Kto twierdziłby, że zarówno kwalifikacje do sprintu, jak i sam sprint w trakcie GP USA zapewniły nam pasjonujące emocje, mijałby się z prawdą. Max Verstappen po mało zadowalającym wyniku w kwalifikacjach do głównego wyścigu, zgarnął wszystko, co się dało w trakcie sobotnich zawodów na torze Circuit Of The Americas. Bez niespodzianek obyło się również ze strony wszystkich, którzy pokazywali dobre tempo w trakcie całego weekendu. George Russell odhaczył za to dwie kary, zarówno w kwalifikacjach, jak i sprincie.
SPRINT SHOOTOUT
SQ1
Verstappen niezrażony wczorajszym pstryczkiem w nos od szczęścia od początku zameldował się na szczycie tabeli po pierwszym przejeździe, wyprzedzając wczorajszego zdobywcę pole position o ponad 3 dziesiąte sekundy.
Ewolucja toru pomogła kierowcom wyciągać dużo lepsze rezultaty w kolejnym przejeździe. Z pierwszą trójką przywitał się Alex Albon. Mclareny zawisnęły w pierwszej części drugiej dziesiątki, a Oscar Piastri był wyjątkowo blisko bycia wyeliminowanym jeszcze w SQ1. Daniel Ricciardo pokonał tym razem Yukiego Tsunodę i rzutem na taśmę zakwalifikował się do kolejnej części shootoutu, zostawiając Japończyka na 19. pozycji. Po fakcie realizator pokazał również, jak wielkie zamieszanie panowało na torze w trakcie ostatnich przejazdów. Cegiełkę do tego dołożył George Russell. Sędziowie odnotowali możliwe blokowanie kiedy Brytyjczyk spotkał się na torze z pędzącym za nim Charlesem Leclerciem.
SQ2
Max Verstappen mimo tego, że obrócił się w trakcie ostatniego okrążenia, wykonując praktycznie piruet o 360 stopni, pozostał niezagrożony, będąc w tym momencie właścicielem najlepszego czasu sesji.
Daniel Ricciardo tym razem otarł się o włos o SQ3, do dziesiątego Albona zabrakło mu tylko 3 setne sekundy. Odpadają również oba bolidy Astona Martina, co można uznać za progres w porównaniu do przedwczesnej eliminacji w Q1 z piątkowych kwalifikacji.
Tradycyjnie już w ten weekend za plecami Holendra zaczaili się dwaj kierowcy Ferrari, z różnicą rzędu 2 i 3,5 dziesiątych sekundy.
SQ3
Wyjątkowo jak na jego występy w kwalifikacjach do sprintów Carlos Sainz zostaje na tylko szóstym miejscu. Start z pierwszego pola zapewnił sobie świeżo upieczony trzykrotny mistrz świata. Za nim na drugim miejscu rywalizację zakończył Charles Leclerc, a na trzeciej pozycji Lewis Hamilton. Cała trójka zmieściła się w 7 setnych sekundy.
Jak można się było spodziewać, Russell faktycznie otrzymał karę przesunięcia o trzy pola w dół na starcie do sprintu. Sam incydent był dość jednoznaczny i łatwo do oceny nawet z perspektywy powtórki telewizyjnej. W efekcie Brytyjczyk wystartować miał z 11, a nie ósmej pozycji.
SPRINT
Na starcie wszyscy z wyjątkiem Carlosa Sainza zdecydowali się w sprincie na mieszankę pośrednią. Hiszpanowi założono opony miękkie. Warto również dodać, że większość założonych na start opon była już używana.
Max Verstappen na starcie zepchnął mocno Leclerca do wewnętrznej, praktycznie zostawiając go poza torem. Na wytraceniu momentum przez Monakijczyka skorzystał Lewis Hamilton, a w konsekwencji kierowca Ferrari spadł na trzecią pozycję. Z przewagi miękkiej mieszanki skorzystał dobrze Carlos Sainz. Hiszpan już na pierwszym okrążeniu znalazł się z powrotem za zespołowym partnerem, wyprzedzają dwa bolidy McLarena. Wspiął się również cofnięty Russell i odzyskał stracone 3 pozycje w przeciągu 1 kółka.
Siódmemu Perezowi nie udaje się na starcie szybko uporać się z McLarenami, co chwilę później wystawia go również na ataki Russella. Na czwartym okrążeniu udało mu się w końcu połknąć Oscara Piastriego. Russell próbował zabrać się za tym manewrem i również wskoczyć przed Australijczyka, ale tu było już dużo trudniej i skończyło się nieprzepisowym manewrem poza torem, co nie dało mu szansy na zatrzymanie nowo zdobytej pozycji. Brytyjczyk nie kwapił się jednak do oddania 7. miejsca, więc do akcji musiał zostać zaangażowany zespół sędziowski. W międzyczasie Piastriego wyprzedził również Pierre Gasly. George Russell do sobotniej kolekcji dołożył po chwili karę 5 sekund w samym sprincie.
Swoją szansę wyczuł w połowie wyścigu Lando Norris. Kierowca Mclarena wielokrotnie atakował czwarte miejsce należące w tym momencie do Carlosa Sainza. Sztuka ta udała mu się w końcu na 10. okrążeniu. Sainz nie mógł oddychać spokojnie nawet po utracie pozycji. Tuż za Norrisem czaił się Perez, który kiedy nadarzyła się korzystna okazja, zbliżył się do Hiszpana i okrążenie później wyprzedził kierowcę Ferrari.
W czołówce tymczasem stoicki spokój. Max Verstappen praktycznie na autopilocie oddalił się na ponad 4 sekundy od Lewisa Hamiltona i różnicy oddać nie miał zamiaru. Trzeci Leclerc do Hamiltona tracił kolejne 4 sekundy, a czwarty Norris aż już 5 do samego Leclerca. Na walkę o zwycięstwo lub o przemieszanie na poziomie podium raczej nie mogliśmy liczyć.
W końcówce wyścigu na szóstą pozycję próbował wskoczyć jeszcze George Russell. Przypuścił kilka ataków na Sainza, nie miał jednak wystarczającego tempa, by wykonać ten manewr w 100% skutecznie i obronić się przed wszelakimi kontratakami ze strony Hiszpana.
Tak jak i w pierwszym treningu, tak tutaj w bolidzie Astona Martina zawiodły hamulce. Zmusiło to Lance’a Strolla do przedwczesnego zakończenia sprintu na dwa okrążenia przed ujrzeniem flagi w biało-czarną szachownicę.
Max Verstappen niezagrożony kończy sobotę z wygranymi kwalifikacjami i sprintem. Mimo wszystko zadowolony może być też Hamilton, który dowiózł do końca drugą pozycję, co wyglądało na absolutne maksimum jego możliwości. Za nim do mety dojeżdża Leclerc, który przesunął się o jedno oczko w dół względem kwalifikacji. Russell po dodaniu nałożonej na niego kary spadł na ostatnie punktowane miejsce za Pierre’a Gasly’ego. O punkty otarł się również Alex Albon, który skończył w końcowych wynikach tylko 3 dziesiąte sekundy za Russellem.