W londyńskiej O2 Arenie trwa piąta edycja tenisowych rozgrywek o Puchar Lavera. W trakcie drugiego dnia rywalizacji byliśmy świadkami czterech spotkań, w trakcie których zawodnicy z Europy i reszty świata walczyli o powiększenie dorobków swoich drużyn aż o dwa punkty (tyle było bowiem warte każde zwycięstwo).

Pierwszy raz w historii imprezy po pierwszym dniu zmagań nie prowadziła ekipa złożona z tenisistów ze Starego Kontynentu. Zawodnicy reszty świata chcieli więc utrzymać ten korzystny rezultat po to, aby w niedzielę pierwszy raz w dziejach stanąć przed szansą wygrania rywalizacji o trofeum nazwane imieniem legendarnego Australijczyka. Mecze w sesji popołudniowej stały na bardzo wysokim poziomie, a ich dramaturgia z pewnością zadowoliła zarówno publikę zgromadzoną na trybunach jak i tych oglądających relacje z Londynu z perspektywy domowego zacisza. Oba z nich rozstrzygnęły się na pełnym dystansie trzech setów – najpierw Felix Auger-Aliassime stoczył bardzo zacięty bój z  Matteo Berrettinim, z którego stosunkiem 7:6,5:7,10-7 zwycięsko wyszedł Włoch. Ta konfrontacja co prawda nie obfitowała w tenisowe fajerwerki, ale była bardzo wyrównana, czego najlepszym dowodem był tie-break pierwszego seta, który zakończył się wynikiem 13-11 dla Berrettiniego. Był to pierwszy i najdłuższy mecz drugiego dnia turnieju – trwał on bowiem ponad dwie godziny.

Po nich na kort wyszli Cameron Norrie (grający w zastępstwie za Rafaela Nadala, który wycofał się z turnieju po piątkowym deblu) oraz Taylor Fritz. Pierwszy set był niespodziewanie jednostronny i zakończył się szybką wygraną Amerykanina 6:1. Po przerwie do głosu doszedł półfinalista tegorocznego Wimbledonu. Najwyżej sklasyfikowany w rankingu ATP Brytyjczyk zwyciężył w drugiej partii 6:4 doprowadzając tym samym do super tie-breaka. Rozgrywka do 10 punktów, która podczas Laver Cup zastępuje klasycznego trzeciego seta, była bardzo wyrównana i zakończyła się zwycięstwem reprezentanta Stanów Zjednoczonych 10-8. W ten sposób po dwóch sobotnich grach na tablicy wyników wciąż widniał remis, z tym że nie 2:2, a 4:4.

Sesję wieczorną otworzyło zapowiadające się niezwykle ciekawie starcie Novaka Djokovicia i Francesa Tiafoe. Niestety konfrontacja nieobecnego od Wimbledonu na światowych kortach Serba oraz półfinalisty niedawno zakończonego US Open mocno zawiodła i zakończyła się pewnym triumfem Novaka 6:1,6:3. Tenisista zajmujący obecnie siódme miejsce w rankingu nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek po wygranym meczu, ponieważ czekał na niego jeszcze mecz deblowy, który miał rozegrać u boku Berrettiniego.

Rywalami europejskiej pary byli Alex De Minaur oraz Jack Sock. Przewagą zawodników grających w czerwonych koszulkach z pewnością było to, że nie musieli tego dnia rozgrywać meczów gry pojedynczej. To spotkanie ważyło bardzo dużo z perspektywy drużyny reszty świata, bowiem w przypadku zwycięstwa amerykańsko-australijskiego duetu, przed ostatnim dniem turnieju na tablicy wyników widniałby remis 6:6, a gdyby lepsi okazali się Serb z Włochem, ekipa Europy odskoczyłaby na cztery punkty przewagi. Ziścił się drugi z przedstawionych scenariuszy – Djoković i Berrettini wygrali 7:5,6:2 i wyprowadzili Europę na prowadzenie 8:4.

Taka różnica nie przesądza jednak ostatecznie o końcowym wyniku. Ostatniego dnia zawodów  każde zwycięstwo nagradzane będzie aż trzema punktami, co oznacza, że Europie do przekroczenia pułapu 13 „oczek”, które gwarantują wygraną w imprezie, do zakończenia brakuje dwóch triumfów, a reszcie świata trzech – wszystko jest więc jeszcze możliwe. W niedzielę odbędzie się tylko jedna sesja gier. Mecze rozpoczną się o godzinie 13:00  czasu polskiego i potrwają aż do poznania zwycięzcy 5. edycji Laver Cup.

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.