiłam świetnie zgrać szybkość z wytrzymałością. Ja lubię trening wytrzymałościowy, lubię się zmęczyć, jednak nie potrafię jeszcze tego przełożyć na bieg. Do techniki trzeba czasu i powtarzalności, więc chyba jeszcze nie dojrzałam do tego, żeby konkurencje techniczne były moją mocną stroną. Na razie stawiam na bieg, ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy bardziej stawiam na szybkość, czy wytrzymałość. Staram się to łączyć – zdradza Sułek.

Atletka odniosła się do kwestii rozłożenia sił w rywalizacji wielobojowej, która trwa dwa dni. Czy warto w tej sytuacji zachowywać siły na dalsze konkurencje?

„Nie ma czegoś takiego. Każdy od samego początku daje z siebie 110 procent. Każdy bieg, każdy skok, każdy rzut i każde pchnięcie wykonujemy na maksimum swoich możliwości i nie zastanawiamy się nad tym, że jeszcze tyle i tyle konkurencji przed nami. Raczej każda z nich jest traktowana jak nowe rozdanie, gdzie można coś nadrobić lub stracić, więc nie możemy się oszczędzać.”

Sułek została również zapytana o to kiedy planuje pobić 35-letni rekord Polski w siedmioboju, należący do Małgorzaty Nowak i wynoszący 6616 punktów.

„Stawialiśmy sobie ten cel na kolejne igrzyska w 2024 roku” – mówi. „Też dopiero uczę się współpracy z nowym trenerem, miałam nieudany sezon halowy i nie jestem w stanie powiedzieć, jak będzie latem, no bo nie ma startów. Mam nadzieję, że przed zakończeniem mojej sportowej kariery ten rekord zostanie pobity, ale nie umiem powiedzieć, czy za rok, dwa, a może pięć.”

Jedno z pytań od słuchaczy dotyczyło wieloboistek na których wzoruje się mistrzyni Polski.

„Wydaje mi się, że Jessica Ennis-Hill, dlatego, że była to też niska zawodniczka, która skakała powyżej 1.90 metra w skoku wzwyż. Wydaje mi się, że skoro ona mogła, to czemu ktoś inny też może. Poza tym Katarina Johnson-Thompson i Nafissatou Thiam, które zbliżają się lub przekraczają granicę 7000 punktów, dlatego uważam, że trzeba równać do tych najlepszych – stwierdza.

Siedmioboistka łączy swoją karierę ze studiowaniem dziennikarstwa. Tłumacząc wybór drogi kształcenia, Sułek wspomniała o ciekawych marzeniach na przyszłość.

„Wybrałam dziennikarstwo nie bez powodu, bo chciałabym móc po zakończeniu kariery obracać się nadal w tym środowisku i chciałabym być komentatorem sportowym.”

Tak więc na komentatorów w Polsce padł blady strach o swoje posady, a nasi prowadzący ucieszyli się z możliwości, może, przyszłej współpracy. Adriannie Sułek życzymy dalszych sukcesów i wysokiej formy na przyszłorocznych igrzyskach w Tokio.

W audycji „O Lekkiej Słów Kilka” gośćmi są czołowe postacie polskiej sceny lekkoatletycznej, zawodnicy i dziennikarze. Na program zapraszamy w każdy piątek o godzinie 19:00.

ZOBACZ TAKŻE: Królowa Sportu wraca na Stadion Śląski! 20 czerwca otwieramy sezon lekkoatletyczny!

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Student dziennikarstwa. W miarę merytoryczny i w miarę humorystyczny. Tu na stronie: piłka nożna i lekkoatletyka