Czas na akt drugi, przed nami decydujące rozstrzygnięcia w walce o tytuł indywidualnego mistrza świata w lotach narciarskich. Czy Karl Geiger wytrzyma presję? Czy któryś z polskich skoczków zdoła jeszcze podjąć walkę o podium? Za kilka godzin wszystko będzie już jasne.

Zanim jednak o potencjalnych wielkich wygranych, to należy wspomnieć o równie wielkich przegranych. Od wczoraj serwisy społecznościowe rozgrzane są doniesieniami z obozu gospodarzy. Chronologia zdarzeń jest następująca, najpierw Timi Zajc publicznie krytykuje trenera za wyniki z piątku, po czym zostaje on wykluczony z kadry ze skutkiem natychmiastowym. Na dodatek chwilę później sam szkoleniowiec, czyli Gorazd Bertloncelj rezygnuje z prowadzenia kadry. Na ten moment wiemy, że w dzisiejszej rywalizacji opiekunem Słoweńców będzie Robert Hrgota. Nie wiemy natomiast, czy po wyrzuceniu z kadry Zajca gospodarze przystąpią jutro do rywalizacji w drużynie. Zaskakujący obrót spraw spowodował, że wielko święto dla słoweńskich skoków zamieniło się w ponure widowisko o niewielkich walorach sportowych dla gospodarzy.

Jednak o aferze wśród gospodarzy za kilka lat zapomnimy, a zwycięzca dzisiejszej rywalizacji na stałe wpisze się w annałach skoków narciarskich. Kto to będzie? Na półmetku wydaje się, że w walce o złoto pozostała czwórka zawodników. Liderujący Karl Geiger oraz depczący mu niemalże dosłownie po piętach tercet Granerud, Eisenbichler oraz Hayboeck. Bukmacherzy zdają się upatrywać głównego faworyta w Eisenbichlerze, jednak wczorajsze próby wspomnianej czwórki były na takim poziomie, że każdy z nich może dziś pokusić się o końcowe zwycięstwo. Szczególnie jeśli po skoku na dwie nogi można otrzymać notę o wartości 19 punktów.

Czołowy kwartet nie może jednak skupiać się tylko na sobie, za jego plecami bowiem jest cały peleton zawodników głodnych medalu. Złoto dla któregoś ze skoczków z tej grupy, co prawda wydaje się nierealne. Jednak medal, po wykorzystaniu wpadki rywala, który nie wytrzymał nerwów finałowej rywalizacji? Taki scenariusz jest już całkiem możliwy. Johansson, Żyła oraz Stoch zapewne będą czekać tylko na moment, w którym dostaną szansę, aby cokolwiek namieszać. Wspomniana trójka to zawodowi showmani, którzy jak tylko poczują krew, to rzucą się, by dopaść ofiarę i rzutem na taśmę, a raczej skokiem za linię HS, dać sobie szanse na medal.

Tylko kilkadziesiąt minut dzieli nas od rozpoczęcia finałowej rywalizacji na Letalnicy. Emocje wydają się gwarantowane w sobotni wieczór. Nie pozostało zatem nic innego, jak trzymać kciuki za polską eskadrę oraz delektować się dalekimi lotami wszystkich zawodników, którzy staną dziś na starcie. Proszę Państwa, idąc za słowami Wergiliusza, „audentes fortuna iuvat” – „szczęście sprzyja odważnym”. Zatem odwagi lotnicy!  

 

UDOSTĘPNIJ