Jolanta Siwińska w barwach Górnika Łęczna
Jolanta Siwińska w barwach Górnika Łęczna / Fot. Paula Duda / Łączy Nas Piłka

Jest wielką fanką Barcelony, ale swego czasu kibicowała także Realowi Madryt. W grudniu z drużyną Górnika Łęczna rywalizowała w 1/16 Ligi Mistrzyń przeciwko Paris Saint-Germain i pokazała się z bardzo dobrej strony. Ma za sobą także występy w niemieckiej Bundeslidze. Poznajcie Jolantę Siwińską – etatową reprezentantkę Polski w piłce nożnej kobiet.

Bartosz Pająk: 16 grudnia razem z obecnym klubem – Górnikiem Łęczna zakończyła Pani swoją tegoroczną przygodę z Ligą Mistrzyń. Zawodniczki Paris Saint-Germain okazały się zbyt mocne, wygrywając w dwumeczu 8:1. Jaka była pierwsza reakcja Jolanty Siwińskiej po wylosowaniu paryżanek w 1/16 finału Ligi Mistrzyń?

Jolanta Siwińska: Dla nas dojście do 1/16 finału już było dużym sukcesem, lecz może przy większym szczęściu w losowaniu, mogłybyśmy ugrać coś więcej. Niestety, trafiłyśmy na jeden z najmocniejszych zespołów w turnieju. Nie ukrywam, że po losowaniu byłam trochę rozczarowana, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia i jeśli los by się do nas uśmiechnął – wybierając nam nieco słabszego rywala – mogłybyśmy być jeszcze w grze.

BP: Czy piłkarki PSG zaskoczyły Was czymś szczególnym w swojej grze?

JS: Pomimo naszej dość wysokiej porażki, piłkarki Paris Saint-Germain nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Już wcześniej miałam okazje konkurować z tym zespołem, lecz w innych barwach. Rywalizowałam z nimi na naprawdę równym poziomie, kończąc mecz wynikiem 1:1. Miałam wtedy dookoła siebie zawodniczki pokroju reprezentantek Niemiec, Australii czy Włoch, więc grało się znacznie łatwiej. Ale jeśli miałabym znaleźć element, w którym PSG znacząco nas zdominowało, było nim przygotowanie motoryczne.

BP: Podczas pierwszego spotkania – przegranego u siebie 0:2 – była Pani jedną z najlepszych zawodniczek w drużynie z Łęcznej. Zejście z boiska Jolanty Siwińskiej w 60. minucie gry było dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem.

JS: Moja zmiana w 60. minucie spowodowana była małymi powikłaniami po wcześniejszym zarażeniu się wirusem COVID-19. Niestety, ale zdrowie nie pozwoliło mi zagrać meczu na pełnych obrotach.

BP: Czy ten sam problem wystąpił w spotkaniu rewanżowym? Rozegrała Pani tylko 45 minut.

JS: Tak, podobnie było w meczu rewanżowym. Cały czas odczuwałam skutki choroby.

Jolanta Siwińska (przy piłce) w starciu przeciwko PSG
Jolanta Siwińska (przy piłce) w starciu przeciwko PSG / źródło: GKS Górnik Łęczna / fot. Mariola Panasiuk

BP: Czy biorąc pod uwagę także mecze eliminacyjne (zwycięstwa z ZNK Split i Apollonem Limassol), pozytywnie ocenia Pani występ swojej drużyny w Lidze Mistrzyń?

JS: Tak, jak najbardziej uważam, że był to dobry turniej w naszym wykonaniu i możemy być z siebie dumne. Nabrałyśmy doświadczenia, charakteru, wiemy na co nas stać i nad czym musimy pracować.

BP: Do klubu z Lubelszczyzny wróciła Pani po pięciu latach przerwy. Co kierowało Panią, aby ponownie zagrać w Górniku Łęczna?

JS: Był to najlepszy klub w Polsce, a tylko takie mnie interesowały, więc z wyborem nie miałam problemu.

BP: W jaki sposób trenowała Pani podczas całkowitego lockdownu?

JS: Był to krótki czas dla nas – dla zawodniczek Górnika. Tak naprawdę prawie przez cały czas odbywały się treningi drużynowe. Na początku w parach – z zakazem korzystania z budynku klubowego.

BP: Czy jest coś, co zapamiętała Pani szczególnie z pierwszego pobytu w lubelskim klubie?

JS: Był to dość krótki okres – zaledwie pół sezonu – lecz bardzo intensywny. Z tego, co pamiętam, to wszystkie rozegrane mecze były wtedy wygrane, a jeden – przeciwko klubowi z Wrocławia – po mojej bramce w ostatnich minutach.

BP: Czy dwukrotny tytuł Mistrzyń Polski, który wywalczyła Pani z Górnikiem Łęczna, uważa Pani – jak na razie – za największy sukces podczas swojej piłkarskiej kariery?

JS: Niestety nie do końca identyfikuję się z tymi tytułami, gdyż przez większość czasu walki o złoto odbywałam rehabilitacje. Za mój największy piłkarski sukces uważam brązowy medal w niemieckiej Bundeslidze.

BP: Jak ocenia Pani swoją zagraniczną przygodę, podczas której występowała Pani na niemieckich boiskach?

JS: W Niemczech dostałam sportową szkołę życia. To właśnie tam dowiedziałam się, czym jest prawdziwy, ciężki trening oraz porządny, nieugięty reżim treningowy.

BP: W 2015 roku walczyła Pani o awans do Bundesligi z drużyną FC Lubars, która była w trakcie przemiany w Herthę Berlin. Czy takie „przekształcanie się” klubu miało jakiś wpływ na funkcjonowanie drużyny?

JS: Niestety, ostatecznie nie doszło do całkowitej przemiany klubu, natomiast na plus było to, że mogłyśmy korzystać z obiektów Herthy Berlin, która może pochwalić się naprawdę wspaniałym kompleksem treningowym.

BP: Po przygodzie w FC Lubars przeniosła się Pani do FFC Turbine Potsdam. Czy występy dla tego zespołu były dla Pani czymś wyjątkowym? To przecież klub, który w 2010 roku zwyciężył w Lidze Mistrzyń.

JS: Tak, zdecydowanie był to dla mnie wyjątkowy czas. Miałam przyjemność trenować między innymi ze złotymi medalistkami igrzysk olimpijskich. Przez pierwszy rok pobytu w Potsdamie trafiłam na trenera, który zdobył największe trofea dla klubu, a także był jego założycielem. To właśnie on pokazał mi starą szkołę trenerską i co to znaczy „ciężki trening”.

Jolanta Siwińska
Jolanta Siwińska (z lewej) w barwach FFC Turbine Potsdam / źródło: commons.wikimedia.org / fot. Michael Frey

BP: To teraz szybkie pytanie o ligę hiszpańską. Czy to prawda, że Jolanta Siwińska jest jedyną fanką Realu Madryt i FC Barcelony jednocześnie?

JS: Moje serce zawsze jest przy FC Barcelonie. A miłość do Realu Madryt była tylko chwilowa – ze względu na obecność w tym klubie Cristiano Ronaldo.

BP: Czy ma Pani swojego piłkarskiego idola?

JS: Oczywiście, nawet dwóch: Ronaldinho i Cristiano Ronaldo. Techniczna gra jest tym, co lubię najbardziej.

BP: Nie ma co ukrywać, że jest Pani bardzo uniwersalną zawodniczką. Na której pozycji Jolanta Siwińska czuje się najlepiej?

JS: Najwięcej występów uzbierałam na środku obrony i na tej pozycji mam już pewne automatyzmy w grze. Jestem już trochę doświadczoną zawodniczką po poważnych kontuzjach i te automatyczne zachowania zdecydowanie ułatwiają mi grę. Ale chyba taką moją najlepszą pozycją był bok pomocy, ale i trochę środek pomocy, choć to dawne czasy.

BP: Od kilku dobrych lat występuje Pani także w drużynie narodowej. Które spotkanie w reprezentacji Polski kobiet wspomina Pani najlepiej?

JS: Chyba mój debiut w podstawowej jedenastce oraz mecz ze Szkocją, w którym do 8. minuty wygrywałyśmy 2:0, a ostatecznie przegrałyśmy 2:3. Może nie wspominam tego najlepiej, ale te dwa mecze będę szczególnie pamiętała. A co ciekawe, obydwa te wydarzenia miały miejsce na stadionie w Kielcach.

BP: W lutym Biało-Czerwone czeka ostatnie, decydujące spotkanie eliminacyjne do EURO 2022 z Hiszpanią. Jakie nastroje panują w reprezentacji przed przeniesionym z grudnia meczem?

JS: Ostatnie zgrupowania były dość dziwne, dużo się na nich działo. Trudno mówić o nastrojach, bo nasza sportowa uwaga była trochę rozproszona innymi rzeczami, związanymi z COVID-19. Natomiast myślę, że to jak najbardziej plus dla nas. Mamy więcej czasu na przygotowania, na powrót kontuzjowanych zawodniczek. Hiszpanki mają już pewny awans, więc ich podejście do meczu może być też inne.

Jolanta Siwińska (z prawej) na zgrupowaniu reprezentacji Polski
Jolanta Siwińska (z prawej) na zgrupowaniu reprezentacji Polski / Fot. Paula Duda / Łączy Nas Piłka

BP: Pozwolę sobie także na odrobinę prywaty. Czy kotwica – mały tatuaż na prawej ręce – ma dla Pani jakieś symboliczne znaczenie?

JS: Tak ma on swoje znaczenie, a dodam, że pochodzę znad samiutkiego morza!

BP: Pani narzeczony pochodzi ze Skarżyska-Kamiennej w województwie świętokrzyskim. Nie będę ukrywał, że jest to miejscowość sąsiadująca z moim miasteczkiem! Czy często bywa Pani w tych stronach?

JS: Ze Skarżyska pochodzi też część mojej rodziny. Nawet moja mama urodziła się w tym regionie, więc chcąc nie chcąc – jestem powiązana ze świętokrzyskim. A na dodatek mieszka tu mój narzeczony, tak więc w sumie każdy wolny czas spędzam w Skarżysku.

BP: Na sam koniec zostawiłem sobie – wydawać by się mogło – najtrudniejsze pytanie. Wiele zawodniczek uważa, że piłka kobieca powinna być traktowana na równi z męską, co często wzbudza kontrowersje. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

JS: Większość dyscyplin w wykonaniu mężczyzn jest popularniejsza i bardziej opłacalna. Może wiąże się to z większym, lepszym widowiskiem. Niektóre państwa, takie jak np. Stany Zjednoczone doprowadziły do tego, że piłka nożna jest równa dla obu płci. W Polsce natomiast mówi się, że jeśli są wyniki, to jest i należyte traktowanie, więc teraz trzeba się zastanowić, co było pierwsze – kura czy jajko? Za wynikami poszłaby renoma i prestiż, czy jednak najpierw konkretna inwestycja w kobiecy futbol, a dopiero wtedy przyjdą sukcesy?

BP: Dziękuję za rozmowę.

Jolanta Siwińska na zgrupowaniu reprezentacji Polski
Jolanta Siwińska na zgrupowaniu reprezentacji Polski / Fot. Paula Duda / Łączy Nas Piłka

ZOBACZ TAKŻE: Kamil Stawiarz walczy o nowe ucho. W jego celu wspiera go m.in. piłkarka Górnika Łęczna – Jolanta Siwińska!

UDOSTĘPNIJ
Bartosz Pająk
Komentator i redaktor Radia GOL, ponadto piłkarz i spiker IV-ligowego Orlicza Suchedniów oraz jego człowiek od social mediów. Prywatnie sympatyk Manchesteru United, polskiej Ekstraklasy i pierwszej ligi. W wolnych chwilach miłośnik transportu kolejowego.