Półfinały ostatniego w tym roku turnieju ATP Masters 1000 z pewnością nie zawiodły miłośników tenisa. Na korcie w Paryżu byliśmy świadkami dwóch długich i zaciętych meczów, które wyłoniły dwóch najlepszych zawodników imprezy. Do finału awansowali Grigor Dimitrow oraz Novak Djoković.

Jako pierwsze zostało rozegrane spotkanie Bułgara ze Stefanosem Tsitsipasem. Grigor rozpoczął je w piorunującym stylu, od przełamania rywala już przy pierwszej okazji. Podobnie więc jak w piątkowym meczu z Hubertem Hurkaczem, reprezentant Bułgarii szybko wysunął się na prowadzenie. Grekowi nie wychodziło z kolei praktycznie nic. Tsitsipas miał duże problemy z forhendem, który jest podstawowym elementem gry. Syn charyzmatycznego Apostolosa musiał parę gemów później bronić się przed kolejną startą serwisu, która jednocześnie oznaczałaby koniec seta. Udało mu się wyjść z opresji, lecz po chwili Dimitrow nie pozostawił mu złudzeń co do swojej wyższości przy podaniu.

Drugi set był o wiele bardziej wyrównani. Panowie skutecznie utrzymywali serwis, a publika zgromadzona w hali Bercy nie zobaczyła żadnego break pointa. To doprowadziło do tie-breaka. Przebieg dogrywki spowodował jednak olbrzymie zdziwienie u oglądających. Dimitrow kompletnie nie istniał i ugrał w niej zaledwie jeden punkt. O zwycięstwie musiała więc zadecydować trzecia partia. W decydującej odsłonie meczu przeważał Tsitsipas, który bez problemów wygrywał gemy serwisowe. Jego rywalowi przychodziło to jednak w większych bólach. Mimo break pointów reprezentantowi Grecji nie udało się przełamać rywala, dowodząc tym samym swojej niewątpliwej wyższości. Zwycięzcę półfinału wyłonił drugi w meczu tie-break. Tym razem gra również przybrała nieoczekiwany obrót. Na prowadzenie szybko wysunął się Dimitrow. Tenisista rozstawiony z „siódemką” nie potrafił dorównać mu kroku i szybko wypuścił z rąk okazję do wygranej. To oznaczało, że jako pierwszy w finale zameldował się jedyny nierozstawiony zawodnik.

Choć mecz Bułgara z Grekiem podniósł poprzeczkę emocji na bardzo wysoki poziom, drugi z półfinałów okazał się jeszcze bardziej zacięty. Novak Djoković i Andriej Rublow na korcie spędzili okrągłe trzy godziny – za każdym razem rozstrzygając losy setów w ich końcówkach. Wydawało się, że po pierwszej partii Rosjanin będzie mógł pluć sobie w brodę. Rublow miał aż trzy break pointy z rzędu przy 4:3, lecz nie wykorzystał żadnego z nich. Kolejne gemy wygrywane przez serwujących przybliżały tenisistów w stronę tie-breaka – niemalże specjalności Serba. Jednakże gry Djoković serwował już aby do niego doprowadzić, pojawił się kolejny break point. Tym razem został on wykorzystany przez młodszego z zawodników, dzięki czemu Rublow zapisał tę część gry na swoje konto.

Druga odsłona półfinału upłynęła bez przełamań. A skoro więc o zwycięstwie musiał zadecydować tie-break, wiadomo który z panów jest w tej dziedzinie specjalistą. Djoković dwukrotnie wygrał punkt przy podaniu rywala, dzięki czemu wyrównał wynik spotkania. W decydującym secie to Rublow miał więcej problemów. Kilka godzin wcześniej Tsitsipas również był w podobnej sytuacji. O ile jednak Grekowi nie udało się na przestrzeni seta udowodnić swojej przewagi, Djokoviciowi ta sztuka się udała. Doszło do odwrócenia sytuacji z pierwszego seta. Tym razem to Novak na gema przed tie-breakiem przełamał przeciwnika. Rublow zakończył pojedynek w koszmarnym stylu – po podwójnym błędzie serwisowym. 

Kwestia triumfu w Paryżu rozstrzygnie się pomiędzy Novakiem Djokoviciem i Grigorem Dimitrowem. Początek finału nastąpi o 15:00. Taka obsada oraz stawka meczu z pewnością sprawia, że nie trzeba będzie na niego specjalnie zapraszać!   

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.