Fredrik Lindgren, Jack Holder i Bartosz Zmarzlik stanęli razem na podium w tegorocznym Grand Prix Polski w Warszawie. Każdy z żużlowców po zawodach miał inne powody, aby być zadowolonym z uzyskanego wyniku.

Lindgren wygrał w Warszawie swoje drugie zawody. Dla Szweda było to również piąte z rzędu podium na PGE Narodowym. Dzięki wynikowi z sobotniej rywalizacji zrównał się on z Bartoszem Zmarzlikiem w klasyfikacji generalnej Grand Prix i wspólnie z Polakiem przewodzi Mistrzostwom Świata.

– To świetne uczucie, jestem bardzo szczęśliwy. To bardzo emocjonalna chwila, dawno nie wygrałem Grand Prix. Prawdę mówiąc, wygrałem chyba moją szóstą dziś po wielu próbach, nie jest o to łatwo, więc jest absolutnie zachwycony. Miałem dziś ze sobą moją żonę, moją córkę, wielu przyjaciół i szczególnie cieszy mnie czas spędzony z córką, której od lutego nie widziałem za wiele, więc to wspaniale, żeby była tu ze mną podczas mojego zwycięstwa – mówił o zwycięstwie Szwed.

Jack Holder w Warszawie po raz pierwszy w karierze awansował do finału. Po imponujące fazie zasadniczej Australijczyk wygrał półfinał, a w ostatnim biegu zapewnił sobie drugie miejsce, wyprzedzając o milimetry Bartosza Zmarzlika.

– Odczuwam mieszane emocje, ale miałem to szczęście, że znalazłem się w finale. Niemal udało mi się wygrać, byłem z przodu, ale to jest żużel i jestem zadowolony. Zrobiliśmy dzisiaj kilka kroków w dobrym kierunku i zaliczyłem lepszy początek sezonu, niż w zeszłym roku, więc jestem bardzo szczęśliwy. Pierwsze zwycięstwo jest coraz bliżej. Byłem dość sfrustrowany po braku awansu do półfinału w Pradze, a dziś wszystko działało, jak trzeba, dostałem się do półfinału, dostałem się do finału, niemal wygrałem, ale na pewno następnym razem się uda – komentował swój sukces Holder.

Podium w Grand Prix Polski uzupełnił faworyt publiczności, Bartosz Zmarzlik. Zawodnik PLATINUM MOTORU Lublin po raz pierwszy w karierze znalazł się na podium na PGE Narodowym i nie ukrywał radości z faktu, że po ciężkim początku rywalizacji udało się znaleźć prędkość.

– Bardzo się cieszę, że wygrałem walkę z tą złą passą odnośnie finału w Warszawie i to trzecie miejsce jest dla mnie naprawdę ważne i dobre.   To cenne punkty do klasyfikacji generalnej i cieszę się, że dzisiaj udało się przejść z piekła do nieba po pierwszym biegu, który nie ułatwił mi zadania. To był fatalny błąd z mojej strony, ale końcowo byłem w finale i z tego się cieszę – powiedział Zmarzlik na konferencji prasowej.

– Po dwóch pierwszych biegach wesoło nie było, ale mówiłem „Warszawa, spokojnie, już różnie tutaj bywało”. Nie ma co się stresować i cały czas się skupialiśmy z teamem na tym, żeby wygodniej na początku mi się przede wszystkim jechało, bo tor się bardzo szybko, dynamicznie zmieniał. Pierwszy bieg też mnie zaskoczył, nie spodziewałem się, że aż tak ślisko będzie w krawężniku, ściągnąłem motor zbyt mocno do siebie, obróciło mnie, odbiło. Próbowałem z tym walczyć, ale bez szans. Potem tor się coraz bardziej otwierał, ale na starcie były bardzo głębokie koleiny i ciężko było coś znaleźć, jednak dla wszystkich były takie same warunki. Tym bardziej się cieszę, że udało się w końcu wejść do finału – komentował przebieg zawodów trzykrotny Mistrz Świata.

 

UDOSTĘPNIJ
Adam Franciszek Wojtowicz
"Bo czasem wygrywasz, a czasem się uczysz"