W miniony czwartek rozgrywki tysiąca drużyn grały praktycznie od rana do nocy. Pierwsze spotkanie trzecioligowej Cariny Gubin z Piastem Gliwice rozpoczęło się o 12:30, a ostatni mecz podczas wczorajszego dnia – gdyńskiej Arki z Lechem skończył się około 23:00. Tak więc kibice polskiej piłki otrzymali więc prawie dziesięciogodzinną i praktycznie nieprzerwaną rozrywkę z Pucharem Polski.
Carina powalczyła, chociaż zwyciężyło doświadczenie
Zacznijmy od meczu, który był prawdziwą gratką dla lokalnej społeczności Gubina, czyli lekko ponad piętnastotysięcznego miasta z województwa lubuskiego. Miejscowa Carina podejmowała u siebie rywala z Ekstraklasy – Piasta Gliwice. Mecz rozpoczął się od szybkich dwóch goli graczy ze Śląska i w tym momencie wydawało się, że jest już po meczu. Po przerwie jednak Carina zdobyła dwie bramki – obie w wykonaniu Denisa Matuszewskiego. Później natomiast Piast wrzucił wyższy bieg i zdobył jeszcze trzy gole. Było więc blisko sensacji, ale jednak zwyciężyło wyrachowanie i spokój zawodników ogranych w ekstraklasowych bojach.
Wisła bez problemów
Wydawało się, że spotkanie pomiędzy Wisłą Kraków, a Stalą Rzeszów będzie najbardziej wyrównane z tych, które czekały wczoraj na kibiców. Mierzyły się bowiem ze sobą dwie ekipy z tego samego poziomu rozgrywkowego – Fortuna 1. Ligi. Przebieg meczu był jednak całkiem inny. Od razu inicjatywę przejęli Wiślacy, co zaowocowało bramką Dawida Szota już w siódmej minucie. Później, już w drugiej połowie swoje gole zdobyli Rodado i Talar, ale paręnaście minut później nadzieję drużynie z Podkarpacia dał siedemnastoletni Szymon Kądziołka. Było to jednak za mało, żeby powalczyć z Wisłą, która zdołała jeszcze zdobyć bramkę na 4:1.
Lech skromnie, ale z awansem
Hitem wczorajszego dnia było bezsprzecznie starcie lidera 1. Ligi – Arki Gdynia z drużyną z czołówki Ekstraklasy i ćwierćfinalistą Ligi Konferencji Europy z zeszłego sezonu – Lechem Poznań. Mecz nie stał jednak na aż tak wysokim poziomie, jak mogło się wydawać. Lech zagrał ostrożnie i praktycznie nie dopuszczał Pomorzan do stwarzania sobie sytuacji. Mecz zamknęła bramka Marchwińskiego, dla którego był to pierwszy gol od meczu przeciwko Rakowowi we wrześniu. Można więc mówić o sporym przełamaniu, a kibice Kolejorza liczą, że Marchwiński z początku sezonu wrócił na dobre. Później bramkę dołożył Antonio Milic, jednak gol został anulowany przez VAR. I takim skromnym wynikiem zakończyło się to spotkanie, natomiast śmiało można powiedzieć, że dla Poznaniaków najważniejsze było, żeby po prostu zapewnić sobie awans bez niepotrzebnych dogrywek i kontuzji.
Autor: Mateusz Dukat